Gemma...
Uderzyłam piłeczką tenisową w ziemię po czym znów ją złapałam. Głowa mi pękała od tych wszystkich problemów i spraw. Po jednej stronie Zayn i jego prośba bym poszła na odwyk, a po drugiej strach... Strach o to co będzie jutro. Liczyłam, że może obejdzie się bez szpitala dla narkomanów, że starczy odizolowanie od świata nawet tu, w tym domu. Jednak widziałam jak niszczę Harry'ego, który praktycznie przestał wierzyć w powodzenie tej sprawy. Najzwyczajniej w świecie się poddał. Wczoraj podsłuchałam fragment jego rozmowy z Kay. Odwoływał się do mnie i do mojego beznadziejnego położenia. On już mnie skazywał na śmierć. Uważał, że mnie stracił. Chciałam mu udowodnić, że jest inaczej, ale tak naprawdę sama wiedziałam, że już od dawna nie żyję, że jestem wrakiem człowieka.
Ale pomijając mojego brata. Cierpiała też pozostałą czwórka chłopaków. Swoją głupotą naraziłam na niebezpieczeństwo Kaylee, ale przecież miała swój mózg i chyba wiedziała, że ten człowiek nie jest milutki i dobroduszny. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu i nawet nie czytając wiadomości od Arona po prostu je usunęłam. Nie chciałam się z nim już kontaktować. Wiedziałam, że jeśli go w to wciągnę, to on długo nie pociągnie.
Wstałam i nie zwracając uwagi na pogodę za oknem wcisnęłam na stopu trampki, na plecy skórzaną kurtkę i zeszłam po schodach na dół. W salonie siedziała cała piątka chłopaków. Głośno się śmiali toteż nie zwrócili większej uwagi, że młodsza siostrzyczka Hazzy gdzieś się wybiera. Przeszłam przez ulicę i skierowałam się w stronę klubu gdzie przeważnie chodziłam. Centrum miasta było zatłoczone, ludzie biegali w tę i z powrotem, śpieszyli się do domów po męczącym dniu pracy i mało kto zwracał uwagę na szesnastolatkę, która włączyła się późnym wieczorem po mieście bez celu. Miałam ochotę przepić swoje życie, zatracić się w narkotykach, wstrzyknąć sobie śmiertelną dawkę i już nigdy nie patrzeć na ten popieprzony świat. Każdy wymagał ode mnie bym była idealna, bo mam sławnego brata, że powinnam być jego podporą, a ja chciałam żyć własnym życiem. Kochałam go, ale czasem porównywanie mnie do niego było przesadą. Nigdy nie osiągnę tyle co on. Ludzie nie znając mnie, oceniali. Uważali, że biorę by być fajna, albo zaimponować samej sobie. Nie znali jednak całej prawdy. Nie wiedzieli, że mój nałóg zapoczątkowała samotność i ból. Nikt nie miał pojęcia jak to jest być na uboczu, być na marginesie.
-Dowód.- odezwał się zbudowany mężczyzna stojący przy bramce. Spojrzałam na niego zaskoczona i dopiero teraz zrozumiałam, że nogi przyniosły mnie do Samanthy. Wszyscy mnie tu znali, wiedzieli że uciekłam od Davida.
-Nie mam, ale przecież mnie znasz.- odezwałam się zachrypniętym głosem. Na twarz mężczyzny przybył uśmiech,a zarazem złość na samego siebie. Był zły, że musiał mnie znać, że musiał brać na siebie odpowiedzialność, za małolaty które zostawały tu wprowadzane i wykorzystywane na wszystkie sposoby. Goliat przepuścił mnie rozglądając się w koło. Kiedy tylko znalazłam się w środku poczułam zapach alkoholu. Kiedyś mówiłam na to odór, teraz był to mój ulubiony zapach. Tak samo dym tytoniowy. Usiadłam przy barze na wysokim krześle i spoglądając na striptizerki machnęłam na barmana dłonią. Podał mi to co zawsze i nachylił się bliżej.
-Ktoś na ciebie czeka.- odezwał się patrząc w stronę jakiegoś chłopaka. Powędrowałam za jego wzrokiem i zaskoczona ujrzałam bruneta. Patrzył na mnie uśmiechnięty, a obok niego... Boże.
Obok niego siedział David.
Przełknęłam ślinę i oblizałam wargi. Opanowałam strach i powoli podeszłam do stolika przy którym siedzieli.
-Witamy naszą uciekinierkę.- odezwał się David i wstał podchodząc zdecydowanie za blisko. Zmrużyłam wojowniczo oczy i uniosłam wyżej głowę by spojrzeć mu w twarz.
Jak ja nienawidziłam tego jego lekceważącego spojrzenia. Tego jak sobie ze mnie drwił i uważał, że jestem nikim, że bez niego nic nie osiągnę.
Bolesne było jednak to, że miał rację. Że gdyby nie on już dawno zdychałabym gdzieś na śmietniku, bo to w końcu on uratował mnie gdy napadł na mnie jakiś ćpun. Jeszcze wtedy nie zdawałam sobie sprawy w jakie bagno on mnie wciągnie, że dam się tak łatwo zmanipulować i przegram walkę o własne życie.
-Czekałeś na mnie?- spytałam patrząc mu przez ramię. Wydawało mi się, że skądś znałam tego chłopaka i chyba nie ja jedyna bo co chwilę słyszałam jak ktoś go podziwiał.
-Wiedziałam, że prędzej czy później wrócisz. Wy zawsze wracacie. Jesteś szmatą, która nie wie co jest rzeczywistością. Żyjesz w tym swoim narkomańskim świecie i tylko czekasz aż ktoś pozbawi cię życia. Prawda? Nie mylę się.- stwierdził obchodząc mnie w koło i łapiąc mocno w tali bym nie zwiała.- Chętnie bym cię przeleciał i pokazał ci kto tu jest górą, ale pozwolę sobie na gierkę. Zawsze je lubiłaś. -wyszeptał mi do ucha po czym pchnął mnie na chłopaka przy stoliku. -To Martin. Chyba musisz go poznać nieco bliżej.- powiedział. Poczułam jak dłonie chłopaka zaciskają się na moich nadgarstkach. Nie szamotałam się, bo wiedziałam, że to pogorszy tylko sprawę. Oddychałam płytko patrząc na wszystko w koło z nienawiścią. Byłam wściekła na Davida, na siebie i na tego całego Martina.
David przy kucnął przede mną, przejechał dłońmi po moich udach po czym poczułam jak coś wbija mi się w ramię. Krzyknęłam nie tyle z bólu co strachu. Kiedy zobaczyłam strzykawkę oniemiałam. Zaczęłam wymachiwać nogami, ale szybko mi je unieruchomił. Przestałam słyszeć, widziałam jedynie jak Martin macha mi przed twarzą dłonią. Po chwili przestałam też czuć, a chwilę później zaczął zanikać mi widok. Ostatnie co zobaczyłam to kamera skierowana w moją stronę.
Jak ja nienawidziłam tego jego lekceważącego spojrzenia. Tego jak sobie ze mnie drwił i uważał, że jestem nikim, że bez niego nic nie osiągnę.
Bolesne było jednak to, że miał rację. Że gdyby nie on już dawno zdychałabym gdzieś na śmietniku, bo to w końcu on uratował mnie gdy napadł na mnie jakiś ćpun. Jeszcze wtedy nie zdawałam sobie sprawy w jakie bagno on mnie wciągnie, że dam się tak łatwo zmanipulować i przegram walkę o własne życie.
-Czekałeś na mnie?- spytałam patrząc mu przez ramię. Wydawało mi się, że skądś znałam tego chłopaka i chyba nie ja jedyna bo co chwilę słyszałam jak ktoś go podziwiał.
-Wiedziałam, że prędzej czy później wrócisz. Wy zawsze wracacie. Jesteś szmatą, która nie wie co jest rzeczywistością. Żyjesz w tym swoim narkomańskim świecie i tylko czekasz aż ktoś pozbawi cię życia. Prawda? Nie mylę się.- stwierdził obchodząc mnie w koło i łapiąc mocno w tali bym nie zwiała.- Chętnie bym cię przeleciał i pokazał ci kto tu jest górą, ale pozwolę sobie na gierkę. Zawsze je lubiłaś. -wyszeptał mi do ucha po czym pchnął mnie na chłopaka przy stoliku. -To Martin. Chyba musisz go poznać nieco bliżej.- powiedział. Poczułam jak dłonie chłopaka zaciskają się na moich nadgarstkach. Nie szamotałam się, bo wiedziałam, że to pogorszy tylko sprawę. Oddychałam płytko patrząc na wszystko w koło z nienawiścią. Byłam wściekła na Davida, na siebie i na tego całego Martina.
David przy kucnął przede mną, przejechał dłońmi po moich udach po czym poczułam jak coś wbija mi się w ramię. Krzyknęłam nie tyle z bólu co strachu. Kiedy zobaczyłam strzykawkę oniemiałam. Zaczęłam wymachiwać nogami, ale szybko mi je unieruchomił. Przestałam słyszeć, widziałam jedynie jak Martin macha mi przed twarzą dłonią. Po chwili przestałam też czuć, a chwilę później zaczął zanikać mi widok. Ostatnie co zobaczyłam to kamera skierowana w moją stronę.
***
Starałam się opanować łzy, ale nie potrafiłam. Byłam sama sobie winna. Nie powinnam tu przychodzić, nie powinnam pokazywać się publicznie, nie teraz kiedy wszyscy wiązali mnie podświadomie z Zaynem. Wiedziałam, że właśnie tu mogę spotkać Davida najprędzej, a jednak tu przyszłam. Nie wiem co chciałam tym osiągnąć.
Usiadłam na krawężniku i otarłam łzy, które nie dawały mi spokoju.
Pierw mnie wykorzystali, potem zagrozili, że jeśli komuś powiem to mnie znajdą, a na koniec wyrzucili i kazali czekać na zbawienie. Wiele razy zostałam już zgwałcona, ale nigdy tak upokorzona. Sam widok kamery mnie przeraził. Nie miałam pojęcia komu mogli wysłać filmik ze mną w roli głównej i chyba nawet tego nie chciałam wiedzieć. Poczułam się jak śmieć.
Wzięłam głęboki wdech i otarłam policzki widząc nadjeżdżające auto Harry'ego. Powoli wstałam i starając się zatuszować łzy spuściłam wzrok. Kiedy tylko auto zatrzymało się wślizgnęłam się do środka i nawet nie patrząc na brata zapięłam pas. Jechaliśmy w ciszy. Nie odezwał się do mnie ani słowem przez całą drogę. Wyglądał na zdenerwowanego, a jednocześnie zawiedzionego moją postawą. Ale przecież już dawno mnie przekreślił, ja zresztą siebie też. Jeśli ten filmik teraz wycieknie już nigdy nie zaznam spokoju. Kiedy tylko znaleźliśmy się przed domem wysiadłam z samochodu i weszłam do środka. W korytarzu stałą pozostała czwórka i wyczekiwała mnie. Gdzieś z tyłu dostrzegłam Kaylee. Stała i patrzyła na mnie smutnym wzrokiem jakby o wszystkim wiedziała i mnie żałowała. Spojrzałam tylko na nią przepraszająco po czym wbiegłam do siebie do pokoju. Zalana łzami rzuciłam się na łóżko i, biorąc poduszkę w ręce mocno ją do siebie przycisnęłam.
Przypomniała mi się rozmowa z Zaynem, którą odbyłam wczoraj na balkonie. Miał rację. Powinnam zapomnieć o tym co było i zacząć żyć teraźniejszością. Być tym kim chcę, a nie ukrywać się za maską narkotyków i ciemności. Jednak kiedy tak o tym myślałam dłużej nie umiałam sobie teraz wyobrazić mnie w innej postaci. Jako takiej dobrej duszyczki, która potrafi spełniać dobre uczynki. Czasem chciałam cofnąć czas, sprawić, że Harry zaśnie, że nie wyjdę z domu w święta i że nie spotkam tych dwóch typków, ale wiedziałam że już za późno i teraz jedynie mogę płakać
Przez ten mój szloch i rozmyślania nawet nie zauważyłam kiedy do środka weszła Kay. Siedziała na łóżku przede mną i patrzyła spod rzęs. Dało się wyczuć jej troskę i ból. Nie zastanawiając się dłużej nad tym co robię podpełzłam do niej i mocno się w nią wtuliłam.
-Już dobrze... Chłopcy ci pomogą. Paul też. Wszyscy jesteśmy z tobą.- mówiła cichutko przytulając mnie do siebie.Dopiero teraz zrozumiałam jak wiele ona przeszła. Śmierć matki, ci ludzie, którzy potrzebowali ciągłych plotek, świat sławy zrobił z niej zimną sukę, którą tak naprawdę nie była. Teraz dotarło do mnie, że nie miała wyboru, że to całe udawanie, te wszystkie afery, ucieczki od sławy były dla niej nagrodą, że nigdy nie zaznała prawdziwego ciepła od ojca biznesmena, że wuj nie był w stanie wynagrodzić jej cierpienia pieniędzmi i że ona tak samo jak ja wiele by dała by na chwilę poczuć się bezpieczną. Dodatkowo jeszcze ostatnie wydarzenia były dla niej wstrząsem. To ja wpakowałam ją w to bagno, ja ukradłam naszyjnik i pozwoliłam by się upiła. Pchałam w nią alkohol chcąc mieć przyjaciela, kogoś kto mnie zrozumie i wesprze, a gdybym od początku była dla niej miła i wykazała chęć poprawy może byłybyśmy przyjaciółkami, może miała bym teraz kogoś mi dotychczas najbliższego, kogoś dla kogo warto by nadal walczyć.
-Znowu to zrobili...- wyszeptałam tylko kiedy odsunęła mnie od siebie i skierowała moją twarz tak bym patrzyła jej w oczy.
-Kto?- zapytała. Nic nie wiedziała, nie miał pojęcia, że za moment mogę zrujnować życie chłopaków, że mogą stać się pośmiewiskiem, a Harry obiektem drwin, bo ma siostrę dziwkę. Mimo to czułam, że zła passa jeszcze się nie zakończyła, a wręcz przeciwnie to jest jej początek. Postanowiłam otworzyć się przed Kay. Opowiedziałam jej to co pamiętałam, powiedziałam, że niejaki Martin to zrobił, a wtedy jej oczy przybrały kształt pięciozłotówek. Zaczęła mamrotać coś pod nosem chyba ,,Jest wielu Martinów.'' ale nie wiem dokładnie.
-Nie mów nikomu. Proszę... Nikomu. Nawet Harry'emu. On nie może wiedzieć, nie może. Jeśli tam pójdzie oni go zabiją. Wiesz do czego są zdolni. Obiecaj, że nikt się nie dowie.- Kay przytaknęła tylko głową po czym oparła się o ścianę i beznamiętnie wpatrując się w sufit pocierała swoje uda.
___
Od Akwamaryn: Mam nadzieję, że was nie zawiodłam. Mi się osobiście bardzo podoba. Nie wiedziałam tylko jak skończyć za bardzo.No, ale napisałam. Myślę, że jest to jeden z moich lepszy i dłuższych jak dotychczas. Chciałam trochę zbliżyć Kay i Gemme bo te ich kłótnie chyba powinny trochę zelżeć. Co o tym myślicie? Chcielibyście, żeby dziewczyny się zaprzyjaźniły?
Wzięłam głęboki wdech i otarłam policzki widząc nadjeżdżające auto Harry'ego. Powoli wstałam i starając się zatuszować łzy spuściłam wzrok. Kiedy tylko auto zatrzymało się wślizgnęłam się do środka i nawet nie patrząc na brata zapięłam pas. Jechaliśmy w ciszy. Nie odezwał się do mnie ani słowem przez całą drogę. Wyglądał na zdenerwowanego, a jednocześnie zawiedzionego moją postawą. Ale przecież już dawno mnie przekreślił, ja zresztą siebie też. Jeśli ten filmik teraz wycieknie już nigdy nie zaznam spokoju. Kiedy tylko znaleźliśmy się przed domem wysiadłam z samochodu i weszłam do środka. W korytarzu stałą pozostała czwórka i wyczekiwała mnie. Gdzieś z tyłu dostrzegłam Kaylee. Stała i patrzyła na mnie smutnym wzrokiem jakby o wszystkim wiedziała i mnie żałowała. Spojrzałam tylko na nią przepraszająco po czym wbiegłam do siebie do pokoju. Zalana łzami rzuciłam się na łóżko i, biorąc poduszkę w ręce mocno ją do siebie przycisnęłam.
Przypomniała mi się rozmowa z Zaynem, którą odbyłam wczoraj na balkonie. Miał rację. Powinnam zapomnieć o tym co było i zacząć żyć teraźniejszością. Być tym kim chcę, a nie ukrywać się za maską narkotyków i ciemności. Jednak kiedy tak o tym myślałam dłużej nie umiałam sobie teraz wyobrazić mnie w innej postaci. Jako takiej dobrej duszyczki, która potrafi spełniać dobre uczynki. Czasem chciałam cofnąć czas, sprawić, że Harry zaśnie, że nie wyjdę z domu w święta i że nie spotkam tych dwóch typków, ale wiedziałam że już za późno i teraz jedynie mogę płakać
Przez ten mój szloch i rozmyślania nawet nie zauważyłam kiedy do środka weszła Kay. Siedziała na łóżku przede mną i patrzyła spod rzęs. Dało się wyczuć jej troskę i ból. Nie zastanawiając się dłużej nad tym co robię podpełzłam do niej i mocno się w nią wtuliłam.
-Już dobrze... Chłopcy ci pomogą. Paul też. Wszyscy jesteśmy z tobą.- mówiła cichutko przytulając mnie do siebie.Dopiero teraz zrozumiałam jak wiele ona przeszła. Śmierć matki, ci ludzie, którzy potrzebowali ciągłych plotek, świat sławy zrobił z niej zimną sukę, którą tak naprawdę nie była. Teraz dotarło do mnie, że nie miała wyboru, że to całe udawanie, te wszystkie afery, ucieczki od sławy były dla niej nagrodą, że nigdy nie zaznała prawdziwego ciepła od ojca biznesmena, że wuj nie był w stanie wynagrodzić jej cierpienia pieniędzmi i że ona tak samo jak ja wiele by dała by na chwilę poczuć się bezpieczną. Dodatkowo jeszcze ostatnie wydarzenia były dla niej wstrząsem. To ja wpakowałam ją w to bagno, ja ukradłam naszyjnik i pozwoliłam by się upiła. Pchałam w nią alkohol chcąc mieć przyjaciela, kogoś kto mnie zrozumie i wesprze, a gdybym od początku była dla niej miła i wykazała chęć poprawy może byłybyśmy przyjaciółkami, może miała bym teraz kogoś mi dotychczas najbliższego, kogoś dla kogo warto by nadal walczyć.
-Znowu to zrobili...- wyszeptałam tylko kiedy odsunęła mnie od siebie i skierowała moją twarz tak bym patrzyła jej w oczy.
-Kto?- zapytała. Nic nie wiedziała, nie miał pojęcia, że za moment mogę zrujnować życie chłopaków, że mogą stać się pośmiewiskiem, a Harry obiektem drwin, bo ma siostrę dziwkę. Mimo to czułam, że zła passa jeszcze się nie zakończyła, a wręcz przeciwnie to jest jej początek. Postanowiłam otworzyć się przed Kay. Opowiedziałam jej to co pamiętałam, powiedziałam, że niejaki Martin to zrobił, a wtedy jej oczy przybrały kształt pięciozłotówek. Zaczęła mamrotać coś pod nosem chyba ,,Jest wielu Martinów.'' ale nie wiem dokładnie.
-Nie mów nikomu. Proszę... Nikomu. Nawet Harry'emu. On nie może wiedzieć, nie może. Jeśli tam pójdzie oni go zabiją. Wiesz do czego są zdolni. Obiecaj, że nikt się nie dowie.- Kay przytaknęła tylko głową po czym oparła się o ścianę i beznamiętnie wpatrując się w sufit pocierała swoje uda.
___
Od Akwamaryn: Mam nadzieję, że was nie zawiodłam. Mi się osobiście bardzo podoba. Nie wiedziałam tylko jak skończyć za bardzo.No, ale napisałam. Myślę, że jest to jeden z moich lepszy i dłuższych jak dotychczas. Chciałam trochę zbliżyć Kay i Gemme bo te ich kłótnie chyba powinny trochę zelżeć. Co o tym myślicie? Chcielibyście, żeby dziewczyny się zaprzyjaźniły?
Matko no to ja czekam na nn . Lubie i czytam jeszcze Paranormalnych :)
OdpowiedzUsuńTo moje marzenie! Chociaż mogłabyś jeszcze trochę pokręcić ich relacje, ale przecież co za dużo to nie zdrowo, nie? Skoro ci się podoba, nawet bardzo, to aż z przyjemnością zabieram się do czytania.
OdpowiedzUsuń"Głośno się śmiali toteż nie zwracali uwagi na młodszą siostrzyczkę Hazzy" - wybacz mi, jednakże nie rozumiem. Przyrostek jej nadany, czy jak? Jeśli zaś chodzi o Harry'ego, myślę, że powinno być tak "Głośno się śmiali [..] na młodszą siostrzyczkę Hazzy'ego."
kamera skierowana na Gemm? Reporterzy? Ojojoj, to się Harry wkurzy c; Ajajaj, nie reporterzy. Fani youtube! poczekajcie, poszukam tego filmiku... ale co wpisać w wyszukiwarkę? "Bad Girl. It's sister Harry Styles, celebrites, known with X Factor's." XD
***
Nic mi nie wyskoczyło! Oszuści! Pozwę was do sądu! To znaczy wyskoczyło, ale co innego! Nie ma Gemmy ;c
***
i to by było wszystko na dzisiaj. Cieszę się z powodu nowej notatki : )
Wyyyyyyyyyyyyyyyyyyybuchowego Nowego Roku życzę! XD