niedziela, 23 grudnia 2012

[16] - Masz tydzień na ujawnienie się.

Kaylee...
    Cicho jęknęłam, poprawiając się na czymś średnio miękkim. Podniosłam rękę, dotykając delikatnie głowy... Głowa... Boże, pękała mi z bólu. Jakby się paliła. Choć nie. To gardło się paliło, głowa wybuchała. I byłam tak strasznie spragniona. Brakowało mi nawet śliny w ustach. Myślałam, że umieram. W dodatku miałam ochotę zwymiotować. I ta pustka, ta cholerna pustka i niewiedza. Tylko jedno pytanie, wędrujące po mojej głowie: Co ja wczoraj robiłam? Albo dziś? W ogóle co dziś jest, rano czy wieczór? 
      Uchyliłam delikatnie powieki, jednak zaraz je zamknęłam, gdy oślepiły mnie promienie słoneczne. 
     Dzień, zdecydowanie dzień, pomyślałam, podciągając się. 
    Wyczułam papierosy i alkohol. W pierwszym odruchu pomyślałam, że siedzę obok Gemmy lub Arona. Zaraz jednak przypomniałam sobie, że Aron nie śmierdzi alkoholem, a Gemma mnie nie znosi i na pewno nie przebywała by tyle w jednym pomieszczeniu ze mną. Chyba, że jako złodziej i..
     Naszyjnik. O Boże, naszyjnik. I David. I klub, i ta tabletka, i to piwo i, o Boże, ja naprawdę odstawiałam striptiz? 
      Cholera, pomyślałam wściekła w myślach, znów to zrobiłam. W dodatku z własnej woli, sama łyknęłam tą tabletkę. 
      Znów jęknęłam, masując skroń i próbując coś jeszcze sobie przypomnieć. Na marne. Nic, kompletna pustka, ciemność. Zapragnęłam się niemal roześmiać - obiecywałam sobie, że już nigdy nie tknę alkoholu. Nigdy. Ani papierosów, a już tym bardziej narkotyków. Nie ma co, wierna swoim obietnicą chyba nie jestem. Boże, jak mogłam się tak dać zmanipulować?! Choć nie. On mną wcale nie zmanipulował. To moja głupota do tego doprowadziła. I to, że nie umiałam sie przeciwstawić. Jestem idiotką. Ja Kaylee Wihton oficjalnie oświadczam, że jestem największa idiotką na świecie. 
      Znów odważyłam się uchylić powieki, tym razem przygotowana na jasność. Chwilę trwało nim kolory zamieniły się w jakieś rysy, a rysy w kształty, tak, że po kilku minutach mogłam stwierdzić, że siedzę w jakimś samochodzie. Przed jakimś szpitalem, pod którym tłoczyło się mnóstwo ludzi, którzy zaś z kolei trzymali aparaty, kamery, mikrofony... Paparazzi, pomyślałam, przyglądając się im. 
     Zaraz jednak się wyprostowałam, dotykając dłonią włosów i rozglądając na boki, wystraszona. Na sobie miałam jedynie majtki i czyjąś marynarkę, która i tak nie zakrywała mi całkowicie biustu. Chwyciłam oba brzegi ubrania i skrzyżowałam je na piersiach, tym samym zakrywając. I wtedy dostrzegłam Liama. Siedział na miejscu kierowcy, miał zmarszczone brwi i bawił się jakąś rzeczą. Dopiero po chwili spostrzegłam co to jest.
      Moja peruka. Boże... Boże,nie..
   - Nazywasz się Kaylee Wihton - zaczął Liam, głosem wypranym z emocji. - Masz 15 lat, jesteś córką milionera. Od dziecka żyjesz na salonach, masz najdroższe ubrania, buty, samochody, domy... Chłopaka, również syna milionera, Martina Doonera... Posiadasz po prostu wszystko. Teraz nagle zniknęłaś, media nie wiedzą, gdzie  się znajdujesz, ani co robisz... Zniknęłaś po sex taśmie, którą, według mediów, nakręciłaś, tym samym zdradzając swojego chłopaka. Teraz, zamiast za wzorowe dziecko i przykład, robisz za dziwkę. Ukryłaś się przed światem, mając nadzieję, że zapomną. - Podniósł głowę, patrząc mi prosto w oczy. - Ale ze szmaty jedwabiu nie zrobisz. 
     Z trudem przełknęłam ślinę. Liam ciągnął dalej. 
    - Okłamywałaś nas - powiedział, jakby z trudem powstrzymując płacz. - Okłamywałaś nas wszystkich, cały czas. Po co? Po jaką cholerę się pytam?! - wrzasnął. Zagryzłam wargę, czując jak do oczu napływają mi łzy. - Byliśmy dla ciebie mili, staraliśmy się by było ci tu dobrze... Pomagaliśmy w sprzątaniu, bo chcieliśmy sprawić ci przyjemność, trochę ulżyć... Myśleliśmy, że musisz walczyć o jedzenie, że jesteś dzieckiem ulicy. Dlatego cię przyjęliśmy. By pomóc. A ty? - Pokręcił głową. Przez chwilę panowała cisza. - Podejrzewałem, że nie jesteś zwykła Kaytlin. Przyglądałem ci się od samego początku. Myślałem nawet, że jesteś jakąś fanką, dobrze grająca rolę. Ale to? Serio? Kaylee Wihton? - Znów pokręcił głową. - Tego juz nawet bym nie wymyślił. Boże... Kaylee Wihton.. - Rzucił we mnie peruką. - Jesteś zwykła szmatą, przyzwyczajoną, że ma wszystko i wszystko jej się należy. Szmata. Nic nie warta szmata.
      Utkwiłam wzrok w skrzynce biegów, z trudem powstrzymując się od płaczu. Bałam się spojrzeć mu w twarz. Wiedziałam, że ma rację - jestem szmatą i tego nie zmienię. Okłamałam ich dla własnej potrzeby. Nie zasłużyli na to, a ja nie zasłużyłam na nich. Wykorzystałam ich, bo tak mi się podobało, bo bałam się stawić czołu plotkom i światu, wolałam udawać zwykła dziewczynę. Zwykłą Kaytlin. Najgorszy błąd mojego życia, pomyślałam, łykając łzy. Boże, jak bardzo chciałam cofnąć czy i nigdy nie dopuścić do tego bym ich poznała, bym wyszła z tej garderoby.
     - I? - usłyszałam Liama. - Nic? Zero jakiekolwiek reakcji?
   Po chwili krótko się zaśmiał, po czym otworzył drzwi, wysiadając. Wzięłam głęboki oddech, kręcąc głową i gwałtownie mrugając - chciałam się pozbyć łez. W ostatniej chwili delikatnie chwyciłam go za rękaw bluzy, prosząc tym samym by ponownie usiadł. Chłopak zrobił to posłusznie. Oblizałam wargi, wciąż bojąc się podnieść wzrok. Wstydziłam się spojrzeć mu w oczy. Brzydziłam się swojego zachowania i całej siebie. Dopiero teraz zauważyłam jak bardzo zachowałam się egoistycznie.
      - Ja... - zaczęłam. Po chwili znów pokręciłam głową, po czym podniosłam głowę, oczy mając pełne łez. - Strasznie cię przepraszam. Wiem, że teraz, po tym wszystkim, moje słowa mogą ci się wydać puste, nic nie warte... Ja to wiem i rozumiem. Zachowałam się podle, egoistycznie i masz prawo uważać mnie za szmatę. Sama się za taką uważam. Ja naprawdę nie chciałam was okłamać, nie planowałam, że wejdę do waszego domu i powiem ' hej, mam na imię Kaytlin i chcę być waszą sprzątaczką'. Nie, to nie tak. Wuj, mój wuj, a wasz menadżer kazał mi być Kaytlin. Kiedy mieliście koncert, zamknął mnie w garderobie, a ja stamtąd uciekłam, przebierając się za Kay.  Potem, w nocy wuj odnalazł mnie i zabrał do domu. Nie wiedzieliśmy, że nie będziecie spać. Nie chcieliśmy, nie mieliśmy w planach was okłamywać. Naprawdę. Rano od razu miałam stamtąd wyjść. Wuj zabronił mi ujawniania się, nie miałam wyjścia...
      - Oczywiście, że miałaś - przerwał mi Liam. - Mogłaś po prostu mu się przeciwstawić. My tak robimy codziennie. Nie dajemy sobą manipulować. To nasz szef, ale nie zamierzamy tańczyć tak jak nam zagra.
     Pokręciłam głową, już nie hamując łez. Wzięłam głęboki oddech, szlochając. Liam jakby złagodniał, poprawił się na fotelu i spojrzał na mnie wręcz  z litością. Nienawidziłam tego, lecz nie mogłam przecież zacząć się z nim kłócić o jedno spojrzenie. Wierzchem dłoni wytarłam tylko mokry policzek, pociągnęłam nosem, po czym odpowiedziałam:
     -  Wiem, tylko... Och, pewnie teraz jeszcze bardziej zaczniesz mną gardzić i uważać mnie za nic, ale taka prawda. Chciałam wreszcie zasmakować jak to jest żyć zwyczajnie. Wiesz... Pierwszy raz u was sama przygotowałam sobie ubranie czy zrobiłam jedzenie. Pewnie teraz pomyślisz, że nie dość, że mam wszystko to jeszcze narzekam. Ale... To jest tak, że ja nigdy nie mogłam zrobić nic sama. Zawsze kogoś od tego miałam. Wszystko za mnie wykonywali, a ja miałam po prostu być. Tak samo z prywatnością. Większa połowa tego co o mnie mówią, to nie prawda. To plotki. - Spojrzałam mu w oczy. - Zanim was poznałam, myślałam, że jesteście tylko pustymi bachorami, śpiewającymi jakieś tandetne piosenki. Myliłam się. Ale tak właśnie stworzył was świat, show biznes. I za takich ma was połowa świata, bo biorą wszystko co podają media. Ja wiem, że to żadne wytłumaczenie... Bo nic nie może wytłumaczyć tego kłamstwa... Ale proszę, postaraj się mnie przynajmniej zrozumieć. Strasznie cię przepraszam. Nie zrobiłam tego na złość, żeby potem mieć co opowiadać w wywiadach czy móc się z was ponabijać... Ja tylko chciałam zobaczyć jak to jest.
    Przełknęłam głośno ślinę, próbując się uspokoić. Nie chciałam się rozpłakać, a już na pewno nie chciałam go tym sposobem wziąć na litość. Wstydziłam się tego płaczu, wstydziłam się samej siebie. Tego co zrobiłam. Chłopcy chcieli dla mnie jak najlepiej.. A ja tak po prostu ich wykorzystałam. Pierwszy raz czułam się tak źle. Często kłamałam - musiałam. Jak każdy w tym biznesie. Ale dotychczas nie brałam sobie tych kłamstw do serca. A teraz... Teraz coś we mnie pękło. Nienawidziłam siebie za to co zrobiłam.
     Otarłam łzy wierzchem dłoni, po krótkiej chwili ciągnąc:
    - Przepraszam cię. Rozumiem jak teraz wywalisz mnie na bruk, rozpowiesz wszystko chłopakom i mediom... Ja to rozumiem. i uważam, że mi się należy, a nawet, że to za mało za to jak was oszukałam.
     Liam przyglądał się mi w liczeniu, jakby się namyślając. Spoglądał na mnie jednocześnie ze wściekłością i litością. Tym bardziej starałam się uspokoić - byle tylko tak na mnie nie patrzył, nie z tą cholerna litością. Bo tutaj nie ma czego współczuć. Chyba, że głupoty.
      Przez kilka sekund, minut panowała cisza, przerywana tylko moim szlochem. Wreszcie Liam odwrócił ode mnie wzrok, pocierając twarz, by po chwili powiedzieć, wciąż na mnie nie patrząc:
    - Zrobimy tak. Nic nie powiem chłopakom ani mediom, nikomu... - Tu spoglądnął na mnie, prosto w oczy. - O ile sama się przyznasz. Masz tydzień na ujawnienie się. Jeśli tego nie zrobisz sama, to ja powiem im prawdę.
    Pokiwałam gorliwe głową, pociągając nosem. Liam nawet na mnie nie patrząc, wysiadł z  samochodu trzskając drzwiami i naciągając na głowę kaptur, by ukryć się przed paparazzi.
     Opadłam na siedzenie, wycierając łzy.
     Zrobię to. Powiem im. I to jak najszybciej. W dupie mam wuja, oni mają znać prawdę. Oni zasługują na prawdę.
***
    Pokręciłam głową z niedowierzaniem, wpatrując się w teraz zamkniętego laptopa. 
   Boże, co ja narobiłam, pomyślałam zrozpaczona. Zrujnowałam mu życie... Boże... Liam miał rację. Jestem szmatą. Docisnęłam dłoń do ust, by zatamować szloch. Harry mnie stamtąd zabrał, uratował... Gdyby nie on, teraz może leżałabym w łóżku wykorzystywana przez jakiegoś naćpanego typka.  A on... Tam wszedł, znalazł mnie i zabrał z tego miejsca. A ja? Nie dość, że go okłamywałam, że go tak wykorzystywałam... To teraz jeszcze... Ośmieszyłam go. Przez co? Przez moją głupotę, przez pragnienie 'oderwania' się od rzeczywistości. I proszę. Rzeczywiście się oderwałam. Szkoda tylko, ze tym sposobem niszczyłam wszystko. I siebie, i ich - One Direction. 
     Zagryzłam wargę, znów kręcąc głową. Podeszłam szybko do laptopa, znów go otwierając. Natychmiast wyskoczyła mi owa stronka plotkarska. W roli główniej - Harry ciągnący pół nagą 'dziwkę'. 
    - Harry... - zaczęłam, drżącym głosem. Gwałtownie odwróciłam się do stojącego za mną osiemnastolatka, mając już łzy w oczach. - Boże, Harry.. Przepraszam.... Przepraszam! 
     Chłopak wpatrywał się w zdjęcie, na którym widnieliśmy oboje. Był wręcz czerwony ze złości, ręce miał zaciśnięte w pięści, ciężko oddychał. Miał zmrużone oczy i zaciśnięte zęby. 
    - Nie wiedziałam, że to się tak skończy... - szepnęłam. 
    Harry prychnął, przenosząc wzrok na mnie. Był wściekły. Bardzo wściekły. 
     - Oczywiście, że nie wiedziałaś. - odpowiedział ze złością. - Bo skąd miałaś wiedzieć? Olać rzeczywistość, najlepiej się najebać i mieć wszystko w dupie. Niech cię ktoś przeleci, okradnie, albo w ogóle porwie... Co z tego? Nie wiedziałaś. Bo przecież nie miałaś prawa. Skąd mogłaś podejrzewać, że gdy wejdziesz do jakiegoś pieprzonego klubu, z jakimś kolesiem, który dawał dragi Gemmie i zjesz tabletkę, coś ci się stanie? Przecież to taki przyjazny facet. Tak kocha ludzi i dba o ich bezpieczeństwo. 
     Przełknęłam ślinę, a Harry wziął głęboki oddech, pocierając twarz. Po chwili uderzył w ścianę, tak mocno, że aż podskoczyłam. 
     - Chcesz powtórzyć los Gemmy?! - wrzasnął Loczek. - Chcesz tak samo wylądować na odwyku, będąc uzależniona od narkotyków, alkoholu?! Chcesz być prostytutką, szlajać się z takim... Takimi ćpunami?! Na tym ci zależy?! To nie jest nic dobrego, uwierz. Gemma może przez to stracić życie. Ty mogłaś dziś. Może nie od razu... Ale mogłaś wpaść w to gówno, tylko dlatego, że...? Że co? Że chciałaś zasmakować jak to jest?! Jak to jest być ćpunką?! Na chwilę się od tego oderwać, porobić za striptizerkę, wziąć udział w orgii, a na koniec obudzić się w kuble na śmieci?! - Tu zamilkł, patrząc mi prosto w oczy. Po chwili pokręcił głową, kontynuując, już spokojniej. - Ja nie chcę tego przeżywać po raz drugi. Nie chcę mieć i ciebie na karku, na sumieniu. Wystarczy mi Gemma. - Rozstawił szeroko ramiona. - Zresztą, nie biorę za ciebie odpowiedzialności. Nic dla mnie nie znaczysz, ty tylko tu pracujesz. Równie dobrze mógłbym cię tam zostawić, by obudziła się nie wiadomo gdzie i nie wiadomo z kim. Byś wpadła w to gówno. Nie jestem za ciebie odpowiedzialny. Gdyby nie ty, nie byłoby tego całego zajścia. Powinienem od razu wywalić cię na zbity pysk. - Tu opuścił ramiona, cofając się do drzwi. - Ale dam ci jeszcze jedną szansę. Wiem, że nie jest łatwo, mając w domu dziewczynę ćpunkę, która ma przecież takie zajebiste życie... Ale postaraj się tego nie spieprzyć, okey? 
    Po czym wyszedł trzaskając drzwiami. Dopiero teraz pozwoliłam sobie na płacz, uwalniając wszystkie swoje emocje - wstyd, strach, smutek, złość i obrzydzenie do samej siebie. 
______________
Od Boddie:  Podoba mi się :D Znowu długi... Ciągle mi wychodzą takie długie... I nie umiem tego powstrzymać, więc... Będziecie się chyba musieli trochę pomęczyć xd ;/ ;p Ale mam nadzieję, że się wam podoba :D

8 komentarzy:

  1. Świetne! Zapraszam do siebie! http://im-a-dragon.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Umiecie zaskakiwać, nie ma co! ;3
    Zaczynamy męczenie.
    Wyłapuje na początku... błąd? cóż, nie sądzę, ale warto zwrócić uwagę. mam nadzieje, że na tym się zatrzyma moja wyliczanka xD
    "poprawiając się na czymś średnio miękkim" - ? a można tak wybierać? "poprawiając się na czymś pół i 1/4 miękkim" xD "poprawiając się na sztywnym materiale". nie poprawiam, broń Boże, tylko... wyrażam protest xD
    Następne zdanie... noo, w końcu dwa błędy to nie depresja, nie? :D
    "Jakby paliła"... w sumie to zdanie nie jest złe, jednakże chodzi tu o stylistykę. kurczę... no, o etykę zdania.
    "Głowa płonęła mi żywym ogniem" - od razu nasuwa się pytanie - "Co dalej?" ;p
    teraz wczuwanie się w Kay jest dziecinnie proste - wszyscy z nas czuli pustkę w ustach o poranku! xD
    i tu jest ten najlepszy moment!
    "Oślepły mnie promienie słoneczne" czy jakoś tak i zaraz po tym "Dzień [...] dzień [...]"
    promienie słoneczne w nocy! ech, Kay to zdecydowanie najlepsza bohaterka! XD
    Gdy Liamuś wścieka się na Kay (kur*a, zabije go! m o j ą Kay wyzywać od szmat? Pff!) w "Jesteś zwykłą szmatą" ; D zjadło ci jedno "ą" ; p
    nie, nie czytam! to okrpne! pff! jak można się tak krzyczeć na biedną Kay? pff, pff, pff! trzy razy nie dla Liama, odpada! Kay przechodzi do finału ♥
    znowu genialne wcięcie z pseudonimem "Loczek" ; d
    oboje (Kay! ♥ i Harry.. pff) oglądają stronę plotkarską. chliip. i Harry (kur*a, jak można wrzeszczeć na biedną Kay? gizas, dopadnę go! wiem gdzie mieszka i zabiije! albo nie, będę torturować... godzinami... w lochach w Hogwarcie... buahahaha!)wrzeszczy na nią! i wtedy jest taka akcja "wrzasnął/krzyknął/beknął Loczek". wrzeszczę na kolegę "Misiaczku, jak mogłeś!" xD coś tak... nie pasuje, no nie? właśnie o to chodzi. rozumiem, że trzeba zamieniać imiona, ale "wrzasnął chłopak/nastolatek" - to nie taka obraźliwa nazwa dla gwiazdy, nie? ; pp
    NIE! TO OKROPNE! HARRY PRZEKLINA? OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO
    szkoda, że na Kay! pff!
    jeju, Kay płacze. ;(
    no, to by było na tyle...
    trzymam kciuki za Kay!
    A wam życzę Wesołych Świąt i Ekstra Sylwestra!
    no i weny... dużo weny... zabójcza dawka weny! XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahha, rozwalasz mnie xD Boże, stworzyłam beznadziejną postać xD Hahhaha, o kurde.. xd
      Dzięki za wypomnienie wszystkich błędów :D
      A co do tych promieni słonecznych i wgl... To już wtedy był dzień, nie noc ;D Dzień :D Gemma została zabrana co prawda w nocy, ale Kay nie obudziła się od razu, dopiero tak przed południem... Ale moja wina, mogłam wspomnieć, więc w sumie ten błąd jets jak najbardziej nie miejscu właściwie... xD Ale jeszcze raz dzięki, hah :D

      Usuń
    2. b e z n a d z i e j n ą postać? mam nadzieje, że to nie do Kay! ♥ w swoim opowiadaniu o niej wspomnę... buahahaha xd dalekie korzenie z moją bohaterką... no, widać, że z Kay jestem spokrewniona - spanie do południa, to jest to! ♥

      Usuń
    3. Hahahah, w sensie, że taką nieco głupkowatą ;D xd Hahaha, wspominaj, wspominaj, będzie mi miło :D

      Usuń
  3. Dobra, dobra... a jak z tym webgadugadu? jestem skłonna podać swój numer ;o
    Kristen, bohaterka. A więc Kay będzie siostrą szwagra babci kuzyna drugiego męża córki kuzyna ciotecznego. ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh... Ale ten... Ja tego nie mam ;D Dopiero założę xD
      Heh, Spk ;D

      Usuń
    2. Daje ci dzień... wtedy wybuchnę! będę cię nachodzić! ;P namierzę twój adres IP... buahahaha! XD

      Usuń