Kaylee...
Po raz kolejny pokręciłam głową, z trudem łapiąc oddech, poprzez szloch. Chciałam, a jednocześnie nie mogłam przestać patrzeć na posiniaczone, wychudzone i pokaleczone ciało Gemmy. Leżała, bez przytomności w szpitalu, już chyba dzień. Harry, jako jej rodzina, został powiadomiony o tym natychmiast, kiedy akurat wracaliśmy z próby. Teraz patrzył przez okno, lekko kiwając się w przód i tył, jakby dla uspokojenia. Byliśmy tu już około 4 godziny. Pozostali znajdowali się na korytarzu. Lekarz nie pozwolił im wejść, bo podobno byłoby za 'tłoczno'. Spoko, szkoda tylko, że Gemma i tak nie jest przytomna.
Siedziałam, trzymając ją za dłoń i ocierając co chwila łzy. W duchu modliłam się by przeżyła. Jej stan był krytyczny. Złamana noga, kilka żeber, cała w siniakach i wciąż na haju. Najprawdopodobniej od kilku dni nie była w ogóle 'świadoma' - co kilka godzin wstrzykiwali jej narkotyki. Kiedy już prawie się otrząsnęła z jednej dawki, dostawała drugą. W dodatku była podczas tego bita. Kiedy ją znaleźli nawet nie zareagowała. Nie poruszyła się, nie spojrzała na nich - nic. Pewnie spodziewała się podania kolejnej dawki, co było już u niej codziennością.
Była torturowana, bita, poniżana, na skraju wytrzymałości. Gdyby jej nie znaleźli, teraz leżałaby zakopana pod ziemią. Z trudem oddychała, gdy ją wynosili nie miała siły nawet na podniesienie głowy. I podczas, gdy ja spałam z jej bratem, ona walczyła o życie. Kiedy ja objadałam się ciasteczkami i innymi, ona dostawała kolejną dawkę, podczas której jeszcze znęcali się nad nią. I nawet o niej nie pomyślałam, pewna, że teraz wychodzi na nową drogę. Ciekawe, czy w ogóle zorientowałabym się za dwa miesiące, że nie żyje. Jezu... Praktycznie to moja wina. Mogłam się nią zainteresować. Przecież to moja przyjaciółka. Nie mogę jej stracić. Ona nie zasługuje na taką śmierć, w takim wieku. Kurna, chciałabym by tamci skurwiele przeżyli to samo, bo śmierć dla nich to za mała kara. Zniszczyli jej życie. Kurwa, już nie tyle zniszczyli, co Gemma może teraz umrzeć.
Cholera, przecież ona nie zginie. Będzie żyła. I już. Da radę, na pewno. Boże, gdybym się spróbowała z nią skontaktować... Gdybym tam pojechała... Gdybym ją odwiedziła, cokolwiek.. Może inaczej by się to skończyło. Nie może umrzeć przez NICH.
Nagle drzwi otwarły się z cichym skrzypnięciem. Natychmiast podniosłam głowę, ściskając mocniej dłoń Gemmy, jakby w obawie, że gdy odwrócę od niej wzrok, ona ucieknie. Harry nawet nie zareagował, wciąż kiwając się w przód i tył.
Do pokoju wszedł Zayn, blady jak ściana, z czerwonymi, przez płacz oczami. Włosy miał w nieładzie, ubranie posiadał zmięte. Ręce trzęsły mu się, oddychał z trudem. Widząc Gemmę, aż zaniemówił, cofnął się o krok, kręcąc głową. Przełknął głośno ślinę, biorąc głęboki wdech, na uspokojenie i podchodząc o dwa kroki.
Wstałam, i nagle cały smutek i żal zniknął, a zastąpiła go wściekłość. Po tym wszystkim co zrobił, jak ją zranił, jeszcze tu przychodzi?! Nie dość, że podczas jej nieobecności lizał się z byłą, to jeszcze... To jeszcze ją to umieścił.
- Spierdalaj - warknęłam, puszczając Gemmę.
Zayn przeniósł wzrok na mnie, Wyglądał, jakby był w obłędzie. Cały się trząsł, spojrzenie latało mu po przedmiotach, ostatecznie zatrzymując się na twarzy blondynki.
- Kaylee... - zaczął.
- Spierdalaj, powiedziałam! - wrzasnęłam. - Spierdalaj do tej swojej dziwki! Jak w ogóle możesz tu jeszcze przychodzić?! Po tym co jej zrobiłeś! Co, chcesz popatrzyć, jak dzięki tobie walczy o życie?! Bo to jest przecież takie zabawne! Już pomijając to, że.. Że ty ją tam dałeś.. Umieściłeś.. Jesteś skończonym dupkiem! To wszystko przez ciebie! I jeszcze liżesz się z tą szmatą, Perrie! Co, już nie można się przespać z Gemmą, to chodźmy do tej Edwards? Gemma przez ciebie cierpi, nie zauważyłeś?! Była tam torturowania i bita, cały czas dostawała dawki i zamiast od uzależniać się, wpadła w to bardziej! Podczas gdy ty lizałeś się w najlepsze z Perrie! Teraz Gemma wróciła, więc co? Niech zgadnę, rzuciłeś Perrie? Jesteś żałosny. Dupek!
Zayn podniósł dłonie w geście 'spokojnie', czym tylko bardziej mnie rozzłościł.
- Kaylee, proszę... - znów zaczął, ale nie dałam mu skończyć.
Podeszłam do niego bliżej, wściekła. Harry dalej nie reagował, wpatrując się w okno, a Zayn lekko się cofnął, zagryzając wargę. Wzrok latał mu ode mnie do Gemmy. Wciąż się cały trząsł i ciężko oddychał.
- Chcesz ją bardziej zranić?! - przerwałam mu, wciąż wrzeszcząc. - Gdyby nie ty, nie leżałaby tu!
- Chciałem dobrze! - odpowiedział, równie głośno mulat tym razem już całkowicie skupiając wzrok na mnie.
Stanęłam, kręcąc głową, po czym wskazując delikatnie na śpiącą dziewczynę.
- Rozumiem, że dla jej dobra liżesz się też z Perrie? Upokarzasz ją publicznie? - odparłam cicho, po chwili.
Szatyn spojrzał na mnie zrezygnowany, opuszczając dłonie. Wziął głęboki oddech, oblizując usta.
- I jeszcze tu przychodzisz, jakbyś nie zranił jej wystarczająco - szepnęłam. - Jak myślisz jak zareaguje, kiedy się dowie, że ją zdradziłeś? Wybuchnie śmiechem i zacznie skakać ze szczęścia? Na twoim miejscu spieprzałabym stąd i zapomniała o niej, bo tylko ją niszczysz. Zamiast jej pomagać, rujnujesz jej życie, ale ona tego nie powie, ponieważ cię kocha. I pewnie nawet ci wybaczy to, ze kiedy walczyła o życie, w miejscu do którego ją wysłałeś, ty lizałeś się z byłą. Jakby ona była śmieciem. - Pokręciłam głową, zagryzając wargę, by się nie rozpłakać, jednak już po chwili z moich oczu poleciały łzy. Gdy po raz kolejny się odezwałam, głos mi drżał, co chwila przerywany szlochem, jednak o wiele głośniejszy niż przedtem. Znów zaczęłam wrzeszczeć. - Naprawdę myślisz, że...
Nagle przerwał mi jakiś cichutki, słaby głosik, z drugiego końca pokoju. Zamarłam, przestałam płakać, nie mogąc uwierzyć w to co słyszę. Przez chwilę nawet nie oddychałam. Zayn również zamarł, wpatrując się w osobę za moimi plecami. Jego oczy były zaszklone, przestał drżeć, przestał się w ogóle ruszać.
Powoli odwróciłam się, z trudem łapiąc oddech.
- Kaylee... Myślę.. Że wystarczy - wychrypiała z trudem Gemma.
Uparcie wpatrywała się we mnie, jakby celowo ignorując Zayna. Ledwo mrugała. Wiedziałam, jak trudno jest jej unikać wzrokiem mulata. Zacisnęła zęby i dłonie na pościeli. Aż dziwne, że miała na to sił. Widząc jej wychudzoną i zmarnowaną twarz, po raz kolejny wybuchnęłam płaczem, przyciskając rękę do ust i kręcąc głową. Ona żyje. Gemma żyje. I ma siłę mówić! Jezu.. Spokojnie.
Nagle ktoś mnie objął od tyłu, jedną ręką przytrzymując obie moje dłonie, jakby bał się, że go uderzę, a drugą obejmując mnie w talii i przyciskając do siebie. Poczułam jego usta na w swoich włosach, kiedy cicho i spokojnie powiedział, bym wyszła. A potem po prostu wyciągnął mnie z pokoju, niemal ciągnąc moje stopy po ziemi. Gemma nadal uparcie wpatrywała się we mnie, nawet gdy Harry wyciągnął mnie z pomieszczenia. Przez szybę widziałam wyraz jej twarzy.Odmalowała się na niej złość, jednak nadal nie odrywała ode mnie spojrzenia. Wiedziałam, że nie jest zła na mnie, ani na Harry`ego, jednak zabolało mnie to. Chciałam do niej wrócić i znów siedzieć przy jej łóżku, ale zdawałam sobie sprawę z tego, że nigdy nie wyrwałabym się Harry`emu, więc nawet nie próbowałam. Ten ciągle mnie przytulał, tym razem kołysząc się ze mną i mówiąc coś w moje włosy. Najprawdopodobniej próbował mnie pocieszyć. Puścił moją talię, trzymając jednak za nadgarstki i jednocześnie przyciskając do siebie. Drugą dłonią ocierał moje łzy i delikatnie gładząc moje włosy. Wokół słyszałam głos Nialla, który jednak natychmiast został uciszony przez Liama.
Przez ściany pokoju było słychać krzyki Gemmy. Nie można było zrozumieć do dokładnie mówić, lecz jej głos z powodzeniem roznosił się po korytarzu. W pewnym momencie Harry obrócił mnie przodem do siebie, dociskając do swojego torsu. Załkałam mocniej, dłonie zaciskając na jego koszulce.
Zayn podniósł dłonie w geście 'spokojnie', czym tylko bardziej mnie rozzłościł.
- Kaylee, proszę... - znów zaczął, ale nie dałam mu skończyć.
Podeszłam do niego bliżej, wściekła. Harry dalej nie reagował, wpatrując się w okno, a Zayn lekko się cofnął, zagryzając wargę. Wzrok latał mu ode mnie do Gemmy. Wciąż się cały trząsł i ciężko oddychał.
- Chcesz ją bardziej zranić?! - przerwałam mu, wciąż wrzeszcząc. - Gdyby nie ty, nie leżałaby tu!
- Chciałem dobrze! - odpowiedział, równie głośno mulat tym razem już całkowicie skupiając wzrok na mnie.
Stanęłam, kręcąc głową, po czym wskazując delikatnie na śpiącą dziewczynę.
- Rozumiem, że dla jej dobra liżesz się też z Perrie? Upokarzasz ją publicznie? - odparłam cicho, po chwili.
Szatyn spojrzał na mnie zrezygnowany, opuszczając dłonie. Wziął głęboki oddech, oblizując usta.
- I jeszcze tu przychodzisz, jakbyś nie zranił jej wystarczająco - szepnęłam. - Jak myślisz jak zareaguje, kiedy się dowie, że ją zdradziłeś? Wybuchnie śmiechem i zacznie skakać ze szczęścia? Na twoim miejscu spieprzałabym stąd i zapomniała o niej, bo tylko ją niszczysz. Zamiast jej pomagać, rujnujesz jej życie, ale ona tego nie powie, ponieważ cię kocha. I pewnie nawet ci wybaczy to, ze kiedy walczyła o życie, w miejscu do którego ją wysłałeś, ty lizałeś się z byłą. Jakby ona była śmieciem. - Pokręciłam głową, zagryzając wargę, by się nie rozpłakać, jednak już po chwili z moich oczu poleciały łzy. Gdy po raz kolejny się odezwałam, głos mi drżał, co chwila przerywany szlochem, jednak o wiele głośniejszy niż przedtem. Znów zaczęłam wrzeszczeć. - Naprawdę myślisz, że...
Nagle przerwał mi jakiś cichutki, słaby głosik, z drugiego końca pokoju. Zamarłam, przestałam płakać, nie mogąc uwierzyć w to co słyszę. Przez chwilę nawet nie oddychałam. Zayn również zamarł, wpatrując się w osobę za moimi plecami. Jego oczy były zaszklone, przestał drżeć, przestał się w ogóle ruszać.
Powoli odwróciłam się, z trudem łapiąc oddech.
- Kaylee... Myślę.. Że wystarczy - wychrypiała z trudem Gemma.
Uparcie wpatrywała się we mnie, jakby celowo ignorując Zayna. Ledwo mrugała. Wiedziałam, jak trudno jest jej unikać wzrokiem mulata. Zacisnęła zęby i dłonie na pościeli. Aż dziwne, że miała na to sił. Widząc jej wychudzoną i zmarnowaną twarz, po raz kolejny wybuchnęłam płaczem, przyciskając rękę do ust i kręcąc głową. Ona żyje. Gemma żyje. I ma siłę mówić! Jezu.. Spokojnie.
Nagle ktoś mnie objął od tyłu, jedną ręką przytrzymując obie moje dłonie, jakby bał się, że go uderzę, a drugą obejmując mnie w talii i przyciskając do siebie. Poczułam jego usta na w swoich włosach, kiedy cicho i spokojnie powiedział, bym wyszła. A potem po prostu wyciągnął mnie z pokoju, niemal ciągnąc moje stopy po ziemi. Gemma nadal uparcie wpatrywała się we mnie, nawet gdy Harry wyciągnął mnie z pomieszczenia. Przez szybę widziałam wyraz jej twarzy.Odmalowała się na niej złość, jednak nadal nie odrywała ode mnie spojrzenia. Wiedziałam, że nie jest zła na mnie, ani na Harry`ego, jednak zabolało mnie to. Chciałam do niej wrócić i znów siedzieć przy jej łóżku, ale zdawałam sobie sprawę z tego, że nigdy nie wyrwałabym się Harry`emu, więc nawet nie próbowałam. Ten ciągle mnie przytulał, tym razem kołysząc się ze mną i mówiąc coś w moje włosy. Najprawdopodobniej próbował mnie pocieszyć. Puścił moją talię, trzymając jednak za nadgarstki i jednocześnie przyciskając do siebie. Drugą dłonią ocierał moje łzy i delikatnie gładząc moje włosy. Wokół słyszałam głos Nialla, który jednak natychmiast został uciszony przez Liama.
Przez ściany pokoju było słychać krzyki Gemmy. Nie można było zrozumieć do dokładnie mówić, lecz jej głos z powodzeniem roznosił się po korytarzu. W pewnym momencie Harry obrócił mnie przodem do siebie, dociskając do swojego torsu. Załkałam mocniej, dłonie zaciskając na jego koszulce.
***
Jęknęłam, kręcąc się na czymś miękkim. Przekręciłam głowę w lewo, po czym z cichym sykiem obróciłam się tyłem do źródła światła. W głowie mi huczało, cała byłam obolała, jednak najgorszy ból rozchodził się od brzucha. Odruchowo złapałam się za niego, drugą dłonią pocierając twarz. Najprawdopodobniej zasnęłam, ale i tak wciąż byłam zmęczona. W mojej głowie panował mętlik, natłok myśli, wspomnień i emocji. Wszystko się ze sobą mieszało, a ja nie miałam nawet siły tego uporządkować. Naciągnęłam kołdrę na głowę, pragnąc odizolować się od światła i nagle wszystko sobie przypomniałam.
Gemma. Jest w szpitalu, w stanie niemal krytycznym. Była torturowana, w tym szpitalu odwykowym czy coś. I byłam tam u niej. A potem wyciągnął mnie Harry, bo przyszedł Zayn. I...
Nie, no chyba nie zasnęłam. Przecież nie mogłam zasnąć. Cholera. Gdzie ja w ogóle jestem? I dlaczego nie przy Gemmie, akurat teraz, kiedy mnie potrzebowała? Nie ma co, genialna przyjaciółka, doprawdy.
Natychmiast wyprostowałam się, odrzucając kołdrę i niemal panicznie rozglądając się dookoła.
Znajdowałam się w swoim pokoju i najprawdopodobniej było popołudnie. Słońce wisiało już dość wysoko na niebie.
- Nareszcie wstałaś - przywitał mnie Harry.
Siedział naprzeciwko mnie, opierając się o kolumnę. Jedną nogę miał spuszczoną za krawędź łóżka i delikatnie nią machał. Drugą posiadał zgiętą i opierał na niej ramię, w którym trzymał szklankę wody. Patrzył na mnie niemal ze złością i lekkim strachem, w którym jednak dopatrzyłam się delikatnej troski. Ubranie posiadał zmięte, włosy w nieładzie. Niesforne loczki opadały mu na oczy, częściowo zasłaniając widok. Mimo to zauważyłam u niego wory, był okropnie blady. Mogłam się założyć, że nie spał całą noc, siedząc tu. Głupota. Był przecież potrzebny siostrze.
- Zabrałeś mnie od Gemmy? - zapytałam ostro.
Harry uśmiechnął się lekko, kpiąco.
- Bez braku przytomności tylko tam zawadzałaś - odparł.
Jęknęłam.
- Mogłeś mnie obudzić, a nie wywozić! - odpowiedziałam z wyrzutem.
Tym razem chłopak zaśmiał się cicho, również z kpiną. Spojrzał na mnie z dziwnym błyskiem w oku, nie przestając się delikatnie uśmiechać.
- Uwierz, sugerowałem by cię spoliczkować, ale chłopcy mi nie pozwolili - powiedział, dodając. - Zresztą ciesz się, że jakoś cię odratowałem od lekarza.
Podniosłam brew, przekrzywiając głowę.
- Bali się zapadłam w śpiączkę czy po prostu aż tak dziwnie zasnęłam? - spytałam, również uśmiechając się lekko, jednak bez tej kpiny, którą widziałam u Harry`ego.
Znowu się taki stał - taki zimny. Wcześniej jakoś okazywał mi choć trochę sympatii - na osobności, ale jednak. Już nie wspominając o sytuacji w szpitalu. Może robił tak przed Gemmą, żeby, nie wiem, choć trochę ją pocieszyć, że przestaliśmy się już kłócić.. Nie wiem. A może po prostu coś go tknęło, po tym jak jego siostra niemal umarła, ale po pewnym czasie znów stał się taki jak wcześniej. Przedtem, gdy byliśmy sami, okazywał mi nawet czułość - wtedy, kiedy leżeliśmy w schowku. W jego oczach było to co kiedyś widziałam u Martina. To samo ciepło. I nie wiem jak by się to skończyło, gdyby nie przeszkodził mu Niall. Może teraz wszystko byłoby inaczej?
Z twarzy Harry`ego znikł uśmiech.
- Ty nie zasnęłaś, tylko zemdlałaś - Prawie warknął.
Spojrzałam na niego zdziwiona, marszcząc brwi i bezskutecznie próbując sobie przypomnieć ową sytuację. Po chwili pokręciłam jednak głową.
Czyżby był na mnie zły na zemdlenie? Może chodziło mu o to, ze przeze mnie został odciągnięty od Gemmy? Sama byłam na siebie zła za to, że nie ma mnie przy niej. Co prawda wtedy nie miałam na to żadnego wpływu, bo nawet nie pamiętam, kiedy zemdlałam, ale i tak byłam zła.
- Nie pamiętam - powiedziałam niemal bezgłośnie, spoglądając na niego z lekkim przestrachem.
Chłopak wzruszył ramionami podając mi szklankę wody oraz jakąś tabletkę. Natychmiast wręcz odskoczyłam, patrząc na niego zszokowana. Już przestałam mieć taką ochotę na ćpanie. Po tym co się stało Gemmie, po tym co przeżyła... Obiecałam sobie, że już nigdy nie wezmę drag do ust. Nigdy.
Harry westchnął, wpatrując się we mnie, jak w idiotkę.
- To na ból głowy - wyjaśnił, wzruszając ramionami. - Pewnie go odczuwasz. - Kiwnęłam głową, jednak nie sięgnęłam po tabletkę. Szatyn przekręcił oczami. - Jezu, spokojnie. Nie stracisz po tym przytomności. Nie naćpałbym cię.
Spojrzałam na niego z ukosa, po chwili wzięłam jednak i szklankę i tabletkę. Przez chwilę obracałam ją w palcach, po czym biorąc głęboki wdech, wrzuciłam do ust. Teraz niemal mnie to brzydziło. Głupie - wiedziałam, że od takiej jednej tabletki nie zginę i tylko mi się polepszy, a jednak, wiedząc co spotkało Gemme, bałam się jej przyjąć. Żałosne, wiem. Przedtem wręcz je wykradałam, byle tylko wziąć, teraz się tego brzydzę.
Podniosłam szklankę do ust, opadając na poduszki. Harry przyglądał mi się z uwagą, bawiąc się dłońmi. Śledził każdy mój ruch. Ciężko oddychał, miał zaciśnięte zęby. Był zdenerwowany i wściekły. Starając się nie zwracać na niego uwagi, zaczęłam popijać tabletkę.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że jesteś w ciąży? - wychrypiał wreszcie chłopak.
Niemal wyplułam wodę, krztusząc się. Poklepałam się po piersi, patrząc na niego z niedowierzaniem i wciąż próbując złapać oddech.Harry przypatrywał się moim 'zmaganiom' bez wyrazu, czekając aż wreszcie odpowiem.
Nie. On chyba nie mówił na poważnie. No proszę was. Kurna, dziecka mu się zachciało. Żałosne.
- W czym kurwa? - zapytałam ze złością.
Jak mógł w ogóle myśleć, że byłam w ciąży?! Wiedziałabym o tym. Nie byłam w niej, na pewno. Jezu, błagam. To było aż za bardzo żałosne.
- W ciąży - powtórzył spokojnie Harry.
Przez chwilę patrzyłam na niego z niedowierzaniem, po czym...
Zaczęłam się śmiać. Opadłam głębiej w poduszki, rozlewając wodę i nie mogąc przestać się śmiać. Chłopak wciąż bez ruchu przypatrywał mi się, nic nie mówiąc. Chwilę trwało nim złapałam oddech, jednak co spojrzałam na szatyna, znów zaczynałam się śmiać.
Bo to było niemożliwe. Nie mogłam być w ciąży. I niby dlaczego miałam być?! Bo zemdlałam?! To ze stresu. Za dużo jak na jeden dzień. Za dużo - odkrycie, że Gemma była torturowana, że jest w stanie krytyczny, jej przebudzenie, Zayn.. Za dużo. Proste i logiczne.
- Skąd to wiesz?! - wykrztusiłam w końcu. - Robiłeś mi test ciążowy, gdy spałam?!
Harry spojrzał na mnie bez wyrazu. Bez emocji, zniknęła nawet wściekłość. Tak jakby przybrał jakąś maskę, która odbierała mu wszystkie emocje.
- Masz wszystkie objawy - odparł cicho.
Podniosłam brew.
- To, że zemdlałam nie znaczy...
- Cholera, ale ty nie tylko zemdlałaś! - wręcz wrzasnął ze złością, zaraz jednak znów uspokoił się i 'ubrał' maskę. - Jesz jak świnia, potem wymiotujesz, masz zmienny nastrój... Wymieniać dalej?
Wzruszyłam ramionami, przestając się śmiać. Przecież to jeszcze nie oznaczało, że jestem w ciąży. Tak bywa. Dojrzewam.. No i tak bywa.
- To nie znaczy, że jestem w ciąży - odparłam cicho i nie dając mu nic powiedzieć, równie cicho, dodałam; - Nie jestem, jasne? A teraz wynoś się. - Kiedy nie ruszył się, wręcz wrzasnęłam. - Wynoś się powiedziałam!
Przez chwilę siedział w miejscu, po chwili jednak westchnął ciężko, odwracając wzrok, po czym wstał i wyszedł, z trzaskiem zamykając drzwi.
Nie jestem w ciąży, powtórzyłam jak mantrę. Nie jestem. Wiedziałabym. Na pewno nie jestem w ciąży. To głupie w ogóle mnie o to podejrzewać.
Dotknęłam dłonią brzucha, lekką po nim przejeżdżając, by następnie wbić w niego paznokcie.
Nie jestem w żadnej jebanej ciąży.
__________________
Od Boddie: Krótki? Sama nie wiem... Chyba tak przyzwyczaiłam się do długich, że jak wyjdzie mi takiej długości jak ten, to uważam, że jest krótki ;D Bo w sumie najdłuższy też nie jest xd Miałam dać jeszcze jeden wątek, jedną sytuacje, ale jednak zdecydowałam - w sumie wspólnie z Akwamaryn, że dam ją w następnym rozdziale ;D Mam nadzieję, że ten się wam podoba :) Mi nawet tak :D
Gemma. Jest w szpitalu, w stanie niemal krytycznym. Była torturowana, w tym szpitalu odwykowym czy coś. I byłam tam u niej. A potem wyciągnął mnie Harry, bo przyszedł Zayn. I...
Nie, no chyba nie zasnęłam. Przecież nie mogłam zasnąć. Cholera. Gdzie ja w ogóle jestem? I dlaczego nie przy Gemmie, akurat teraz, kiedy mnie potrzebowała? Nie ma co, genialna przyjaciółka, doprawdy.
Natychmiast wyprostowałam się, odrzucając kołdrę i niemal panicznie rozglądając się dookoła.
Znajdowałam się w swoim pokoju i najprawdopodobniej było popołudnie. Słońce wisiało już dość wysoko na niebie.
- Nareszcie wstałaś - przywitał mnie Harry.
Siedział naprzeciwko mnie, opierając się o kolumnę. Jedną nogę miał spuszczoną za krawędź łóżka i delikatnie nią machał. Drugą posiadał zgiętą i opierał na niej ramię, w którym trzymał szklankę wody. Patrzył na mnie niemal ze złością i lekkim strachem, w którym jednak dopatrzyłam się delikatnej troski. Ubranie posiadał zmięte, włosy w nieładzie. Niesforne loczki opadały mu na oczy, częściowo zasłaniając widok. Mimo to zauważyłam u niego wory, był okropnie blady. Mogłam się założyć, że nie spał całą noc, siedząc tu. Głupota. Był przecież potrzebny siostrze.
- Zabrałeś mnie od Gemmy? - zapytałam ostro.
Harry uśmiechnął się lekko, kpiąco.
- Bez braku przytomności tylko tam zawadzałaś - odparł.
Jęknęłam.
- Mogłeś mnie obudzić, a nie wywozić! - odpowiedziałam z wyrzutem.
Tym razem chłopak zaśmiał się cicho, również z kpiną. Spojrzał na mnie z dziwnym błyskiem w oku, nie przestając się delikatnie uśmiechać.
- Uwierz, sugerowałem by cię spoliczkować, ale chłopcy mi nie pozwolili - powiedział, dodając. - Zresztą ciesz się, że jakoś cię odratowałem od lekarza.
Podniosłam brew, przekrzywiając głowę.
- Bali się zapadłam w śpiączkę czy po prostu aż tak dziwnie zasnęłam? - spytałam, również uśmiechając się lekko, jednak bez tej kpiny, którą widziałam u Harry`ego.
Znowu się taki stał - taki zimny. Wcześniej jakoś okazywał mi choć trochę sympatii - na osobności, ale jednak. Już nie wspominając o sytuacji w szpitalu. Może robił tak przed Gemmą, żeby, nie wiem, choć trochę ją pocieszyć, że przestaliśmy się już kłócić.. Nie wiem. A może po prostu coś go tknęło, po tym jak jego siostra niemal umarła, ale po pewnym czasie znów stał się taki jak wcześniej. Przedtem, gdy byliśmy sami, okazywał mi nawet czułość - wtedy, kiedy leżeliśmy w schowku. W jego oczach było to co kiedyś widziałam u Martina. To samo ciepło. I nie wiem jak by się to skończyło, gdyby nie przeszkodził mu Niall. Może teraz wszystko byłoby inaczej?
Z twarzy Harry`ego znikł uśmiech.
- Ty nie zasnęłaś, tylko zemdlałaś - Prawie warknął.
Spojrzałam na niego zdziwiona, marszcząc brwi i bezskutecznie próbując sobie przypomnieć ową sytuację. Po chwili pokręciłam jednak głową.
Czyżby był na mnie zły na zemdlenie? Może chodziło mu o to, ze przeze mnie został odciągnięty od Gemmy? Sama byłam na siebie zła za to, że nie ma mnie przy niej. Co prawda wtedy nie miałam na to żadnego wpływu, bo nawet nie pamiętam, kiedy zemdlałam, ale i tak byłam zła.
- Nie pamiętam - powiedziałam niemal bezgłośnie, spoglądając na niego z lekkim przestrachem.
Chłopak wzruszył ramionami podając mi szklankę wody oraz jakąś tabletkę. Natychmiast wręcz odskoczyłam, patrząc na niego zszokowana. Już przestałam mieć taką ochotę na ćpanie. Po tym co się stało Gemmie, po tym co przeżyła... Obiecałam sobie, że już nigdy nie wezmę drag do ust. Nigdy.
Harry westchnął, wpatrując się we mnie, jak w idiotkę.
- To na ból głowy - wyjaśnił, wzruszając ramionami. - Pewnie go odczuwasz. - Kiwnęłam głową, jednak nie sięgnęłam po tabletkę. Szatyn przekręcił oczami. - Jezu, spokojnie. Nie stracisz po tym przytomności. Nie naćpałbym cię.
Spojrzałam na niego z ukosa, po chwili wzięłam jednak i szklankę i tabletkę. Przez chwilę obracałam ją w palcach, po czym biorąc głęboki wdech, wrzuciłam do ust. Teraz niemal mnie to brzydziło. Głupie - wiedziałam, że od takiej jednej tabletki nie zginę i tylko mi się polepszy, a jednak, wiedząc co spotkało Gemme, bałam się jej przyjąć. Żałosne, wiem. Przedtem wręcz je wykradałam, byle tylko wziąć, teraz się tego brzydzę.
Podniosłam szklankę do ust, opadając na poduszki. Harry przyglądał mi się z uwagą, bawiąc się dłońmi. Śledził każdy mój ruch. Ciężko oddychał, miał zaciśnięte zęby. Był zdenerwowany i wściekły. Starając się nie zwracać na niego uwagi, zaczęłam popijać tabletkę.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że jesteś w ciąży? - wychrypiał wreszcie chłopak.
Niemal wyplułam wodę, krztusząc się. Poklepałam się po piersi, patrząc na niego z niedowierzaniem i wciąż próbując złapać oddech.Harry przypatrywał się moim 'zmaganiom' bez wyrazu, czekając aż wreszcie odpowiem.
Nie. On chyba nie mówił na poważnie. No proszę was. Kurna, dziecka mu się zachciało. Żałosne.
- W czym kurwa? - zapytałam ze złością.
Jak mógł w ogóle myśleć, że byłam w ciąży?! Wiedziałabym o tym. Nie byłam w niej, na pewno. Jezu, błagam. To było aż za bardzo żałosne.
- W ciąży - powtórzył spokojnie Harry.
Przez chwilę patrzyłam na niego z niedowierzaniem, po czym...
Zaczęłam się śmiać. Opadłam głębiej w poduszki, rozlewając wodę i nie mogąc przestać się śmiać. Chłopak wciąż bez ruchu przypatrywał mi się, nic nie mówiąc. Chwilę trwało nim złapałam oddech, jednak co spojrzałam na szatyna, znów zaczynałam się śmiać.
Bo to było niemożliwe. Nie mogłam być w ciąży. I niby dlaczego miałam być?! Bo zemdlałam?! To ze stresu. Za dużo jak na jeden dzień. Za dużo - odkrycie, że Gemma była torturowana, że jest w stanie krytyczny, jej przebudzenie, Zayn.. Za dużo. Proste i logiczne.
- Skąd to wiesz?! - wykrztusiłam w końcu. - Robiłeś mi test ciążowy, gdy spałam?!
Harry spojrzał na mnie bez wyrazu. Bez emocji, zniknęła nawet wściekłość. Tak jakby przybrał jakąś maskę, która odbierała mu wszystkie emocje.
- Masz wszystkie objawy - odparł cicho.
Podniosłam brew.
- To, że zemdlałam nie znaczy...
- Cholera, ale ty nie tylko zemdlałaś! - wręcz wrzasnął ze złością, zaraz jednak znów uspokoił się i 'ubrał' maskę. - Jesz jak świnia, potem wymiotujesz, masz zmienny nastrój... Wymieniać dalej?
Wzruszyłam ramionami, przestając się śmiać. Przecież to jeszcze nie oznaczało, że jestem w ciąży. Tak bywa. Dojrzewam.. No i tak bywa.
- To nie znaczy, że jestem w ciąży - odparłam cicho i nie dając mu nic powiedzieć, równie cicho, dodałam; - Nie jestem, jasne? A teraz wynoś się. - Kiedy nie ruszył się, wręcz wrzasnęłam. - Wynoś się powiedziałam!
Przez chwilę siedział w miejscu, po chwili jednak westchnął ciężko, odwracając wzrok, po czym wstał i wyszedł, z trzaskiem zamykając drzwi.
Nie jestem w ciąży, powtórzyłam jak mantrę. Nie jestem. Wiedziałabym. Na pewno nie jestem w ciąży. To głupie w ogóle mnie o to podejrzewać.
Dotknęłam dłonią brzucha, lekką po nim przejeżdżając, by następnie wbić w niego paznokcie.
Nie jestem w żadnej jebanej ciąży.
__________________
Od Boddie: Krótki? Sama nie wiem... Chyba tak przyzwyczaiłam się do długich, że jak wyjdzie mi takiej długości jak ten, to uważam, że jest krótki ;D Bo w sumie najdłuższy też nie jest xd Miałam dać jeszcze jeden wątek, jedną sytuacje, ale jednak zdecydowałam - w sumie wspólnie z Akwamaryn, że dam ją w następnym rozdziale ;D Mam nadzieję, że ten się wam podoba :) Mi nawet tak :D
Podoba mi się :) Fajni bohaterowie i świetna treść :) Będę zaglądać częściej :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://tancze-w-rytmie-serca.blogspot.com/ :) Dopiero zaczynam :)