środa, 6 lutego 2013

[27]Czułam zimny dotyk, narkotyk w mojej krwi i zapach śmierci, która była coraz bliżej mnie.

Gemma...

       Pierwsze co zobaczyłam po przebudzeniu to ciemność. Przez moment pomyślałam nawet, że jeszcze się nie obudziłam, a śni mi się jakaś piwnica. Niestety, ale to była rzeczywistość. 
   Przymknęłam powieki i zagryzłam spierzchnięte od braku wody wargi. Do oczu momentalnie napłynęły mi łzy i choć nie wiedziałam co się stało byłam przerażona. Cała się trzęsłam i nie potrafiłam tego powstrzymać. Czułam jak pali mnie gardło z pragnienia narkotyku i jak coś zimnego dotyka moich pleców. 
  Obróciłam głowę w lewo starając się powstrzymać płacz odsłoniłam twarz. Uważnie rozejrzałam się po pomieszczeniu, nie rozumiejąc jak się tu znalazłam i kto mnie tu dowlekł. Wspomnienia urywały się w momencie kiedy zaczęła palić mnie gardło, a rudowłosa dziewczyna śmiała mi się prosto w twarz. 
   Oblizałam wargi i zamrugałam kilka razy powiekami, by wyostrzył się obraz. Na darmo. Przede mną znajdowała się tylko rozlana plama, jakby za mgłą. Wiedziałam, ze to wina narkotyków, że mój wzrok z dnia, na dzień stawał się coraz słabszy, a ja już od dawna powinnam nosić okulary. Mimo to buntowałam się.
   -Nareszcie  wstałaś.- wychrypiał oschle mężczyzna  siedzący na krześle obok.  Chciałam podciągnąć się do pozycji siedzącej, ale okazało się to nie możliwe.  Skórzane pasy uniemożliwiały mi jakikolwiek ruch. Wściekła zacisnęłam zęby, kiedy pieczenie w gardle narosło. - Już myślałem, że będę musiał zostać po godzinach.- dodał niechętnie wstając z krzesła i kładąc swoją szorstką dłoń na mój nagi brzuch. Jakimś sposobem miałam na sobie jedynie jakąś szmatkę, która ledwo sięgała mi za piersi. Jedynym plusem mojego położenia było to, iż miałam na sobie spodnie więc nie mogłam podejrzewać ich o gwałt.Zresztą to nie była by żadna nowość. W końcu już wiele razy miałam taką sytuację.
   -Wypuśćcie mnie!- wrzasnęłam kiedy mężczyzna schylił się nade mną tak nisko, że czułam na sobie jego oddech. Oddech o zapachu alkoholu. Wściekła uderzyłam stopami o stół, na którym leżałam po czym splunęłam mu prosto w twarz. Brunet zmrużył oczy prostując się jak struna i mrucząc coś pod nosem po czym wyjął zza pleców strzykawkę.
   -Ty suko! Już ja cię nauczę dobrych manier! Zapamiętasz mnie na zawsze!- warknął wstrzykując mi coś dożylnie.
   Przez chwilę wszystko było okey. Nic się nie działo, czułam się normalnie. Nawet uśmiechnęłam się chcąc pokazać mężczyźnie, że to nic nie dało, ale zaraz tego żałowałam. Ciemnooki zaśmiał się pod nosem, siadając z powrotem na swoje miejsce i wyjmując z kieszeni szlugę, którą zapalił.
    Momentalnie straciłam wszystkie zmysły prócz czucia. Gdyby ktoś patrzył z boku zapewne zobaczył by narkomankę, która leży na stole operacyjnym i której oczy wywrócone są do góry białkami.
   Głęboko oddychał, nie chcąc krzyczeć z bólu jaki mi towarzyszył. Czułam się jakby ktoś podpalił mnie żywce, lub wyrwał mi serce i się nim bawił, a przy tym głośno śmiał i jeszcze obcinał mi kończyny bez znieczulenia. Pieczenie w gardle ustało, ale ból głowy stał się dwa razy bardziej uporczywy.
   Zawyłam z bólu, kiedy ktoś położył dłoń na moim brzuchu. Lodowatą dłoń. Byłam cała rozpalona, wręcz płonęłam od środka i od zewnątrz. Przeważnie gdy brałam narkotyki, to dawały mi one przyjemność, teraz jednak były dla mnie utrapieniem. Czułam jak śmiertelna dawka rozchodzi się po moim ciele i rozpuszcza w krwi.
    Nagle straciłam czucie w palcach u nóg, potem całych stopach i dolnej partii ciała. Uświadomiłam sobie, że zapewne tak wygląda śmierć, że odchodzę do piekła, bo nie zasługuję na niebo czy choćby czyściec. Nigdy nie wierzyłam w Boga i choć zostałam ochrzczona uważałam to za największy błąd rodziców. No może nie większy niż ja sama. Zadarłam głowę ku tyłowi kiedy zimne ręce przeniosły się na moją szyję.
   Zayn...
   Wspomnienia...
    Po moim policzku popłynęła samotna łza, kiedy ktoś rozluźnił mój stanik. Czemu pomyślałam akurat o Zaynie? Przecież nawet z nim nie spałam. Wysłał mnie i tu i skazał na to piekło, ale to nic nie znaczyło. I tak go kochałam, a kiedy jest miłość to można przetrwać wszystko.
   Krzyknęłam jeszcze raz. Tym razem głośniej, z nadzieją, że ktoś mnie usłyszy i pomoże. Nic nie widziałam prócz ciemności, nic nie słyszałam prócz ciszy, tylko czułam...
   Czułam zimny dotyk, narkotyk w mojej krwi i zapach śmierci, która była coraz bliżej mnie.

***

          Szczelnie opatuliłam się ramionami, biorąc przy tym głęboki wdech.  Czułam na sobie spojrzenie Kate, ale nie śmiałam spojrzeć w jej kierunku. Nie teraz kiedy po moich policzkach płynęły łzy i kiedy cała drżałam ze strachu. Jeszcze nigdy tak się nie bałam, nawet kiedy byłam u Davida. Serce waliło mi jakby miało zaraz wyskoczyć, a oddech jeszcze bardziej przyspieszył. Miałam nadzieję, że Kaylee spełni moją prośbę i odwiedzi mnie,a  wtedy wszystko bym jej powiedziała. Ona na pewno by mnie stąd zabrała. Była taka dobra... Całkowite moje przeciwieństwo. Przy niej czułam się jak taki diabełek, który tylko czeka by podstawić komuś nogę. 
     Otarłam policzki wierzchem dłoni po czym oparłam się o ścianę i utkwiłam wzrok w okienku. Czułam się jak w więzieniu i nie rozumiałam jak oni wszyscy mogli tu wytrzymać. Wariowałam w tej ciemności i ciasnocie. Ile tu byłam? Sama nie wiem... Maksymalnie dwa dni. Nie umiałam tego stwierdzić, a i tak tylko jasne niebo w tym małym otworze uświadamiało mi, że mamy dzień, a nie noc. Nie mam pojęcia ile czasu spałam przed wstrzyknięciem, a ile po.
     Bo chyba spałam...
    W każdym razie nie byłam świadoma tego co się dzieje. Nie orientuję się nawet kiedy odzyskałam świadomość i jasny tok myślenia. 
   -Co oni mi wstrzyknęli?- spytałam odchylając lekko głowę w stronę lokatorki. Kątem oka dostrzegłam jak Kate wstaje i przechodzi w kąt pokoju. Dziewczyna nie wyglądała już tak źle jak wtedy kiedy opuszczałam to pomieszczenie.
   -Nie wiem... Pewnie coś co cię odurzyło i zapewne jeszcze chwilę potrwa zanim otrząśniesz się do końca. Nikt nie wie co nam dają, ale jestem pewna, że nie są to leki. Zaraz tu przyjdą i wezmą mnie. Jak zwykle.- dodała opierając się niechętnie o ścianę. Na jej usta wstąpił uśmiech, ale nie teki normalny. Był on przepełniony nie tylko radością, ale też bólem i strachem przed jutrem. Jakby uśmiechała się przez łzy.
    -Czemu nie próbujesz uciec?- spytałam unosząc wzrok nieco wyżej i spoglądając jej prosto w oczy.  Szatynka objęła się ramionami po czym spojrzała na mnie nieco zaskoczona i rozbawiona tym co właśnie powiedziałam. Podeszła bliżej mnie po czym usiadła na przeciwko.
     -A ty? Gdyby wzięli cię teraz po kolejną dawkę... Uciekłabyś? Miałbyś siłę?Nie sądzę.- powiedziała nie pozwalając dojść mi do słowa.- Każdy kolejny zastrzyk osłabia nas. Pierwszy jest najsilniejszy, by trzymał nas najdłużej w nieświadomości. Kolejne są słabsze, ale potrzebujemy ich bardziej niż pierwszego. Uzależniają nas od tego narkotyku i dlatego chodzimy tam chętnie. Niedługo nie będziesz chciałam wybrać drzwi na prawo tylko na lewo. Zamiast wolności wybierzesz zamknięcie i dostęp do narkotyków.  Mamy tu to o co musieliśmy walczyć na wolności. Dragi... Cudownie prawda? Nawet jeśli uda ci się wyrwać Lucasowi i Tylerowi to nie uciekniesz do światła tylko do ciemności.- powiedziałam po czym wstała, otrzepała się i podeszła do drzwi oczekując na przyjście dwóch osiłków. Resztkami sił udało mi się przeczołgać w kąt pokoju. Starałam się nie zasnąć, ale okazało się do zbyt silne. W końcu ustąpiłam zmęczeniu.

      Zatopiłam swoje palce w włosach bruneta i pogłębiając pocałunek otworzyłam oczy. Czułam na sobie jego spojrzenie, ale nie sądziłam, że przygląda mi się tak uparcie. Zaśmiał się pod nosem kiedy odsunęłam go od siebie i oparta na łokciach utkwiłam speszony wzrok gdzieś za jego plecami. Mimo wszystko nadal przypatrywał się mi, śledząc każdy krok, ruch, gest, nawet mimikę twarzy. Oblizałam wargę, co on skwitował jeszcze większym śmiechem.
   -Czy ja mam coś na twarzy?- spytała idealna kopia mnie zbliżając się niebezpiecznie blisko Zayna. Zmrużyłam wojowniczo oczy nie spuszczając z niego wzroku. Mierzyliśmy się tak przez kilka minut w ciszy, aż w końcu powiedział.
   - Tak. Oczy...- powiedział łapiąc mnie za ręce. Uśmiechnęłam się pod nosem i już rozchylałam wargi by coś powiedzieć, kiedy dodał.- Chciałbym by nigdy nie były czerwone od płaczu czy narkotyków, by nigdy nie przepełniał ich ból czy cierpienie, by nigdy nie patrzyły na nikogo z pogardą i by nigdy nie wiedziały co to znaczy strach.- powiedział nieco poważniej. Momentalnie posmutniałam, wszystko w koło znikło, a mnie z snu wybudził przeraźliwy wrzask... Wrzask jaki niosła za sobą śmierć.

________
Od Akwamaryn: Nie należy on do moich najdłuższych, najlepszy też nie jest, ale jestem z niego zadowolona. Powinnam uczyć się z fizyki i angielskiego, ale co tam... Rozdział ważniejszy;)  Mam nadzieję, ze wam się podoba. Nie będę nic zdradzać, ale mam dla was niezłą niespodziankę w kolejnym o której nie wiem nawet Boddie;P

1 komentarz:

  1. Gdy zaczęlam czytać to opowiadanie moża byłoby powiedzieć, że czułam lekką niechęć do czytania. Ale trzymała mnie tu... ciekawość. Tak ciekawość tego co sie stanie, ale rownież orginalne pomysły. Czuję jakbym to ja była Gemmą czy Kaylee, przeżywam to razem z nimi. Jest to jedyna historia, którą tak mocno przeżywam, a to jest czymś wyjątkowym, ponieważ nie wszyscy potrafia napisać z uczuciem. Swietnie opisujecie emocje bohaterek. Jest to 27 rozdział i jak na razie wszystko jest smutne, a ja i mój Jednorożec Stefan lubimy Happy End'y. Mam nadzieję, że wszystko zacznie się układać u Gemmy, Kaylee nie popełni tego samego błedu co poprzedniczka, a w zespole będzie jak dawniej (Zayn wróci). Liczę na to! Niech wena dopisuje.



    Alex i Jednorożec Stefan ;D

    Ps: Stefan chce aby Kaylee pogodziła się z Harrym i, żeby byli szczescliwą parą.

    OdpowiedzUsuń