Kaylee...
Siedziałam po turecku na łóżku wpatrując się w zdjęcia Zayna i niejakiej Perrie. Było ich tysiące, a na każdym to samo - szczęśliwa, 'zakochana' para, całująca i przytulająca się. Harry opierał się o komodę, ręce miał splecione na piersi, a wzrok utkwiony w ziemi. Opowiedział mi, że Zayn miał przed Gemmą dziewczynę - Perrie z Little Mix. Bardzo ją kochał, to była jego pierwsza prawdziwa miłość. Mógłby dla niej zrobić wszystko.Czego nie można powiedzieć o niej. Wykorzystywała go i manipulowała nim. Ale nie tylko Zayn dał się omamić - pozostała czwórka również bardzo polubiła dziewczynę, traktowali ją jak młodszą siostrę. Kochali ją, tak po przyjacielsku. A ona tylko się nimi zabawiała, byle tylko wypromować swój zespół. Zayn był z nią bodajże pół roku, nim wreszcie zrozumiał. A potem miłość zamieniła się w 'nienawiść'. Jak widać nie na długo.
Wściekła zacisnęłam dłonie na magazynie, zaczynając czytać.
- 'Czyżby mały romans Zayna z młodszą siostrę Harrry`ego, Gemmą, miał na celu tylko pocieszenie chłopaka po stracie Perrie? Malik bardzo ją kochał i okazywał jej to na każdym kroku. Po zerwaniu załamał się, co widać na zdjęciach zrobionych parę dni po oficjalnym zakończeniu związku. Od tego czasu minęły dwa miesiące i wszyscy myśleli, że już o sobie zapomnieli. Zwłaszcza widząc Zayna z Gemmą. Widząc, że zamieszkali razem, że za ten romans chłopak został wyrzucony z One Direction. To mogło być coś poważnego. Lecz najwyraźniej Malik nigdy nie przestał kochać Edwards i gdy tylko Gemma znikła, wrócił do niej. Nie wiadomo co się dzieje z dziewczyną ani gdzie jest. Może wyjechała nie chcąc patrzeć na 'zdradę' Zayna? A może pojechała do rodziców, a chłopak korzystając z okazji wrócił do Perrie, dawnej miłości? Kochają się, to na pewno. Gemma była tylko zabawką, tylko pocieszeniem po blondynce z Little Mix. I co na to Harry Styles, brat dziewczyny i przyjaciel Zayna?' - przeczytałam.
Szatyn pokręcił głową, podnosząc wzrok na mnie. Wzruszyłam ramionami w geście poddania, nie wiedząc co powiedzieć. Nie sądziłam, że Zayn może tak być. Taki.. Pusty. Naprawdę myślałam, że ją kocha, że zależy mu na Gemmie. Bo jej na nim zależało cholernie i trzeba było być głupim, by tego nie widzieć, choćby w jej gestach, spojrzeniach. Teraz, kiedy poszła do klinki, straciła z nim kontakt, ale przecież zrobiła to dla niego. Jak mógł to tak perfidnie wykorzystać? Co jeśli ten magazyn miał rację - dziewczyna była dla niego tylko pocieszeniem?
Nagle w przypływie złości wyciągnęłam komórkę, wybierając numer.
- Co robisz? - spytał Harry.
- Dzwonię do Zayna - odparłam, naciskając zieloną słuchawkę.
Chłopak pokręcił głową..
- To nie jest dob... - zaczął.
- Halo? - usłyszałam głos mulata.
Ze złości wstałam, zaczynając chodzić po pokoju, a Harry`ego zbywając machnięciami dłonią.
- Zayn? - wysyczałam. - Jak tam u ciebie? Dawno nie rozmawialiśmy.
Na chwilę zapadła cisza. Już miałam go ponaglić, kiedy się odezwał.
- Posłuchaj, wiem jak to wygląda... Ale to nie jest tak jak myślisz.
Prychnęłam.
- Nie poniżaj się - warknęłam. - Wiesz, naprawdę myślałam, że zależy ci na Gemmie... Że ją kochasz.
- Bo ją kocham! - wrzasnął chłopak.
Z jego głosu wynikało, że był równie wściekły co ja. Harry stał spokojnie, jakby cała ta sytuacja była mu niemal obojętna. Wpatrywał się w ziemię, zatopiony we własnych myślach. Chyba mnie nawet nie słuchał.
- Ładnie to okazujesz - wychrypiałam. - Kochasz ją, więc całujesz inną? Całkiem logiczne.
Zayn westchnął.
- Posłuchaj. To... Trochę bardziej skomplikowane niż ci się wydaje.
Wzruszyłam ramionami, jakby był tu, koło mnie, gestykulując zawzięcie.
- Wykorzystujesz Gemmę, po prostu. Gnojek.
- Kay, cholera! - Po raz kolejny wrzasnął Zayn. - Nie wykorzystuje jej, kocham ją! Nie Perrie, Gemme!
Oparłam się o parapet, niemal drżąc ze złości.
- W takim razie chyba pomyliły ci się osoby - odparłam cicho, siląc się na spokój. - Gemma poszła dla ciebie do klinki, poszła na odwyk. Zależy jej na tobie. Cholernie mocno. Jak wielkim trzeba być skurwielem by wykorzystywać czyjąś miłość? I jeszcze nie widzieć w tym nic złego? - Nie pozwoliłam przerwać Zaynowi, podnosząc głos. - Ty jesteś tępy czy chamski? Takich jak ty trzeba kastrować. Jak myślisz, jak ona się poczuje, gdy się o tym dowie? A uwierz, dowie się, bo nie będzie siedziała w tym zakładzie całe życie, bo myśli, że ma dla kogo walczyć! Jeśli tak ją kochasz powinieneś czekać na nią w domu, modlić się za nią, tęsknić i trzymać za nią kciuki. A ty liżesz się z byłą?! Tuż przed nosem fotografów?! - Zaśmiałam się gorzko. - Choć właściwie, to myślę, że sam do nich zadzwoniłeś i kazałeś im przyjechać. Gnojek, dupek i skurwiel. Pa.
- Posłuchaj. To... Trochę bardziej skomplikowane niż ci się wydaje.
Wzruszyłam ramionami, jakby był tu, koło mnie, gestykulując zawzięcie.
- Wykorzystujesz Gemmę, po prostu. Gnojek.
- Kay, cholera! - Po raz kolejny wrzasnął Zayn. - Nie wykorzystuje jej, kocham ją! Nie Perrie, Gemme!
Oparłam się o parapet, niemal drżąc ze złości.
- W takim razie chyba pomyliły ci się osoby - odparłam cicho, siląc się na spokój. - Gemma poszła dla ciebie do klinki, poszła na odwyk. Zależy jej na tobie. Cholernie mocno. Jak wielkim trzeba być skurwielem by wykorzystywać czyjąś miłość? I jeszcze nie widzieć w tym nic złego? - Nie pozwoliłam przerwać Zaynowi, podnosząc głos. - Ty jesteś tępy czy chamski? Takich jak ty trzeba kastrować. Jak myślisz, jak ona się poczuje, gdy się o tym dowie? A uwierz, dowie się, bo nie będzie siedziała w tym zakładzie całe życie, bo myśli, że ma dla kogo walczyć! Jeśli tak ją kochasz powinieneś czekać na nią w domu, modlić się za nią, tęsknić i trzymać za nią kciuki. A ty liżesz się z byłą?! Tuż przed nosem fotografów?! - Zaśmiałam się gorzko. - Choć właściwie, to myślę, że sam do nich zadzwoniłeś i kazałeś im przyjechać. Gnojek, dupek i skurwiel. Pa.
Rozłączyłam się, rzucając telefon na łóżku. Harry nie zareagował, nawet nie drgnął, wciąż wpatrzony w ten sam punkt. Ja zaklęłam, a po chwili z jękiem złapałam się za brzuch. Zagryzłam wargę z bólu, zaczynając go masować. Chłopak natychmiast podniósł głowę, przyglądając mi się badawczo. Zrobił ruch, jakby chciał do mnie doskoczyć, lecz w ostatniej chwili powstrzymał się. Uśmiechnęłam się delikatnie, uspokajając szatyna i z trudem przełykając ślinę.
***
Po raz kolejny pochyliłam się nad toaletą, wymiotując kolejną zawartość mojego żołądka, po czym słabo osunęłam się na ziemię, opierając o ścianę. Nie miałam sił wstać, byłam padnięta. Wszystko mnie bolało. Siedziałam przy tym kiblu już chyba półtorej godziny. Przedtem, powstrzymując wymioty, wyprosiłam Harry`ego, mówiąc, że muszę odpocząć, że to przez stres i Zayna, a następnie poleciałam do łazienki. Od tamtego momentu stąd nie wychodzę. Co kilka minut wymiotuję, albo coś podchodzi mi do gardła, lecz ostatecznie wycofuje się. Brzuch nie przestawał boleć. Nie przestawałam go masować i najchętniej zażyłabym tabletkę, ale bałam się, że i ją zwymiotuje.
Oblizałam suche wargi, sięgając po ogromną miskę i próbując wstać. W tym momencie mój wzrok padł na paczkę podpaskę, leżących w otwartej kosmetyczce. W myślach przypomniałam sobie datę i odliczyłam dni od mojej ostatniej miesiączki. Pięćdziesiąt cztery dni. Powinnam dostać trzy dni temu, pomijając tamten miesiąc.
Och, Boże. Uspokój się. To się zdarza. A nawet gdyby... Gdyby wystąpiły jakieś problemy, to litości, nie pojawia się one dzień po.. Seksie. A wymiotujesz, bo pewnie jesteś chora. To normalne, spokojnie.
Jedną ręką trzymając się za brzuch, a drugą niosąc miskę, wyszłam z łazienki, by natychmiast tego pożałować.
- Martin... - wychrypiałam z rezygnacją. - Ile tu siedzisz?
Chłopak opierał się o kolumnę mojego łóżka, patrząc, tak jak przedtem Harry, w ziemię. Nie podniósł wzorku, gdy weszłam.
- Wystarczająco długo, by zauważyć, że nie możesz oderwać się od kibla - odpowiedział oschle, lecz z ukrywaną troską.
- A jednak, jak widzisz, nie dość, że wstałam od niego, to jeszcze wyszłam z łazienki. Znając cię siedzisz tu już godzinę, więc wiesz, że wymiotuje dość długo i jestem padnięta. Także... Czy mogłabym cię prosić o opuszczenie mojego pokoju?
Martin prychnął, spoglądając na mnie z wyrzutem.
- Nawet domyślam się czym jesteś tak zmęczona - powiedział ze złością.
- Martin...
- Zamierzacie pieprzyć się co noc? - zapytał, wręcz drżąc ze złości. Pokręciłam głową zmęczona. Nie miałam sił się z nim kłócić. - Ile jeszcze będziesz mu dawała dupy? Serio tylko na to cię stać? Przecież on tylko chce od ciebie seksu i...
- A ty nie? - przerwałam mu, coraz bardziej zdenerwowana. - Tobie nie zależy tylko na seksie, co? - Pokręciłam głową. - Tyle, że Harry nie wmawiał mi, że mnie kocha, by zarobić. On nie kłamie, nie oszukuje... Nie wykorzystuje ludzi to swoich celów, nie rani i nie szantażuje nikogo. Troszczy się o innych, a za bliskich oddałby życie. A to, że się z nim kocham... To moja, nasza sprawa. Moje życie i mogę z nim robić co chce. Nie będziesz mi ustalał co mogę, a tym bardziej zastraszał, jasne?
Martin zaśmiał się cicho, krótko przypatrując mi się uważnie. Przez chwilę panowała cisza. Wpatrywałam się mu prosto w oczy, w duszy prosząc by poszedł i modląc się, bym nie zwymiotowała. Wreszcie chłopak oderwał się od kolumny, powoli do mnie podchodząc. Serce zabiło mi mocniej, pojawił się motyli w brzuchu, zapragnęłam by podszedł bliżej, zatęskniłam za nim... Za MOIM Martinem, a nie tym uformowanym przez Davida i media. Moim, który zawsze by mnie był i dbał o mnie. Który nigdy nie pozwoliłby mnie skrzywdzić, który się o mnie troszczył, rozśmieszał, pocieszał... Był wsparciem. Który mnie po prostu kochał.
- Nie przyszedłem tu by zrobić coś w stylu ' zrób to, a nikt się nie dowie, że z nim sypiasz' - zaczął cicho, spokojnie, podchodząc coraz bliżej. - Może i jestem dupkiem, który wywalił z zespołu Zayna Malika, ale nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego tobie. Szanuje twoją prywatność. Rób co chcesz, twoje życie. Ale chcę byś wiedziała jedno. - Przystanął przede mną, pochylając się do mnie. Dzieliło nas parę milimetrów, zaczęłam oddychać szybciej, kiedy spojrzał mi w oczy, kontynuując. - Nigdy nie udawałem, że cię kocham. Nie udawałem i nie udaje. Pokochałem cię od pierwszego spotkania i to się nie zmieniło. Walczyłem, żeby cię zdobyć, walczyłem, póki mi się to nie udało. I teraz nie pozwolę sobie ciebie odebrać.
Spuściłam wzrok, nie odpowiadając. Nie wiedziałam czy mu wierzyć. I... I nie chciałam pokazać mu, że mi mimo wszystko również wciąż na nim zależy. Że tęsknie za nim, za jego pocałunkami... Dotykiem, miłością... Choćby udawaną... Za nim. Po prostu za nim. Mógł kłamać. Bo po co miałby mówić prawdę? I dlaczego miałabym w nią uwierzyć? Po tym wszystkim...? Może znowu chciał mnie owinąć wokół palca? Bałam się spojrzeć mu w oczy, a jednocześnie bardzo tego pragnęłam. Zobaczyć z bliska jego brązowe tęczówki... Był tak blisko, czułam jego oddech na sobie. Mogłabym musnąć wargami jego usta, gdybym stanęła na palcach. Ale przecież nie mogłam. Nie mogłam mu pokazać, że wciąż mi na nim zależy. Wykorzystał by to. Bo nie ma pewności, że on nie kłamie. Jak mogę mu teraz zaufać, po tym wszystkim?
Pokręciłam głową, nie podnosząc wzroku.
- Wyjdź, proszę - szepnęłam.
Przez chwilę się nie ruszał i już myślałam, że będę musiała ponowić 'prośbę', kiedy wreszcie, nie odpowiadając, ominął mnie, leciutko muskając ramieniem. Nie poruszyłam się, nie uniosłam głowy, słysząc trzask drzwi. Nie wiem ile tak stałam, przetwarzając całą sytuacje.
Och, Boże. Uspokój się. To się zdarza. A nawet gdyby... Gdyby wystąpiły jakieś problemy, to litości, nie pojawia się one dzień po.. Seksie. A wymiotujesz, bo pewnie jesteś chora. To normalne, spokojnie.
Jedną ręką trzymając się za brzuch, a drugą niosąc miskę, wyszłam z łazienki, by natychmiast tego pożałować.
- Martin... - wychrypiałam z rezygnacją. - Ile tu siedzisz?
Chłopak opierał się o kolumnę mojego łóżka, patrząc, tak jak przedtem Harry, w ziemię. Nie podniósł wzorku, gdy weszłam.
- Wystarczająco długo, by zauważyć, że nie możesz oderwać się od kibla - odpowiedział oschle, lecz z ukrywaną troską.
- A jednak, jak widzisz, nie dość, że wstałam od niego, to jeszcze wyszłam z łazienki. Znając cię siedzisz tu już godzinę, więc wiesz, że wymiotuje dość długo i jestem padnięta. Także... Czy mogłabym cię prosić o opuszczenie mojego pokoju?
Martin prychnął, spoglądając na mnie z wyrzutem.
- Nawet domyślam się czym jesteś tak zmęczona - powiedział ze złością.
- Martin...
- Zamierzacie pieprzyć się co noc? - zapytał, wręcz drżąc ze złości. Pokręciłam głową zmęczona. Nie miałam sił się z nim kłócić. - Ile jeszcze będziesz mu dawała dupy? Serio tylko na to cię stać? Przecież on tylko chce od ciebie seksu i...
- A ty nie? - przerwałam mu, coraz bardziej zdenerwowana. - Tobie nie zależy tylko na seksie, co? - Pokręciłam głową. - Tyle, że Harry nie wmawiał mi, że mnie kocha, by zarobić. On nie kłamie, nie oszukuje... Nie wykorzystuje ludzi to swoich celów, nie rani i nie szantażuje nikogo. Troszczy się o innych, a za bliskich oddałby życie. A to, że się z nim kocham... To moja, nasza sprawa. Moje życie i mogę z nim robić co chce. Nie będziesz mi ustalał co mogę, a tym bardziej zastraszał, jasne?
Martin zaśmiał się cicho, krótko przypatrując mi się uważnie. Przez chwilę panowała cisza. Wpatrywałam się mu prosto w oczy, w duszy prosząc by poszedł i modląc się, bym nie zwymiotowała. Wreszcie chłopak oderwał się od kolumny, powoli do mnie podchodząc. Serce zabiło mi mocniej, pojawił się motyli w brzuchu, zapragnęłam by podszedł bliżej, zatęskniłam za nim... Za MOIM Martinem, a nie tym uformowanym przez Davida i media. Moim, który zawsze by mnie był i dbał o mnie. Który nigdy nie pozwoliłby mnie skrzywdzić, który się o mnie troszczył, rozśmieszał, pocieszał... Był wsparciem. Który mnie po prostu kochał.
- Nie przyszedłem tu by zrobić coś w stylu ' zrób to, a nikt się nie dowie, że z nim sypiasz' - zaczął cicho, spokojnie, podchodząc coraz bliżej. - Może i jestem dupkiem, który wywalił z zespołu Zayna Malika, ale nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego tobie. Szanuje twoją prywatność. Rób co chcesz, twoje życie. Ale chcę byś wiedziała jedno. - Przystanął przede mną, pochylając się do mnie. Dzieliło nas parę milimetrów, zaczęłam oddychać szybciej, kiedy spojrzał mi w oczy, kontynuując. - Nigdy nie udawałem, że cię kocham. Nie udawałem i nie udaje. Pokochałem cię od pierwszego spotkania i to się nie zmieniło. Walczyłem, żeby cię zdobyć, walczyłem, póki mi się to nie udało. I teraz nie pozwolę sobie ciebie odebrać.
Spuściłam wzrok, nie odpowiadając. Nie wiedziałam czy mu wierzyć. I... I nie chciałam pokazać mu, że mi mimo wszystko również wciąż na nim zależy. Że tęsknie za nim, za jego pocałunkami... Dotykiem, miłością... Choćby udawaną... Za nim. Po prostu za nim. Mógł kłamać. Bo po co miałby mówić prawdę? I dlaczego miałabym w nią uwierzyć? Po tym wszystkim...? Może znowu chciał mnie owinąć wokół palca? Bałam się spojrzeć mu w oczy, a jednocześnie bardzo tego pragnęłam. Zobaczyć z bliska jego brązowe tęczówki... Był tak blisko, czułam jego oddech na sobie. Mogłabym musnąć wargami jego usta, gdybym stanęła na palcach. Ale przecież nie mogłam. Nie mogłam mu pokazać, że wciąż mi na nim zależy. Wykorzystał by to. Bo nie ma pewności, że on nie kłamie. Jak mogę mu teraz zaufać, po tym wszystkim?
Pokręciłam głową, nie podnosząc wzroku.
- Wyjdź, proszę - szepnęłam.
Przez chwilę się nie ruszał i już myślałam, że będę musiała ponowić 'prośbę', kiedy wreszcie, nie odpowiadając, ominął mnie, leciutko muskając ramieniem. Nie poruszyłam się, nie uniosłam głowy, słysząc trzask drzwi. Nie wiem ile tak stałam, przetwarzając całą sytuacje.
***
Sięgnęłam po pączka, już któregoś z kolei i trzymając go w ustach, zabrałam jeszcze niedużą babeczkę, po czym udałam się za kurtynę. Uchyliłam ją lekko, nadgryzając pączka i przyglądając się chłopakom. Byliśmy na próbie i właśnie ćwiczyli Kiss you. Teraz choreograf dawał im jakieś cenne rady. Im i tancerkom. Uśmiechnęłam się lekko, widząc jak Liam obejmuje Danielle, całując ją w głowę. Ta wtuliła się do niego, Lou zrobił 'aww', Harry zaczął cmokać, Niall zaczął całować Loczka po włosach, gadając coś o skrytym zakochaniu, a wuj począł się wydzierać. Zaśmiałam się cicho, widząc całą scenę, po czym po raz kolejny skierowałam się do bufetu.
Jeszcze nigdy tak dużo nie jadłam. Zawsze dbałam o figurę, a nawet jeśli nie, to po prostu tyle nie mieściłam. A teraz wsysałam wszystko co było na tych stolikach i jeszcze nie było mi mało. Kilka pączków, babeczek już nie było, o kiszone ogórki poprosiłam dokładkę. Wszystko to popiłam sokiem jabłkowym, który teraz nalewałam do szklanki. W głowie wciąż miałam moją rozmowę z Martinem i choć uporczywie próbowałam się jej pozbyć - nie potrafiłam. I muszę przyznać, że choć do Zayna było mu daleko, nie śpiewał najgorzej. Nie posiadał tak mocnego głosu jak Malik, nie umiał wyciągnąć, ale kurczę, miał talent. Słysząc go, poprzednie plany dania go na playback, zniknęły.
Nagle ktoś dźgną mnie lekko w żebra, a ja podskoczyłam wystraszona. Natychmiast odwróciłam się, mając zamiar wrzasnąć na 'dźgacza', kiedy Harry objął mnie, całując w usta. Wystraszona odepchnęłam go od siebie, odskakując - czyli odchodząc pół kroku, po czym oparłam się o bufet.
- Harry, nie tu! - szepnęłam wystraszona, rozglądając się bojaźliwie.
Chłopak przybliżył się, ręce kładąc na mojej talii. Był tak blisko, że stykaliśmy się piersiami, a ja nie miałam sił go odepchnąć.
Po raz kolejny pocałował mnie w usta, mimo protestów z mojej strony, po czym z wargami na moich wargach, wymruczał:
- Smakujesz pączkiem.
Przewróciłam oczami, lekko się szarpiąc.
- Ktoś może nas zobaczyć! Harry! - zaczęłam rozpaczliwie.
Chłopak pokręcił głową, muskając moje usta.
- Nie... Wszyscy poszli do garderoby. A potem pewnie pójdą do McDonalda, bo Niall tam pobiegnie. Jak zawsze. I jak zawsze wuj z resztą chłopaków pobiegną za nim, żeby go stamtąd wyciągnąć i pojechać do domu. Jak zawsze.
- Harry.. - jęknęłam, próbując się wyswobodzić z jego objęć.
Wreszcie szatyn odsunął się ode mnie, trzymając jednak moje ręce i patrząc na mnie z rezygnacją. Westchnął ciężko, ciągnąc mnie gdzieś.
- No dobrze, dobrze. Chodź.
Spojrzałam na niego zdziwiona, pytając gdzie - nie odpowiedział jednak. Wciąż trzymając się za dłonie, skręciliśmy w jakiś ciasny korytarzy, przedzielony na dwie strony czymś w rodzaju kurtyny. Harry odsunął ją, popychając mnie na przód, po czym przyszpilił do ściany, całując namiętnie. Nawet nie zdążyłam zauważyć, gdzie jesteśmy. Zaśmiałam się tylko cicho, ręce wsuwając we włosy Loczka.
- Naprawdę chcesz się kochać nawet tu? - wymruczałam, kiedy chłopak an chwilę się ode mnie oderwał, na parę milimetrów.
- Czemu nie? Może być ciekawie - padła odpowiedź.
Przyciągnęłam mnie do siebie, jedną rękę mając na moim karku, a drugą kładąc w talii. A raczej na biodrach. Całował mnie coraz namiętniej, lekko przejeżdżając mi językiem po wargach, zębach... Ręce wsunął pod bluzkę, ściągając ją. Zostałam w staniku.
Nagle 'ściana' za mną zniknęła, a ja wpadłam do jakiegoś pomieszczenia, ciągnąc za sobą Harry`ego. Krzyknęłam cicho, potykając się o coś i upadając. Szatyn zaczął się śmiać, spadając na mnie i wręcz 'zabierając' oddech. Coś na nas upadło, powodując większa lawinę śmiechu u Harry`ego. Ja jęknęłam, kiedy coś drewnianego uderzyło mnie w szyję.
- Co do cholery..? - wysapałam, próbując się uwolnić.
Harry podniósł drewniany kijek, śmiejąc się coraz głośniej i całując mnie w czubek nosa.
- Musiałaś nacisnąć klamkę i wpadliśmy do schowka - wyjaśniła, odgarniając mi z twarzy włosy i uśmiechając się szeroko.
- Och - wydobyłam z siebie tylko.
Loczek przestał się śmiać, patrząc mi w oczy. Stopniowo z jego ust zaczął schodzić również uśmiech. Spoglądał na mnie, delikatnie gładząc moje włosy. W jakimś niekontrolowanym odruchu, pogłaskałam go po policzku, przechylając głowę. Panowały ciemności i widziałam tylko zarysy jego twarzy. I oczy. Te duże, zielone tęczówki. Zagryzłam wargę, delikatnie wsuwając dłoń w jego włosy. Harry uśmiechnął się niemal niewidocznie, spuszczając wzrok. Jakby wstydliwie. A przecież robiliśmy razem gorsze rzeczy. Gdy podniósł go, sprawiał wrażenie niepewnego, jakby się przed czymś wahał. Nie pośpieszałam go, czekałam aż sam zacznie. Z trudem przełknął ślinę, znów patrząc mi w oczy. Zmarszczyłam brwi, zdziwiona. Bo... Było w nich coś dziwnego.. Takiego innego. Coś jak... Jakby... Nie wiem...
Nie, zdaje mi się. Za dużo sobie wyobrażam i...
- Co wy robicie? - Usłyszałam nagle Nialla.
Harry jak porażony zeskoczył ze mnie, a ja podniosłam się do pozycji siedzące, pozbywając się z nóg mopów i środków czyszczących. Blondyn przyglądał nam się ze zdziwieniem, niepewny co powinien zrobić. Spoglądał to na mnie, to na Harrry`ego, szczególnie intensywnie wpatrując się w mój biust i marszcząc brwi. Poczułam jak się czerwienie - o Loczku nie wspominając.
Wreszcie odkaszlnęłam, sięgając po bluzkę.
- Widzisz... Bo... - zaczęłam. Wreszcie wstałam, strzepując z siebie pyłki i inne oraz patrząc z wyrzutem na szatyna. - To wszystko przez niego. Wepchnął mnie tu, ściągnął mi bluzkę i próbował zamknąć. Ale potknęłam się o wiadro i pociągnęłam go za sobą. Właśnie w tym momencie.
- Okey... - odpowiedział Niall, z dystansem. Pokiwał głową, wciąż przyglądając nam się badawczo. Wreszcie wskazał an bluzkę. - Po co ci ją ściągnął.
Wymieniliśmy spojrzenia z szatynem. Ten wstał, stając obok mnie.
- Chciałem na nią wylać farbę. A wiadomo, lepiej wylać na ciało niż ubranie.. Trudniej schodzi - wyjaśnił Harry.
Niall pokiwał głową, lecz już nie wypytywał. Ja szybko wciągnęłam an siebie bluzkę, uśmiechając się krzywo i patrząc wszędzie tylko nie na blondyna. Jak i Harry.
- Szukają was... I ten... Jedziemy już - rzucił jeszcze tylko Horan, znikając za kurtyną.
Gdy tylko znikł, Harry wybuchnął śmiechem, a ja z westchnieniem ulgi oparłam się o półki. Uderzyłam lekko Hazze, kręcąc głową z uśmiechem.
- Nie uwierzył... - powiedziałam.
Chłopak wzruszył ramionami.
- Wiem - odparł. - Mamy przejebane.
__________________
Od Boddie: Ajj, zasłodziłam tam, z tą sytuacją z Martinem xd I ten opis jak to ona go kocha xd Zdarza się xd ;D Mam nadzieje, że wytrwaliście i się Wam podoba :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz