Kaylee...
Jednocześnie nienawidzę Harry`ego i go uwielbiam.
Nienawidzę? Za to, że mnie śledził, naruszał moją prywatność i brak zaufania. Za tą wścibskość w moje życie, moje sprawy, zupełnie go niedotyczące. Wie jak to jest, nie znosi tego, lecz gdy przyjdzie co do czego - obserwuje innych. Wiem, że po mojej 'imprezce' mógł się o mnie martwić ( co by było okropnie dziwnie, mając na uwadze nasze relacje ) czy niepokoić o towarzystwo w jakim się otaczam. Ale obawy o to, że zadaje się z Davidem tylko po to by zniszczyć Gemmę, były chore i debilne. Nie zrobiłabym jej tego, nawet gdybyśmy się nadal nie lubiły. Choćby z jednego powodu - nikomu nie życzę takiego życia, takich problemów. Znajomości z Davidem, czy jakiegokolwiek powiązania z tym klubem. Sama żałuje, że dałam się w to wkopać. Harry musi mnie mieć za zimną sukę, jeśli uważa, że chcę zniszczyć jego siostrę. Może być na mnie zły, a nawet wściekły za wpadkę z klubem - ale, hej, kazałam mu za sobą jechać? Mógł spać spokojnie, mnie mieć w dupie. Lucy prędzej czy później zauważyłaby mój brak. Więc nic go nie usprawiedliwia.
Choć nie. Jest taka jedna rzecz, przez którą też go uwielbiam.
Martin.
Zmienił się. Nie widzieliśmy się bodajże 2 tygodnie - mniej więcej - i nigdy nie sądziłam, że taka rozłąka aż tak go zmieni. A może go po prostu nie znałam? Może był tak zawsze i może to właśnie prawdziwy on? A udawał przy mnie? Wiedząc jaka jestem i jakie mam zasady? A jeśli i on... Po prostu chciał wykorzystać mnie i moją sławę? Martin był dla mnie pierwszą osobą, która w pełni mnie akceptowała, znała i lubiła, wręcz kochała taką jaką jestem. Nie Kaylee Wihton, bogaczką i celebrytką, ale zwykłą dziewczyną. Najwyraźniej się myliłam.
Przycisnęłam mocniej do siebie poduszkę, przymykając oczy.
I o ile gwałt na Gemmie jeszcze był do przewidzenia, patrząc na jego towarzystwo, tak tego się nie spodziewał. Co prawda nie wymusił na mnie sexu czy nawet nie obmacywał.. To to było chyba gorsze. W końcu Martina kochałam i może nawet tak bardzo by mi to nie przeszkadzało...
Ale on pozwalał mnie dotykać pozostałym. W pewnym momencie David złapał mnie za tyłek. Spojrzałam zdziwiona na Martin, ten jednak zdawał się tego nie zauważyć. Sama musiałam sobie poradzić z nachalną dłonią Davida. Brunet jedynie unikał mojego wzroku. Gdy mi odpowiadał to patrząc gdzieś za mnie. Ciągle się uśmiechał i nie wydawałoby się by jakkolwiek David mu przeszkadzał. I nie, wcale nie był aż tak pijany, by nie dostrzegać, że trzech chłopaków mnie obmacuje. Na szczęście nie posunęli się dalej, prócz wodzenia dłońmi po moim cieli i wsuwania ich do moich miejsc intymnych. Choć kto wie, może po prostu nie starczyło im czasu? Może, gdyby nie Harry, zgwałcili by mnie?
Właśnie odepchnęłam rękę Davida, sycząc by mnie nie dotykał, kiedy zatrzymał się przy nas samochód, a niego wyskoczył wściekły Loczek. Zdziwiona nawet nie zareagowałam, kiedy złapał mnie za nadgarstek dosłownie wrzucając od samochodu. Natychmiast zatrzasnął za mną drzwi. Poprzez przyciemniane szyby dostrzegłam jedynie lekko szarpaninę chłopców i usłyszałam podniesione głosy Harry`ego i Martina. Wyszłabym, lecz nie miałam ochoty wracać do bruneta. Pierwszy raz od rozpoczęcia naszego związku, pragnęłam być jak najdalej od niego.
Po chwili do samochodu wsiadł Harry, wciskając pedał gazu.
Po przyjeździe wyciągnął z auta, prowadząc do salonu, a następnie rzucił mnie na kanapę, zwołując zebranie. Kłótnia, oskarżenia, obrona Gemmy, a potem Zayna i wuja... Wściekłość Harry`ego na słowa wuja... I koniec.
Teraz leżę w łóżku, tuląc od siebie poduszkę już od chyba kilku godzin. Po skończeniu zebrania, natychmiast zabrałam prysznic by zmyć z siebie odór papierosów, alkoholu i 'odciski' ich rąk. Pozwoliłam sobie przy tym na płacz, lecz wychodząc spod prysznica byłam już spokojna. Nałożyłam na siebie byle co, padając na łóżko. I leżałam tak chyba już od kilku godzin, wciąż wpatrzona w ten sam punkt.
Nie wiem co sprawiło, że ruszyłam się z odrętwienia, jednak od razu tego pożałowałam.
Już schodząc do kuchni usłyszałam chłopaków. Śmiech Nialla, beztroski głos Lou, wesoły Liama i sarkastyczny Harry`ego. Z trudem przełknęłam ślinę. Brakowało tylko Zayna, ale nie musiałam długo zastanawiać się gdzie jest. Gemma. Trudno było ich już spotkać osobno. I teraz pierwszy raz zatęskniłam za nimi. Chciałam by też byli w tej kuchni.
Na początku pragnęłam się wycofać, poczekać aż się rozejdą. Potem pomyślałam, że zachowuje się głupio i tchórzliwie. Że przecież nic mi nie zrobią, a ja tylko się ośmieszam. Jestem głupia. Przecież nie będę siedzieć w tym pokoju całe życie.
Wzięłam głęboki oddech, a następnie powoli weszłam do kuchni.
Liam, Lou i Niall siedzieli tyłem do mnie przy ladzie, na wysokich, obrotowych stołkach. Harry stał przed nimi, w jednej ręce trzymając nóż, a w drugiej pomarańcze. Całe pomieszczenie było brudne od najróżniejszych owoców. Jabłka, gruszki, ananasy, arbuz... Wszystko! Najprawdopodobniej bawili się w Kucharza coś tam - podrzucali owoc, starając się przeciąć go nożem na pół. Harry szczerzył się, spoglądając na nich, a pozostała trójka głośno się śmiała. Aż mi samej zachciało się śmiać, lecz pozwoliłam sobie tylko na lekki uśmiech.
Nagle Harry podniósł wzrok, z jego twarz znikł wyszczerz i zmrużył oczy, wgapiając się we mnie. Pozostali obrócili się na krzesłach, również patrząc na mnie. Zapanowała niezręczna cisza. Tylko Niall spoglądał na mnie przyjaźnie.
- Widzę, że księżna raczyła się zjawić - warknął Harry, przerywając ciszę.
Spojrzałam na niego chłodno.
- Daruj sobie - mruknęłam, omijając go i podchodząc do lodówki.
Zaczęłam przeglądać jej zawartość, lecz Harry od razu zatrzasnął mi drzwiczki przed nosem. Nie puściłam uchwytu, a on nie odsunął się od niej. Niemal stykaliśmy się piersiami. On patrzył na mnie z góry, ja z zadartą głową.
- Mógłbyś się odsunąć? - spytałam, jak najgrzeczniej potrafiłam, choć głos drżał mi z gniewu.
Harry przekrzywił głowę, puszczając lodówkę, lecz nim w ogóle zdążyłam to zauważyć, oparł się o nią całym ciałem, jednocześnie napierając tak na moją rękę by zadać mi jak największy ból. Zacisnęłam tylko mocniej dłoń na klamce, czując jak powoli się ześlizguje.
- A mogłabyś przestać być taką suką? - odparł z przekąsem.
Wzruszyłam ramionami, uśmiechając się lekko i tak samo jak on przekrzywiając głowę.
- Cóż, w twoich oczach chyba oboje nie możemy spełnić swoich próśb, ale w moich wszystko jest do wynegocjowania - odpowiedziałam w miarę pogodnym tonem.
Harry spojrzał na mnie zdziwiony i zmieszany, nie wiedząc za bardzo co odpowiedzieć. Stałam, uśmiechając się szeroko, ale nie wrednie. Doszłam do wniosku, że jeśli chce go jakoś do siebie przekonać, to chyba najlepiej uda mi się to zrobić, nie zwracając uwagi na jego docinki i starając się być - a przynajmniej próbować - uprzejmą.
Nie minęło kilka sekund, kiedy chłopy za mną wybuchnęli śmiechem, a Harry poczerwieniał na twarzy - i ze złości i ze wstydu. Ja sama poczułam wielką ochotę by się roześmiać, lecz powstrzymałam się nie chcąc mu jeszcze bardziej dokuczyć. Chłopak wyprostował się, pochylając się lekko nade mną.
- Ciekawe ile wzięłaś, że wymyśliłaś coś tak błyskotliwego i z sensem - warknął do mnie cicho, a odchodząc szturchnął mnie w ramię.
Z mojej twarzy znikł uśmiech. Temat narkotyków był dla mnie dość drażliwy, zdążyłam jednak jeszcze krzyknąć za nim.
- Dziękuje - Po czym obróciłam głowę tak, by była profilem do chłopców. - Za to, że stwierdziłeś, że to było błyskotliwe. A co do drag... Nawet jeśli weźmiesz tyle ile ja, to wciąż nie nie będziesz potrafił wymyślić czegoś równie dobrego.
Chłopcy zaczęli śmiać się jeszcze bardziej, a twarz Harry`ego przybrała odcień bordowy. Prychnął cicho, rzucając niezadowolone spojrzenie chłopakom, po czym skierował się do wyjścia. Uśmiechnęłam się do siebie lekko, wyciągając z lodówki sok. Odwróciłam się przodem do Liama, Lou i Nialla, opierając tak jak przedtem Harry o lodówkę. Zaczęłam pić z kartonu, odprowadzając spojrzeniem Loczka. Jednak jego wyjściu, zapobiegł Zayn, wpadając do kuchni. Dłonią przeszkodził Harry`emu w dalszym odejściu, wręcz wpychając go do pomieszczenia. Wyglądał na bardzo zdenerwowanego. Rozglądał się trochę roztargniony, unikał naszych spojrzeń. Jego ruchy były dość... Tak, nerwowe. Jakby cały drgał. Jakkolwiek to brzmi. Oczy błyszczały mu, choć chyba starał się tu ukryć.
Oblizał wargi, rzucając na stół gazetę.
- Kocham poranne plotki - rzucił tylko. - Tak dla informacji, to najlepiej sprzedająca się gazeta w Wielkiej Brytanii. Myślę, że powinniście to przeczytać. - Popchnął Harry`ego. - Ty też.
Po czym znikł. Zdziwiona i zaciekawiona, podeszłam do lady i uprzedzając Harry`ego, usiadłam na ostatnim wolnym stołku. Chłopak spojrzał na mnie ze złością, a ja wystawiłam mu język.
Liam podniósł gazetę, czytając ze zmarszczonym czołem jej treść. Po chwili pokręcił głową, zaczynając czytać na głos:
- ' O co tu chodzi?! Miłosne zamieszanie między gwiazdami! Jakimi?' - Tak brzmiał nagłówek. Następnie Liam obrócił magazyn na odpowiednią stronę, czytając dalej. - ' Nie od dziś wiadomo, że Kaylee Wihton to przykład dobrych manier, wzorowych ocen i przykładnego zachowania. Grzeczna córka tatusia milionera, kochająca zwierzęta i chętnie pomagająca. Jest jednak coś co kocha bardziej niż pomoc chorym dzieciom czy sadzenie drzewek - jest to jej chłopak Martin, z którym jej związek trwa już 2 lata...'
Wyrwałam gazetę Liamowi, czytając dalej.
- '... Młodzi bardzo się kochają i wszystkim trudno było uwierzyć, że trzynastoletnia wtedy Kaylee naprawdę może się zakochać. <Przecież to dopiero dziecko! Nie może być wystarczająco dojrzała do zakochania się!> - tak mówili wszyscy. Mylili się? Być może. Wytrzymali ze sobą dwa lata i wyglądali na naprawdę szczęśliwych. Czyżby jednak do ich związku wkradła się jakaś nuda? Mały kryzys? Niedawno przyłapano Kaylee, tak tą Kaylee, wzór cnót i dobra, w klubie! Tak, w klubie! Razem ze swoim chłopakiem Martinem Doonterem i grupką innych mężczyzn pili i palili. Pomijając to, że dziewczyna była obmacywana przez wszystkich członków grupy, a na jej chłopku nie robiło to wrażenia... Nie wyglądało też na to, by i Kay to przeszkadzało. Już samo to nas wstrząsa. A to przecież tylko połowa historii! Nagle pod klub przyjechało czarne BMW..."
Tu gazetę wyrwał mi Harry, ciągnąc:
- '... A z niego wysiadł nie kto inny jak Harry Styles! Członek najsławniejszego zespołu na świecie - One Direction. Brutalnie złapał dziewczynę, wrzucając do samochodu. Zdziwiona, nawet nie zareagowała. Następnie wdał się w szarpaninę. Kaylee nie reaguje. Siedzi posłusznie w samochodzie, jakby nie zauważając bójki. Koniec końców ona i Harry odjeżdżają spod klubu, zostawiając zdenerwowanego Martina. O co tu chodzi? - pytają wszyscy. Skąd tu nagle Styles? Skąd zna Kaylee i skąd wiedział o jej położeniu? Wiadomo, że dziewczyna zniknęła na kilkanaście dni ze świata show bisnesu, a chłopcy mają teraz problemy z siostrą Harry`ego. Czyżby to właśnie tam uciekła Wihton? I co łączy ją z najmłodszym członkiem grupy One Direction? Czyżby po dwóch latach związku, zapragnęła czegoś nowego? < Przecież w wieku trzynastu lat nikt nie kocha na poważnie> - czyżby te słowa okazały się jednak prawdą?'
Po przeczytaniu zapadła cisza. Wszyscy wgapialiśmy się w magazyn, z otwartymi ustami. Niewiarygodne, pomyślałam. Nawet tam... Nigdzie nie jestem sama.
Milczenia przerwał śmiech Liama. Spojrzeliśmy na niego zdziwieni, nie rozumiejąc jego zachowania. W końcu to on z nas wszystkich był najpoważniejszy.
- Genialnie.. - odezwał się brunet, nie przestając się śmiać. - A myślałem, że artykuł z Gemmą to przesada....
Harry ścisnął gazetę w dłoniach, prostując się. Był jeszcze bardziej wściekły. Rzucił gazetę na ladę, drżąc ze złości.
- Ciebie to śmieszy?! - wrzasnął. - Ciebie śmieszy to, że wychodzę w oczach świata jako kochanek?! Że media huczą o trójkąciku miłośnym w moim udziałem?! Teraz reporterzy tylko czekają na jakikolwiek nasz zły ruch! Nie widzisz, że nas niszczą?! Najpierw Gemma, upokarzająca nas publicznie na koncercie, teraz Kaylee...
- To nie jej wina, że byłeś na tyle głupi, że ot tak za nią pojechałeś, a potem wyszedłeś z auta - przerwał mu ostro Liam. - Harry, ani ty ani ona nie jestescie zwykli! Oboje jesteście mega gwiazdami, przyzwyczaj się do tego! Gdybyś za nią nie pojechał, pewnie nikt nie dowiedziałby się o małym wypadzie Kay! Bo myślę, ze nie jest ona na tyle głupia by pojechać do klubu najdroższym samochodem jaki ma. - Pokręciłam głową, sama nie wiedząc po co. - Bądź sam sobie winien...
Po czym wstał, odchodząc od stołu. W wejściu odwrócił się jednak, tak jak ja profilem do nas.
- Teraz przynajmniej wiesz jak czuje się Kaylee od piętnastu lat...
Po jego wypowiedzi zapanowała cisza. Nie wiem ile tak siedzieliśmy, w milczeniu, każdy pogrążony we własnych myślach... Pamiętam jedynie, że nagle rozbrzmiał dzwonek do drzwi, a ja chcąc jak najszybciej się stamtąd ulotnić, pobiegłam do drzwi. Przy nich stał już Zayn, z niedużą paczuszką w rękach, wpatrzony ze zdziwieniem w coś przed sobą. Już z dala posłyszałam czyjeś odgłosy, blask fleszy...Ale miałam nadzieję, że nie jest to co myślę.
Niestety. Przed domem roiło się od fotoreporterów. Flesze oślepiały mnie, natłok ludzi przyprawiał o wymioty, mimo że byłam wychowywana w takich warunkach. A fakt, że stałam przed nimi w piżamie, w domu One Direction, na pewno nie pomagał.
Jednak nie to sprawiło, że odebrało mi dech w piersi.
Martin. Stał tam pośród tego wszystkiego, patrząc na mnie błagalnie. Już po chwili w holu znalazła się pozostała czwórka, patrząca na to z oszołomieniem. Na pewno nigdy nie mieli aż takiego tłumu przed swoim domem. U mnie to codzienność.
Wręcz zahipnotyzowana zrobiłam krok w kierunku Martina, lecz pod wpływem silnego szarpnięcia zatoczyłam się do tyłu. Drzwi zostały zatrzaśnięte, oddzielając mnie od stojącego za nimi chłopaka.
_____________________
Od Boddie: Chyba już nie umiem pisać krótkich rozdziałów, wybaczcie xd Na początku w ogóle nie miałam weny na ten rozdział.. Tzn. na opisy tak, ale na dialogi... Powiem szczerze: Kilka pisała Akwmaryn, bo ja po prostu nie wiedziałam co napisać. I za to jej straaaasznie dziękuje :D Podczas tego wspólnego pisania wyszło na to, że co byśmy nie zrobiły to moja postać zawsze będzie zła, a jej dobra ;d Moja kłamliwa, a jej przyjacielska ;D Ale mam nadzieję, że choć troszkę lubicie Kaylee...xd Choć jakbyście nie lubili to bym się nie zdziwiła, bo właściwie w tym opowiadaniu póki co głównie oszukuje, więc.. Kurde, nawet tu mogę się rozpisać o.O
Choć nie. Jest taka jedna rzecz, przez którą też go uwielbiam.
Martin.
Zmienił się. Nie widzieliśmy się bodajże 2 tygodnie - mniej więcej - i nigdy nie sądziłam, że taka rozłąka aż tak go zmieni. A może go po prostu nie znałam? Może był tak zawsze i może to właśnie prawdziwy on? A udawał przy mnie? Wiedząc jaka jestem i jakie mam zasady? A jeśli i on... Po prostu chciał wykorzystać mnie i moją sławę? Martin był dla mnie pierwszą osobą, która w pełni mnie akceptowała, znała i lubiła, wręcz kochała taką jaką jestem. Nie Kaylee Wihton, bogaczką i celebrytką, ale zwykłą dziewczyną. Najwyraźniej się myliłam.
Przycisnęłam mocniej do siebie poduszkę, przymykając oczy.
I o ile gwałt na Gemmie jeszcze był do przewidzenia, patrząc na jego towarzystwo, tak tego się nie spodziewał. Co prawda nie wymusił na mnie sexu czy nawet nie obmacywał.. To to było chyba gorsze. W końcu Martina kochałam i może nawet tak bardzo by mi to nie przeszkadzało...
Ale on pozwalał mnie dotykać pozostałym. W pewnym momencie David złapał mnie za tyłek. Spojrzałam zdziwiona na Martin, ten jednak zdawał się tego nie zauważyć. Sama musiałam sobie poradzić z nachalną dłonią Davida. Brunet jedynie unikał mojego wzroku. Gdy mi odpowiadał to patrząc gdzieś za mnie. Ciągle się uśmiechał i nie wydawałoby się by jakkolwiek David mu przeszkadzał. I nie, wcale nie był aż tak pijany, by nie dostrzegać, że trzech chłopaków mnie obmacuje. Na szczęście nie posunęli się dalej, prócz wodzenia dłońmi po moim cieli i wsuwania ich do moich miejsc intymnych. Choć kto wie, może po prostu nie starczyło im czasu? Może, gdyby nie Harry, zgwałcili by mnie?
Właśnie odepchnęłam rękę Davida, sycząc by mnie nie dotykał, kiedy zatrzymał się przy nas samochód, a niego wyskoczył wściekły Loczek. Zdziwiona nawet nie zareagowałam, kiedy złapał mnie za nadgarstek dosłownie wrzucając od samochodu. Natychmiast zatrzasnął za mną drzwi. Poprzez przyciemniane szyby dostrzegłam jedynie lekko szarpaninę chłopców i usłyszałam podniesione głosy Harry`ego i Martina. Wyszłabym, lecz nie miałam ochoty wracać do bruneta. Pierwszy raz od rozpoczęcia naszego związku, pragnęłam być jak najdalej od niego.
Po chwili do samochodu wsiadł Harry, wciskając pedał gazu.
Po przyjeździe wyciągnął z auta, prowadząc do salonu, a następnie rzucił mnie na kanapę, zwołując zebranie. Kłótnia, oskarżenia, obrona Gemmy, a potem Zayna i wuja... Wściekłość Harry`ego na słowa wuja... I koniec.
Teraz leżę w łóżku, tuląc od siebie poduszkę już od chyba kilku godzin. Po skończeniu zebrania, natychmiast zabrałam prysznic by zmyć z siebie odór papierosów, alkoholu i 'odciski' ich rąk. Pozwoliłam sobie przy tym na płacz, lecz wychodząc spod prysznica byłam już spokojna. Nałożyłam na siebie byle co, padając na łóżko. I leżałam tak chyba już od kilku godzin, wciąż wpatrzona w ten sam punkt.
Nie wiem co sprawiło, że ruszyłam się z odrętwienia, jednak od razu tego pożałowałam.
Już schodząc do kuchni usłyszałam chłopaków. Śmiech Nialla, beztroski głos Lou, wesoły Liama i sarkastyczny Harry`ego. Z trudem przełknęłam ślinę. Brakowało tylko Zayna, ale nie musiałam długo zastanawiać się gdzie jest. Gemma. Trudno było ich już spotkać osobno. I teraz pierwszy raz zatęskniłam za nimi. Chciałam by też byli w tej kuchni.
Na początku pragnęłam się wycofać, poczekać aż się rozejdą. Potem pomyślałam, że zachowuje się głupio i tchórzliwie. Że przecież nic mi nie zrobią, a ja tylko się ośmieszam. Jestem głupia. Przecież nie będę siedzieć w tym pokoju całe życie.
Wzięłam głęboki oddech, a następnie powoli weszłam do kuchni.
Liam, Lou i Niall siedzieli tyłem do mnie przy ladzie, na wysokich, obrotowych stołkach. Harry stał przed nimi, w jednej ręce trzymając nóż, a w drugiej pomarańcze. Całe pomieszczenie było brudne od najróżniejszych owoców. Jabłka, gruszki, ananasy, arbuz... Wszystko! Najprawdopodobniej bawili się w Kucharza coś tam - podrzucali owoc, starając się przeciąć go nożem na pół. Harry szczerzył się, spoglądając na nich, a pozostała trójka głośno się śmiała. Aż mi samej zachciało się śmiać, lecz pozwoliłam sobie tylko na lekki uśmiech.
Nagle Harry podniósł wzrok, z jego twarz znikł wyszczerz i zmrużył oczy, wgapiając się we mnie. Pozostali obrócili się na krzesłach, również patrząc na mnie. Zapanowała niezręczna cisza. Tylko Niall spoglądał na mnie przyjaźnie.
- Widzę, że księżna raczyła się zjawić - warknął Harry, przerywając ciszę.
Spojrzałam na niego chłodno.
- Daruj sobie - mruknęłam, omijając go i podchodząc do lodówki.
Zaczęłam przeglądać jej zawartość, lecz Harry od razu zatrzasnął mi drzwiczki przed nosem. Nie puściłam uchwytu, a on nie odsunął się od niej. Niemal stykaliśmy się piersiami. On patrzył na mnie z góry, ja z zadartą głową.
- Mógłbyś się odsunąć? - spytałam, jak najgrzeczniej potrafiłam, choć głos drżał mi z gniewu.
Harry przekrzywił głowę, puszczając lodówkę, lecz nim w ogóle zdążyłam to zauważyć, oparł się o nią całym ciałem, jednocześnie napierając tak na moją rękę by zadać mi jak największy ból. Zacisnęłam tylko mocniej dłoń na klamce, czując jak powoli się ześlizguje.
- A mogłabyś przestać być taką suką? - odparł z przekąsem.
Wzruszyłam ramionami, uśmiechając się lekko i tak samo jak on przekrzywiając głowę.
- Cóż, w twoich oczach chyba oboje nie możemy spełnić swoich próśb, ale w moich wszystko jest do wynegocjowania - odpowiedziałam w miarę pogodnym tonem.
Harry spojrzał na mnie zdziwiony i zmieszany, nie wiedząc za bardzo co odpowiedzieć. Stałam, uśmiechając się szeroko, ale nie wrednie. Doszłam do wniosku, że jeśli chce go jakoś do siebie przekonać, to chyba najlepiej uda mi się to zrobić, nie zwracając uwagi na jego docinki i starając się być - a przynajmniej próbować - uprzejmą.
Nie minęło kilka sekund, kiedy chłopy za mną wybuchnęli śmiechem, a Harry poczerwieniał na twarzy - i ze złości i ze wstydu. Ja sama poczułam wielką ochotę by się roześmiać, lecz powstrzymałam się nie chcąc mu jeszcze bardziej dokuczyć. Chłopak wyprostował się, pochylając się lekko nade mną.
- Ciekawe ile wzięłaś, że wymyśliłaś coś tak błyskotliwego i z sensem - warknął do mnie cicho, a odchodząc szturchnął mnie w ramię.
Z mojej twarzy znikł uśmiech. Temat narkotyków był dla mnie dość drażliwy, zdążyłam jednak jeszcze krzyknąć za nim.
- Dziękuje - Po czym obróciłam głowę tak, by była profilem do chłopców. - Za to, że stwierdziłeś, że to było błyskotliwe. A co do drag... Nawet jeśli weźmiesz tyle ile ja, to wciąż nie nie będziesz potrafił wymyślić czegoś równie dobrego.
Chłopcy zaczęli śmiać się jeszcze bardziej, a twarz Harry`ego przybrała odcień bordowy. Prychnął cicho, rzucając niezadowolone spojrzenie chłopakom, po czym skierował się do wyjścia. Uśmiechnęłam się do siebie lekko, wyciągając z lodówki sok. Odwróciłam się przodem do Liama, Lou i Nialla, opierając tak jak przedtem Harry o lodówkę. Zaczęłam pić z kartonu, odprowadzając spojrzeniem Loczka. Jednak jego wyjściu, zapobiegł Zayn, wpadając do kuchni. Dłonią przeszkodził Harry`emu w dalszym odejściu, wręcz wpychając go do pomieszczenia. Wyglądał na bardzo zdenerwowanego. Rozglądał się trochę roztargniony, unikał naszych spojrzeń. Jego ruchy były dość... Tak, nerwowe. Jakby cały drgał. Jakkolwiek to brzmi. Oczy błyszczały mu, choć chyba starał się tu ukryć.
Oblizał wargi, rzucając na stół gazetę.
- Kocham poranne plotki - rzucił tylko. - Tak dla informacji, to najlepiej sprzedająca się gazeta w Wielkiej Brytanii. Myślę, że powinniście to przeczytać. - Popchnął Harry`ego. - Ty też.
Po czym znikł. Zdziwiona i zaciekawiona, podeszłam do lady i uprzedzając Harry`ego, usiadłam na ostatnim wolnym stołku. Chłopak spojrzał na mnie ze złością, a ja wystawiłam mu język.
Liam podniósł gazetę, czytając ze zmarszczonym czołem jej treść. Po chwili pokręcił głową, zaczynając czytać na głos:
- ' O co tu chodzi?! Miłosne zamieszanie między gwiazdami! Jakimi?' - Tak brzmiał nagłówek. Następnie Liam obrócił magazyn na odpowiednią stronę, czytając dalej. - ' Nie od dziś wiadomo, że Kaylee Wihton to przykład dobrych manier, wzorowych ocen i przykładnego zachowania. Grzeczna córka tatusia milionera, kochająca zwierzęta i chętnie pomagająca. Jest jednak coś co kocha bardziej niż pomoc chorym dzieciom czy sadzenie drzewek - jest to jej chłopak Martin, z którym jej związek trwa już 2 lata...'
Wyrwałam gazetę Liamowi, czytając dalej.
- '... Młodzi bardzo się kochają i wszystkim trudno było uwierzyć, że trzynastoletnia wtedy Kaylee naprawdę może się zakochać. <Przecież to dopiero dziecko! Nie może być wystarczająco dojrzała do zakochania się!> - tak mówili wszyscy. Mylili się? Być może. Wytrzymali ze sobą dwa lata i wyglądali na naprawdę szczęśliwych. Czyżby jednak do ich związku wkradła się jakaś nuda? Mały kryzys? Niedawno przyłapano Kaylee, tak tą Kaylee, wzór cnót i dobra, w klubie! Tak, w klubie! Razem ze swoim chłopakiem Martinem Doonterem i grupką innych mężczyzn pili i palili. Pomijając to, że dziewczyna była obmacywana przez wszystkich członków grupy, a na jej chłopku nie robiło to wrażenia... Nie wyglądało też na to, by i Kay to przeszkadzało. Już samo to nas wstrząsa. A to przecież tylko połowa historii! Nagle pod klub przyjechało czarne BMW..."
Tu gazetę wyrwał mi Harry, ciągnąc:
- '... A z niego wysiadł nie kto inny jak Harry Styles! Członek najsławniejszego zespołu na świecie - One Direction. Brutalnie złapał dziewczynę, wrzucając do samochodu. Zdziwiona, nawet nie zareagowała. Następnie wdał się w szarpaninę. Kaylee nie reaguje. Siedzi posłusznie w samochodzie, jakby nie zauważając bójki. Koniec końców ona i Harry odjeżdżają spod klubu, zostawiając zdenerwowanego Martina. O co tu chodzi? - pytają wszyscy. Skąd tu nagle Styles? Skąd zna Kaylee i skąd wiedział o jej położeniu? Wiadomo, że dziewczyna zniknęła na kilkanaście dni ze świata show bisnesu, a chłopcy mają teraz problemy z siostrą Harry`ego. Czyżby to właśnie tam uciekła Wihton? I co łączy ją z najmłodszym członkiem grupy One Direction? Czyżby po dwóch latach związku, zapragnęła czegoś nowego? < Przecież w wieku trzynastu lat nikt nie kocha na poważnie> - czyżby te słowa okazały się jednak prawdą?'
Po przeczytaniu zapadła cisza. Wszyscy wgapialiśmy się w magazyn, z otwartymi ustami. Niewiarygodne, pomyślałam. Nawet tam... Nigdzie nie jestem sama.
Milczenia przerwał śmiech Liama. Spojrzeliśmy na niego zdziwieni, nie rozumiejąc jego zachowania. W końcu to on z nas wszystkich był najpoważniejszy.
- Genialnie.. - odezwał się brunet, nie przestając się śmiać. - A myślałem, że artykuł z Gemmą to przesada....
Harry ścisnął gazetę w dłoniach, prostując się. Był jeszcze bardziej wściekły. Rzucił gazetę na ladę, drżąc ze złości.
- Ciebie to śmieszy?! - wrzasnął. - Ciebie śmieszy to, że wychodzę w oczach świata jako kochanek?! Że media huczą o trójkąciku miłośnym w moim udziałem?! Teraz reporterzy tylko czekają na jakikolwiek nasz zły ruch! Nie widzisz, że nas niszczą?! Najpierw Gemma, upokarzająca nas publicznie na koncercie, teraz Kaylee...
- To nie jej wina, że byłeś na tyle głupi, że ot tak za nią pojechałeś, a potem wyszedłeś z auta - przerwał mu ostro Liam. - Harry, ani ty ani ona nie jestescie zwykli! Oboje jesteście mega gwiazdami, przyzwyczaj się do tego! Gdybyś za nią nie pojechał, pewnie nikt nie dowiedziałby się o małym wypadzie Kay! Bo myślę, ze nie jest ona na tyle głupia by pojechać do klubu najdroższym samochodem jaki ma. - Pokręciłam głową, sama nie wiedząc po co. - Bądź sam sobie winien...
Po czym wstał, odchodząc od stołu. W wejściu odwrócił się jednak, tak jak ja profilem do nas.
- Teraz przynajmniej wiesz jak czuje się Kaylee od piętnastu lat...
Po jego wypowiedzi zapanowała cisza. Nie wiem ile tak siedzieliśmy, w milczeniu, każdy pogrążony we własnych myślach... Pamiętam jedynie, że nagle rozbrzmiał dzwonek do drzwi, a ja chcąc jak najszybciej się stamtąd ulotnić, pobiegłam do drzwi. Przy nich stał już Zayn, z niedużą paczuszką w rękach, wpatrzony ze zdziwieniem w coś przed sobą. Już z dala posłyszałam czyjeś odgłosy, blask fleszy...Ale miałam nadzieję, że nie jest to co myślę.
Niestety. Przed domem roiło się od fotoreporterów. Flesze oślepiały mnie, natłok ludzi przyprawiał o wymioty, mimo że byłam wychowywana w takich warunkach. A fakt, że stałam przed nimi w piżamie, w domu One Direction, na pewno nie pomagał.
Jednak nie to sprawiło, że odebrało mi dech w piersi.
Martin. Stał tam pośród tego wszystkiego, patrząc na mnie błagalnie. Już po chwili w holu znalazła się pozostała czwórka, patrząca na to z oszołomieniem. Na pewno nigdy nie mieli aż takiego tłumu przed swoim domem. U mnie to codzienność.
Wręcz zahipnotyzowana zrobiłam krok w kierunku Martina, lecz pod wpływem silnego szarpnięcia zatoczyłam się do tyłu. Drzwi zostały zatrzaśnięte, oddzielając mnie od stojącego za nimi chłopaka.
_____________________
Od Boddie: Chyba już nie umiem pisać krótkich rozdziałów, wybaczcie xd Na początku w ogóle nie miałam weny na ten rozdział.. Tzn. na opisy tak, ale na dialogi... Powiem szczerze: Kilka pisała Akwmaryn, bo ja po prostu nie wiedziałam co napisać. I za to jej straaaasznie dziękuje :D Podczas tego wspólnego pisania wyszło na to, że co byśmy nie zrobiły to moja postać zawsze będzie zła, a jej dobra ;d Moja kłamliwa, a jej przyjacielska ;D Ale mam nadzieję, że choć troszkę lubicie Kaylee...xd Choć jakbyście nie lubili to bym się nie zdziwiła, bo właściwie w tym opowiadaniu póki co głównie oszukuje, więc.. Kurde, nawet tu mogę się rozpisać o.O
Lubię Kaylee między innymi za jej charakter. Moglibyście skierować przyjaźń jej i Zayna na odpowiednie tory ^^ A jak będzie z Harrym... to jestem gotowa posunąć się do wszystkiego xd
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny wytykam ci nietakt w tej sytuacji; ksywa "Loczek" okej, może być. Ale czy w sytuacji, kiedy wpada w odpowiedniej chwili, uchylając tym samym Kay od problemów psychicznych, depresji, kto wie, czy nie próby samobójczej, sama mi powiedz, raczej nie pasuje określenie "Loczek"? Głupi wykład za jedno banalne słowo, ale mnie to zawsze boli w waszych rozdziałach.
Uwielbiam riposty Ky! Wielkie podziękowania dla Akwamaryn, jeśli to ona pisała jeszcze te dialogi, a szczególnie kwestie Kay.
I to by było na tyle.
Tekst czyta się lekko, sprawnie, zaś moja niechęć do Harry'ego zwiększyła się tylko i wręcz umocniła. Cóż, pozostaje mi tylko czekać na następny rozdział :>