niedziela, 20 stycznia 2013

[23]Twój, że jesteś rozkapryszoną smarkulą, a mój, że ja to w tobie kocham


Gemma...

      Nienawidziłam siebie. Nienawidziłam tego co stało się ze mną przez ostatni tydzień. Stałam się inna. Taka jaka byłam na początku. Krucha, delikatna, płaczliwa... Kiedyś chciałam od tego uciec, chciałam choć raz spojrzeć komuś w oczy i nie odwrócić wzroku, choć raz zaśmiać się z kogoś cynicznie, choć raz splunąć komuś w twarz bez wyrzutów sumienia. Teraz chciałam do tego wrócić. Znów móc być twarda, ironiczna i pełna pogardy, ale Zayn sprawił, że stało się inaczej. Odmienił mnie w zaledwie tydzień. A najgorsze było to, że dałam mu na to przyzwolenia, bo liczyłam że to coś zmieni, że Harry zobaczy we mnie normalnego człowieka, że ktokolwiek stanie się moim przyjacielem. Tymczasem byłam na dnie. Już niżej nie mogłam się stoczyć.
  Byłam jak chusteczka na wietrze, która to wzlatuje, to spada w dół.
  Martin mnie upokorzył, David zeszmacił, a Harry... A Harry patrzył na to jedynie ze zmieszaniem, jakby to co się stało było jedną z najnormalniejszych rzeczy. Nawet pozwolił mnie wyrzucić z domu. Czułam się strasznie. Dlatego chciałam być zimna, oschła...
 Jak kiedyś... Kiedy nie miałam przyjaciół i miałam to w głęboki poważaniu. Kiedy liczyłam tylko na siebie, nie na nikogo innego.
  - Gemma?- rozbrzmiał głos gdzieś w oddali. Zacisnęłam szczękę, obracając się przy tym na drugi bok i spoglądając na twarz Arona. Stał w drzwiach sypialni rodziców i patrzył na mnie z strachem. Jakby właśnie zobaczył człowieka bez głowy, albo z wyjętymi flakami. Na sobie miał wytarte dżinsy, jakiś stary podkoszulek i sztruksową kurtkę, którą nosił od przeszło trzech lat. Tym razem jednak wyglądał inaczej. Nie bał się mnie, lecz o mnie. Brakowało mi go przez ostatni tydzień, kiedy to praktycznie mnie zostawił na pastwę losu. 
  -Czego?- zapytałam ostro i usiadłam na łóżku. Nie mogłam okazać słabości, nie teraz, nie przy nim. On jeszcze nigdy nie widział jak płaczę i niech tak zostanie. 
  Jakby nagle odetchnął, bo na jego usta wstąpił delikatny uśmiech, taki spokojny... 
  -Wpuścił mnie ten facet... Kto to?- zapytał, opierając się o framugę drzwi.
  -Czy to ważne? On tu był, a ciebie nie było. Zostawiłeś mnie.- wysyczałem to ostatnie przez zęby po czym podniosłam się. Spojrzałam na niego wściekle. Wracałam dawna ja. Tylko czy ja oby na pewno tego chciałam?
   -Nie mogłem. Miałem parę...- przerwałam mu gestem dłoni i podeszłam do szafki nocnej.
   -Tak, tak... Parę spraw. Skąd ja to znam. A wiesz co się działo przez ten tydzień?- tym razem to on mi przerwał, wiedząc że chciałam ciągnąc dalej.
   -Nie muszę zajmować się tylko tobą, poza tym miałaś świetną opiekę.- wysyczał ironicznie. Już chciałam się wtrącić kiedy dokończył.- Zresztą umiesz o siebie zadbać.- coraz bardziej kipiałam od środka. Wiem, byłam samolubna. Myślałam tylko o sobie, ale taka byłam kiedyś i chyba trochę tego pisaku we mnie pozostało.
   -Pieprz się...- wyszeptałam i zacisnęłam powieki chcąc powstrzymać łzy. Kiedy usłyszałam kroki otworzyłam szeroko oczy i zobaczyłam Arona, który stał dosłownie kilka centymetrów ode mnie z napiętymi mięśniami.
  -Przepraszam...- wyszeptał łapiąc moje dłonie. Szybko je wyrwałam po czym patrząc mu w oczy dodałam:
  -Nie potrzebuję ciebie. Jesteś śmieciem! Dupkiem! Rozumiesz to?! Nie potrzebuję ciebie, twojej opieki, bo kiedy cię potrzebuję ty masz inne rzeczy na głowie! Jesteś tylko wtedy kiedy jest dobrze! A jak się sypie, jak się wali... To spieprzasz to swoich laleczek! Ja nie jestem szmacianą lalką, którą możesz rzucić w kąt! Jestem człowiekiem, a ty sukinsynem!- krzyknęłam po czym pchnęłam go mocno w tył. Chłopak zmrużył oczy dokładnie w tym momencie kiedy do pokoju wszedł Zayn. Wyglądał na wystraszonego i jakby trochę roztargnionego. Przeniósł wzrok ze mnie na Arona po czym wyprosił go z domu. 
  -Wszystko gra?- spytał kiedy zatrzasnęły się drzwi frontowe. Pokiwałam tylko przecząco głową po czym opadłam na łóżko i ukryłam twarz w dłoniach.

***

    Podkuliłam kolana pod brodę i utkwiłam wzrok w Zaynie. Właśnie szukała w stercie płyt czegoś sensownego. W końcu usiadł koło mnie zrezygnowany i okrył kocem.
  -Chyba jesteśmy skazani na jakiś serial. Tu są tylko dokumentalne filmy... Twoi rodzice chyba nie lubią kina akcji.- stwierdził opierając się o sofę.
  -Zayn...- zaczęłam, kładąc głowę na jego ramię. Szatyn spojrzał na mnie pytając i oblizał wargi. Milczałam długo, ale on nie nalegał. Czekał wytrwale chcąc poznać to co ciśnie mi się na usta. - Przepraszam...- wyszeptałam, wplatając palce w jego włosy i zatapiając się w jego usta. Robiłam to brutalnie chcąc nakłonić go do odwzajemnienia, ale na marne. W końcu odsunął mnie od siebie delikatnie i spojrzał w oczy.
  -Chcesz wiedzieć jak to boli?- spytał cicho. - Wiesz jaki jest twój i mój problem?- zadawał pytania po czym dalej ciągnął.- Twój, że jesteś rozkapryszoną smarkulą, a mój, że ja to w tobie kocham.- dodał przyciągając i składając na moich ustach delikatny pocałunek. 
   Czułam się jak w bajce kiedy podniósł mnie i pozwolił owinąć siebie nogami w pasie, po czym zaniósł do sypialni moich rodziców. Powoli i delikatnie ułożył mnie na ogromnym łożu z baldachimem po czym bez skrupułów zaczął pozbawiać odzieży. Nasze pocałunku stawały się coraz bardziej namiętne, czułam jak na policzki wstępują mi rumieńce i jak przyspiesza oddech. Pierwszy raz w życiu robiłam to w pełni świadomie, pierwszy raz chciałam tego naprawdę, bo wierzyłam, że to ten jedyny, na którego czekałam od dawna. Jego usta przeniosły się na moja szyję, potem dekolt, następnie ramiona i coraz niżej. Nagle zatrzymał się, uniósł wzrok po czym wstał. Spojrzałam zaskoczona kiedy zaczął wciągać na siebie spodnie. Podniosłam się i utkwiłam wzrok w jego nagiej, wytatuowanej klatce piersiowej.
  -Nie. Za szybko.Zdecydowanie. Gemma!- wrzasnął ostro nakazując tym samym spojrzeć sobie w twarz.- Nie manipulują mną...- wysyczał i przykląkł przy mnie. Położył dłonie na moje nagie kolana po czym nachylił się i ucałował w czoło.
  -Ja... Ja... Zayn...- dukałam.- Przepraszam.- ten tylko zaśmiał się cicho.
  -Ostatnio tylko przepraszasz. Tylko to od ciebie słyszę, a wiesz co chciałbym usłyszeć?- spojrzałam na niego pytająco kiedy poruszył niemo ustami. Wykręciłam oczyma i zakryłam się pierzyną. - Gem idź na odwyk. Chcą to z tobą zrobić, ale kiedy będziesz świadoma w stu procentach. Po narkotykach nawet po wielu dniach bez nich, jesteś nieświadoma swoich czynów. Nie chcę cię wykorzystywać, bo mi na tobie zależy.
   -Ja prze...- zaczęłam, ale ugryzłam się w język.- Pójdę. Zawieziesz mnie,ale najpierw... Pojedziemy do chłopaków i Kay... Chcę im powiedzieć.

***
   Zapukałam w drzwi po czym bez zastanowienia weszłam do środka. Uśmiechnęłam się na widok Nialla, który od razu gdy mnie zobaczył rzucił mi się na szyję. Odwzajemniłam uśmiech i uścisk, ale tak naprawdę chciałam zobaczyć kogo innego. Weszłam do salonu czując jak Zayn depcze mi po piętach. Szedł za mną nie odstępując mnie na krok. Stanęłam w przejściu, widząc Kaylee leżącą na kanapie z nogą na poduszce na stole. Przerażona wepchnęłam się między nią, a Liama i spojrzałam na kostkę w bandażu.
  -Co się stało?- zapytałam przenosząc wzrok na Liama. Wiedziałam, że Kay nic mi nie powie, a Liam... On nie potrafił kłamać.
  -Mieliśmy mały wypadek.- znów spojrzałam na Kay, która patrzyła na mnie i przegryzała wargę. Przyjrzałam jej się uważniej. Niby taka sama jak zawsze, a jednak inna. Oczy miała podkrążone i czerwone, chyba od płaczu, usta suche i jakby puste. Czułam od niej zapach... Podniosłam się gwałtownie i mrużąc oczy zrobiłam kilka kroków w tył tym samym wpadając na Zayna, który raptownie objął mnie w pasie i złapał.
   -Bierzesz?! Pogięło cię?!- wrzasnęłam zła na siebie, ale jednocześnie na nią. Na siebie byłam zła, że do tego doprowadziłam, a na nią, że tak łatwo się dała nałogowi. Milczała jak zaklęta nawet na mnie nie patrząc.
  - Daj jej spokój.- odezwał się głos za moimi plecami. Obróciłam się na jego dźwięk i raptownie poczułam jak Zayn lekko odpycha mnie w tył, tak że stałam teraz za nim zamiast przed nim. - Chyba wystarczająco dużo przeszła.- zacisnęłam zęby ze wściekłości.
  -Może mam ją pogłaskać po głowie i powiedzieć ,,Oj skarbie to nic takiego, bierz dalej, to jest super!''.  Pewnie! Rób tak!- wysyczałam mrużąc oczy. Martin spoważniał podszedł i nachylając się nad ramieniem Zayna spojrzał mi w oczy. Nie ugięłam się ani na chwilę, ciągle spoglądałam mu w twarz z nienawiścią. ,,Nie dam mu się przestraszyć.''- pomyślałam i zobaczyłam jak szatyn popycha Martina. Gdyby nie zjawił się Harry, który kaszlnięciem zwrócił na siebie uwagę, zapewne doszło by do bójki.
   Loczek nawet nie zerknął na Kaylee. Przeszedł obok niej bez jakiegoś większego zainteresowania po czym zasiadł na jednym z foteli.
  -Miło...- wyszeptałam do samej siebie. Przebiegłam wzrokiem po wszystkich zebranych. Marzyłam by uciec z tego miejsca. Atmosfera była napięta, każdy na każdego patrzył jak na wroga, a na mnie najchętniej by nie patrzyli w ogóle bo nie wiedzieli jak to robić, po tym co zobaczyli. - Chciałam wam tylko oznajmić, że jadę do kliniki odwykowej. Wszystko już jest ustalone i na początek będę tam przebywać miesiąc. - powiedziałam szybko po czym spojrzałam na Kay. Wyglądała na zaskoczoną i trochę zmieszaną moim wyborem w końcu właśnie dowiedziałam się, że bierze.
   -To gratuluję, a teraz możecie się wynosić. To już nie jest wasz dom.- warknął Martin. Oblizałam wargi i podeszłam bliżej niego.
   -Twój też nie! Jesteś tu bo ich szantażujesz! Jesteś skończonym tchórzem! Nie dorobiłeś się niczego na swoim to musisz niszczyć zespół... Zachowujesz się jak szczeniak!- wrzasnęłam i poczułam jak Zayn łapie mnie za ramiona. Dopiero teraz zrozumiałam, ze próbowałam rzucić się na bruneta z pięściami. Ale nie żałowałam tego. Chętnie bym go zabiła na miejscu.
   Ten tylko zaśmiał się pod nosem i wychrypiał:
   -Chcesz skończyć jak ostatnio?  Mogę ci to załatwić.- uniósł brwi w górę i w dół i nagle jak gdyby nigdy nic z nosa zaczęła cieknąć mu krew, wargę miał rozciętą, a to wszystko za sprawką Zayna. Chłopak wręcz rzucił go na kanapę obok Kaylee i łapiąc za koszulkę zaczął nim szarpać.
  -Trzymaj się od niej z daleka...- wysyczał tylko i już się zamachiwał kiedy Kay zareagowała. Zatrzymała dłoń szatyna i spojrzała na niego gniewnie.
  -Zostaw go Zayn!- warknęła patrząc na niego wściekle.
  -O! A więc jesteś po jego stronie?! Świetnie! Już ci wisi, że zgwałcił Gemme? Masz gdzieś jej uczucia? Prawdziwa z ciebie przyjaciółka...- odparł Zayn po czym wyszarpnął dłoń i podszedł do mnie.
  -To nie tak...- wyszeptała tylko blondynka patrząc w moją stronę. Wiedziała jaki Malik jest agresywny i że potrafi unieść się emocjami, ale żeby naskoczyć na Kay?
  -A jak? Zresztą... Nie tłumacz mi się. Gem idziemy...- powiedział i już wypychał mnie z domu, ale zaparłam się nogami.
  -Czekaj w aucie...- wyszeptałam po czym wyminęłam go, Liama, Nialla i Martina. Usiadłam koło niskiej blondynki po czym ją przytuliłam. - Nie przejmuj się Zaynem. On się martwi... Możesz... Mam do ciebie prośbę. Odwiedź mnie niedługo w klinice.

____
Od Akwamaryn: Jeśli początek jako tako mi się podoba, to dalsza część w ogóle. Ostatnie dialogi trochę beznadziejne i jak dla mnie powinnam to wszystko usunąć w cholerę!
      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz