Kaylee
Jęknęłam, przekręcając się na czymś miękkim. Podniosłam rękę, dotykając głowy przez co od razu poczułam piekący ból w ramieniu. Natychmiast opuściłam dłoń, biorąc głęboki wdech. Wszystko mnie bolało. Dosłownie wszystko. W gardle czułam piekący ból, jakbym zjadła papryczkę. Nawet śliny nie posiadałam. Wargi miałam okropnie suche, potrzebowałam czegoś do picia. Czegoś orzeźwiającego. W głowie tylko mi szumiało. Na niczym nie umiałam się skupić, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało. Spróbowałam coś sobie przypomnieć, coś z wczorajszej nocy. Niestety, w głowie miałam pustkę. Jedyne co pamiętałam to... Gemme, która gdzieś mnie ciągła... Arona, wrzeszczącego na mnie za coś... Harry`ego, jego zdziwione i zatroskane spojrzenie.. I Nialla, uśmiechającego się do mnie wesoło.
Znów jęknęłam próbując otworzyć oczy. Jeszcze nigdy nie czułam się tak źle. Mimo usilnych starań nic, dosłownie nic nie pamiętałam. To było takie denerwujące. Nie znałam tego uczucia, było mi obce... Nagle poczułam czyjąś dłoń na policzku. Lodowatą. Zamruczałam zadowolna przytulając się do owej ręki. Cała płonęłam, potrzebowałam czegoś tak zimnego. Niestety, palce od razu zniknęły, a ja nie miałam sił by ją przytrzymać.
Zmarszczyłam brwi, mrugając. Na początku oślepiło mnie jaskrawe światło. Odruchowo zasłoniłam oczy ramieniem, co od razu spotkało sie z głośnym jękiem bólu. Po chwili znów spróbowałam. Tym razem światło coś przysłoniło.. Jakiś kształt.. Chwilę trwało nim wreszcie dostrzegałam jakieś zarysy, a jeszcze dłużej nim rozpoznałam w tym 'szkicu' Harry`ego.
Natychmiast podniosłąm się, rozglądajac się dookołą.
Leżałam w jakimś wszechstronnym pomieszczeniu. Ściany miały odcień karmelu, a puchowy dywan posiadał kolor biały. Naprzeciwko mnie stała komoda z ciemnego drewna, a nad nią lustro. Ogromne, ze złotą ramą. W dodatku podświetlane. Tak, że widziałam się nawet bardziej niż dokładnie.
Wyglądałam okropnie. Oczy miałam czerwone i spuchnięte... Cała byłam czerwona i spuchnięta. W dodatku na szyi miałam... O Boże, nie. Na szyi miałam... malinkę? Jeknęłam, przesuwając palcami po 'znamieniu'. Posiadałam oprócz tego duże wory pod oczami, wargi były całkowicie suche i jakby pogryzione. Śmierdziało ode mnie alkoholem.
Chwila. Jak to... Alkoholem? Zamarłam. Ja przecież nie pije, pomyślałam bardziej zdenerowana niż wystarszona. Nie piłam, nie pije i nie będę. Nie, to nie prawda. I... Boże... I jeszcze papierosy. Nigdy nie wzięłąm ani jednego papierosa do ust. Nigdy, to niemożliwe...
Przesunęłam dłonią po moich czarnych włosach. Wtedy sobie przypomniałam. Przynajmniej część.
Przyjechałam tu do wuja. Po tym.. Skandalu z sex taśmą. Tu miałam od tego odpocząc. Wuj zamknął mnie w jakiejś garderobie, chyba na czas trwania koncertu chłopców. Ja stamtąd uciekłam, przebierając się za jakaś ' Kaytlin". Spotkałam Arona, który jednak dowiedział się o mojej prawdziwej tożsamości. Potem odnalazł mnie wuj zabrał do domu... Gdzie znów musiałam skłamać przed Zaynem, Niallem, Liamem, Lou i Harrym, że jestem Kaytlin. I jestem ich pokojówką. A potem... Potem.. Gemma... Gdzieś mnie zabrała, chcąc pokazać mi co to się nazywa 'prawdziwe życie'.
I wtedy napłynęły do mnie obrazy. Wspomnienia, chatotyczne urywki z mojego 'wypadu' do klubu. Gemma dajaca mi kieliszek i mówiąca, że to jest dobre... Uczenie się palenia... I znów wypijanie duszkiem któregoś już kieliszka. Gemma idąca na parkiet z jakimś facetem... Dwaj inni i mój 'erotyczny' taniec z nimi... Ich pocałunki...
Pokręciłam głową, ciężko oddychając.
I ich ręce na moim dekolcie, pupie... Ktoś odpychajac mnie od nich.... Kolejny ktoś ciągnacy mnie gdzieś...
Podniosłam wzrok na przyglądajacego mi się, zatroskanego Harry`ego, po czym wyszeptałam ze łzami w oczach:
- Co ja wczoraj robiłam?
***
Opierałam się o blad kuchenny, usilnie próbując przypomnieć sobie, co wczoraj robiłam. Koło mnie stał Harry, obejmujący mnie i słuchajac uważnie Zayna. Niall stał nieco dalej, ale i tak cały czas mnie pocieszał i przytulał. Liam opierał się o stół, przy którym siedzieli Zayn i Lou. Wuj znajdował się przy framudze drzwi. Brakowało tylko Gemmy, której i tak nie miałam ochoty oglądać.
Tak łatwo dałam się wykorzystać! I zmanipulować. Nie pamiętam po co mnie tam zabrała i czego chciała... Ale nie sądziłam, że naprawdę pragnęła być po prostu dla mnie 'miła'.
Słuchałam opowieści Zayna, jednocześnie próbując ułożyć kawałki układanki.
- ... Więc przywaliłem kolesowi w twarz, wrzeszcząc na Gemme, a potem... - Zmarszczył brwi, milknąc na chwilę, by po kilku sekundach dokończyć.. - Po prostu wyciągnąłem je z tego klubu, wsadziłem do samochodu i pojechałem.
- I naprawdę sama na ciebie wpadłam? - zapytałam po raz kolejny.
Chłopak pokiwał głową. Dawną złosć i pogardę do mnie, zastąpiło współczucie i... Jakby litość. Nienawidziłam jak ktoś się nade mną litował, ale chyba wolałam to niż wściekłość i obwinianie mnie o coś czego nigdy nie zrobiłam.
- Tak. Jakiś dwóch typków jeszcze za tobą szło, ale widząc cię ze mną szybko się wycofali... - odparł.
Otuliłam się szczelniej szlafrokiem, zagryzając wargę. Nie mogłam zapomnieć o malince ciągle zdobiącej moją szyje, którą teraz zasłaniał gruby warkocz, spleciony z powrotem przez Lucy.
- Widzisz, Zayn? - usłyszałam Lou. - Budzisz respekt.
Wszyscy jednocześnie spojrzeliśmy na niego ostro, na co chłopak natychmiast umilkł, nieco zmieszany. Przez chwilę panowała cisza, nawet czyiś oddech jej nie zakłócał. Każdy patrzył na każdego wymieniając się smutnymi spojrzeniami. Harry mocniej mnie objął, a Niall uśmiechnął smutno.
- I na pewno nic ci nie zginęło? - upewnił się jeszcze raz Liam.
Pewnie, że zginęło, pomyślałam. Mnóstwo kasy, którą wydałam na drinki. Ale tego ci przecież nie powiem. Nie mam przy sobie ani grosza, prawda? Znów przypomniałam sobie o ciągnącym się kłamstwie. Miało się ono skończyć dzisiaj rano - ustaliliśmy z wujem, ze cicho wymknę się koło piątej. Niestety, nic z tego nie wyszło
Było mi potwornie wstyd tego, co zrobiłam. Nie powinnam jej słuchać, tylko grzecznie iść spać. W ogóle nie powinnam jej zaufać, nabrać się na to. Mogłam się domyślić, zwłaszcza po jej zachowaniu wobec wuja i chłopców, że czegoś ode mnie chce. Tylko czego?
Nagle trzasnęły drzwi wejściowe, a w holu rozległo się ciche chichotanie. Zayn razem z wujem wstali wgapiając się w pojawiając się powoli postać.
Chichocząc, Gemma weszła do kuchni, na stół rzucając swoje ubłocone glany. Oparła się o framugę, filuternie patrząc na Paula, a potem Zayna. Miała, tak jak ja, spuchnięte i czerwone oczy, jednak wydawało się, że to ona lepiej przeżyła wczorajszy wieczór. Na pewno miała wystarczająco dużo sił by się gdzieś przejść, zauważyłam ze złością.
Nim jednak doskoczyłam do niej wypominając jej wszystko, uprzedził mnie Zayn, który nie dość, że niemal rzucił w nią butami, to w dodatku lekko popchnął. Gemma, nie zrażona, zaczęła chichotać bardziej, dłonią wodząc po torsie chłopaka.
- Cholera, Gemma! - wrzasnął Zayn, łapiąc ją rękę i odpychając. - Gdzieś ty była?!
Dziewczyna jeszcze bardziej zbliżyła się do szatyna, tak, że dzieliło ich kilka centymetrów. Przez chwilę patrzyła się mu w oczy, po czym rzekła, dość poważnym tonem:
- Uprawiałam dziki sex w krzakach.
A następnie, widząc minę Zayna, po raz kolejny wybuchła śmiechem, cofając się aż pod ścianę. Chwiała się, ledwo mogła utrzymać równowagę. Szatyn wyglądał, jakby zaraz miał jej przywalić. Zresztą nie dziwie się mu - sama miałam ochotę to zrobić. Zauważyłam jak Zaynowi drżą mięśnie pod białą koszulką, jak zaciska dłonie w pięści, mruży oczy ze złości i bierze głęboki oddech... Uprzedził go jednak Paul, który wręcz rzucił się na Gemme, chwytając za ramiona i potrząsają nią gwałtownie.
- Czy ty w ogóle masz coś w tym swoim pustym łbie?! - wrzasnął, opluwając śliną siebie i dziewczynę. - Czy już dawno sprzedałaś mózg za narkotyki?! Jesteś nic nie warta, jesteś śmieciem! To, że zmarnowałaś życie sobie, nie znaczy, że musisz marnować je nam! Nie nasza wina, że nawet cholera rodzice cię nie chcą i musimy się tobą zajmować! Nie twoja dupa jest tu najważniejsza i nie zamierzamy za tobą biegać, podcierając ci ją co krok! Najchętniej wyrzuciłbym cię na zbity pysk, ale, niestety, mamy w zespole twojego brata, który się uparł byś została! Zależy mu na tobie, chce się tobą zaopiekować! I jak mu się odwdzięczasz?! Dajesz dupy na prawo i lewo!
Przez cała tę wypowiedź wuj ani na chwilę nią nie przestał potrząsać, co tylko pogorszyło sytuacje... Gemma pozieleniałą, by po chwili zwymiotować prosto na Paula. Ten tylko zawył ze złości i odepchnął ją od siebie - zatoczyła się i upadła na podłogę, coś mrucząc. Tymczasem wuj zrobił się cały czerwony ze złości, a następnie wolno odwrócił się do Harry`ego, sycząc:
- Wyrzuć tę swoją siostrzyczkę albo to się naprawdę bardzo źle skończy - Po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł, trzaskając drzwiami.
Zapadła cisza, przerywana jedynie jakimiś bełkotami Gemmy. Patrzyliśmy na nią w milczeniu, dusząc w sobie emocje. Najgorzej zniósł to chyba Harry - wyglądał jakby miał się rozpłakać. Spoglądał na nią ze wstrętem, złością, niemal warcząc.
Wreszcie, po chyba kilku minutach, Gemma oparła się na łokciach wodząc po ans wzrokiem.
- Ale się facet wkurzył, nie? - wybełkotała wreszcie, próbując powstrzymać swoja głowę przed chybotaniem się.
Tego już było za wiele. Przynajmniej dla Zayna. Chłopak sapnął ze złości, po czym wolno do niej podszedł.
- Jesteś nic nie wartą dziwką. Egoistką i suką. Każdego musisz wykorzystać. Tylko po to by mieć na te swoje zasrane narkotyki. Ale to nawet dobrze. Mam nadzieję, że szybko cię zniszczą, bo już nie chcę oglądać twojej tłustej dupy.
Następnie wyszedł z holu, a po chwili można było dosłyszeć trzask drzwi.
- Tak. Jakiś dwóch typków jeszcze za tobą szło, ale widząc cię ze mną szybko się wycofali... - odparł.
Otuliłam się szczelniej szlafrokiem, zagryzając wargę. Nie mogłam zapomnieć o malince ciągle zdobiącej moją szyje, którą teraz zasłaniał gruby warkocz, spleciony z powrotem przez Lucy.
- Widzisz, Zayn? - usłyszałam Lou. - Budzisz respekt.
Wszyscy jednocześnie spojrzeliśmy na niego ostro, na co chłopak natychmiast umilkł, nieco zmieszany. Przez chwilę panowała cisza, nawet czyiś oddech jej nie zakłócał. Każdy patrzył na każdego wymieniając się smutnymi spojrzeniami. Harry mocniej mnie objął, a Niall uśmiechnął smutno.
- I na pewno nic ci nie zginęło? - upewnił się jeszcze raz Liam.
Pewnie, że zginęło, pomyślałam. Mnóstwo kasy, którą wydałam na drinki. Ale tego ci przecież nie powiem. Nie mam przy sobie ani grosza, prawda? Znów przypomniałam sobie o ciągnącym się kłamstwie. Miało się ono skończyć dzisiaj rano - ustaliliśmy z wujem, ze cicho wymknę się koło piątej. Niestety, nic z tego nie wyszło
Było mi potwornie wstyd tego, co zrobiłam. Nie powinnam jej słuchać, tylko grzecznie iść spać. W ogóle nie powinnam jej zaufać, nabrać się na to. Mogłam się domyślić, zwłaszcza po jej zachowaniu wobec wuja i chłopców, że czegoś ode mnie chce. Tylko czego?
Nagle trzasnęły drzwi wejściowe, a w holu rozległo się ciche chichotanie. Zayn razem z wujem wstali wgapiając się w pojawiając się powoli postać.
Chichocząc, Gemma weszła do kuchni, na stół rzucając swoje ubłocone glany. Oparła się o framugę, filuternie patrząc na Paula, a potem Zayna. Miała, tak jak ja, spuchnięte i czerwone oczy, jednak wydawało się, że to ona lepiej przeżyła wczorajszy wieczór. Na pewno miała wystarczająco dużo sił by się gdzieś przejść, zauważyłam ze złością.
Nim jednak doskoczyłam do niej wypominając jej wszystko, uprzedził mnie Zayn, który nie dość, że niemal rzucił w nią butami, to w dodatku lekko popchnął. Gemma, nie zrażona, zaczęła chichotać bardziej, dłonią wodząc po torsie chłopaka.
- Cholera, Gemma! - wrzasnął Zayn, łapiąc ją rękę i odpychając. - Gdzieś ty była?!
Dziewczyna jeszcze bardziej zbliżyła się do szatyna, tak, że dzieliło ich kilka centymetrów. Przez chwilę patrzyła się mu w oczy, po czym rzekła, dość poważnym tonem:
- Uprawiałam dziki sex w krzakach.
A następnie, widząc minę Zayna, po raz kolejny wybuchła śmiechem, cofając się aż pod ścianę. Chwiała się, ledwo mogła utrzymać równowagę. Szatyn wyglądał, jakby zaraz miał jej przywalić. Zresztą nie dziwie się mu - sama miałam ochotę to zrobić. Zauważyłam jak Zaynowi drżą mięśnie pod białą koszulką, jak zaciska dłonie w pięści, mruży oczy ze złości i bierze głęboki oddech... Uprzedził go jednak Paul, który wręcz rzucił się na Gemme, chwytając za ramiona i potrząsają nią gwałtownie.
- Czy ty w ogóle masz coś w tym swoim pustym łbie?! - wrzasnął, opluwając śliną siebie i dziewczynę. - Czy już dawno sprzedałaś mózg za narkotyki?! Jesteś nic nie warta, jesteś śmieciem! To, że zmarnowałaś życie sobie, nie znaczy, że musisz marnować je nam! Nie nasza wina, że nawet cholera rodzice cię nie chcą i musimy się tobą zajmować! Nie twoja dupa jest tu najważniejsza i nie zamierzamy za tobą biegać, podcierając ci ją co krok! Najchętniej wyrzuciłbym cię na zbity pysk, ale, niestety, mamy w zespole twojego brata, który się uparł byś została! Zależy mu na tobie, chce się tobą zaopiekować! I jak mu się odwdzięczasz?! Dajesz dupy na prawo i lewo!
Przez cała tę wypowiedź wuj ani na chwilę nią nie przestał potrząsać, co tylko pogorszyło sytuacje... Gemma pozieleniałą, by po chwili zwymiotować prosto na Paula. Ten tylko zawył ze złości i odepchnął ją od siebie - zatoczyła się i upadła na podłogę, coś mrucząc. Tymczasem wuj zrobił się cały czerwony ze złości, a następnie wolno odwrócił się do Harry`ego, sycząc:
- Wyrzuć tę swoją siostrzyczkę albo to się naprawdę bardzo źle skończy - Po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł, trzaskając drzwiami.
Zapadła cisza, przerywana jedynie jakimiś bełkotami Gemmy. Patrzyliśmy na nią w milczeniu, dusząc w sobie emocje. Najgorzej zniósł to chyba Harry - wyglądał jakby miał się rozpłakać. Spoglądał na nią ze wstrętem, złością, niemal warcząc.
Wreszcie, po chyba kilku minutach, Gemma oparła się na łokciach wodząc po ans wzrokiem.
- Ale się facet wkurzył, nie? - wybełkotała wreszcie, próbując powstrzymać swoja głowę przed chybotaniem się.
Tego już było za wiele. Przynajmniej dla Zayna. Chłopak sapnął ze złości, po czym wolno do niej podszedł.
- Jesteś nic nie wartą dziwką. Egoistką i suką. Każdego musisz wykorzystać. Tylko po to by mieć na te swoje zasrane narkotyki. Ale to nawet dobrze. Mam nadzieję, że szybko cię zniszczą, bo już nie chcę oglądać twojej tłustej dupy.
Następnie wyszedł z holu, a po chwili można było dosłyszeć trzask drzwi.
Chyba dopiero to dotarło do Gemmy, bo spuściła wzrok, chwiejnie wstała i bez słowa skierowała się do drzwi, bo drodze biorąc swoje glany. Nie odezwała się ani nie spojrzała na nas ani razu, lecz wiedziałam, że słowa Zayna dały jej do myślenia i swoim zachowaniem osobliwie przeprasza.
***
Siedziałam na ogromnym łożu, w tym samym pokoju w którym się obudziłam i wpatrywałam się w swoje odbicie. Czarny, gruby warkocz, opadający na moje prawe ramię i tym samym zakrywający malinkę, jeszcze ciągnął się za mną po łóżku. Gdzieś w grzywce zaplątał się blond kosmyk, moich prawdziwych włosów, który na nieszczęście zauważył Niall - chłopak uznał jednak, że bardzo lubię styl Zayna i jego pojedyncze pasemko. A ja je zostawiłam, bo przypominało mi moją prawdziwą tożsamość - to kim jestem. I kłamstwo, za które szczerze się nienawidziłam. Chłopcy, nawet Zayn, byli dla mnie szalenie mili, wspierali i pomagali we wszystkim co zrobili. Ba, Niall, chcąc mnie trochę 'ulżyć' umył swoją łazienkę za nim do niej doszłam. Chłopcy od razu nazwali go lizusem, lecz Liam i Harry po chwili zrobili to samo. Lou nie odstępował mnie an krok, próbując rozśmieszyć, a Zayn uśmiechał pocieszająco i od czasu do czasu zagadywał. Plus umył naczynia.
Wiedziałam, że kierowała nimi głównie litość niż czysta sympatia, lecz i tak byłam na siebie strasznie zła. Chciałam zniknąć ich z życia. I ja i Kaytlin. Nie powinnam ich okłamywać, a wuj w dodatku starał się mi wmówić, że to jest odpowiednie. Że teraz, po tym co się stało, nie mogę tak po prostu odejść. Ja sama już nie wiedziałam co robić - kłamstwo było złe, ale opuszczenie ich bez słowa po tym co dla mnie robią, też nie najlepsze.
Nagle coś uderzyło w okno, a ja podskoczyłam wystraszona. Zamarłam, nasłuchując, a już po chwili po raz kolejny coś walnęło w szybę. Powoli wstałam, właściwie szykując się na paparazzi. Niepewnie wyjrzałam na zewnątrz, po czym odetchnęłam z ulgą.
Choć nie. Natychmiast znów zamarłam.
Aron.
Siedział na gałęzi, pod moim oknem i rzucał w nie małymi kamyczkami. Widząc mnie, uśmiechnął się i pomachał. Chwilę wahałam się co zrobić, jednak uznałam, ze byłoby głupio teraz się schować. Otworzyłam drzwi i wyszłam na balkon.
- Witaj, Kaylee... A może raczej Kaytlin? - zapytał, przekrzywiając głowę i spoglądając na warkocz.
Oparłam się o barierkę, przy tym rozglądając dookoła bojaźliwie.
- Spokojnie. Teren czysty, nikogo tu nie ma, kto by mógł nas podsłuchać, Kay - uspokoił mnie Aron, podgryzając jabłko.
Westchnęłam, patrząc na niego chłodno.
- Po co tu przyszedłeś? - zapytałam, poprawiając warkocz - nie chciałam, żeby nawet on zobaczył malinkę. Ten jednak wzruszył ramionami, stając na gałęzi.
- Odsuń się. Wskoczę tam.
Słysząc to, wręcz zachłysnęłam się powietrzem, gwałtownie kręcąc głową.
- Nie! - warknęłam. - Nie rób tego!
Za późno. Aron najpierw rzucił mi jabłko, które złapałam zdezorientowana, a potem zręcznie skoczył w moją stronę, łapiąc się barierki i podciągając na niej. Już po kilku sekundach stał obok mnie, uśmiechając się delikatnie. Spojrzałam na niego ostro, cofając się kilka kroków, jakbym bala się, ze zaraz wyrzuci mnie zza barierki. Pokręciłam głową z rezygnacją, opierając dłoń z jabłkiem o balkon. Tymczasem Aron wyciągnął coś z tylnej kieszeni spodni, machając mi tym przed oczami. Ze zdziwieniem i wręcz przerażeniem rozpoznałam w tym mój telefon.
- Wymiana? - zapytał chłopak, wskazując na podgryzione jabłko.
________________________
Od Boddie: Wiem, wiem. Mega długi :D Mam nadzieję, że przynajmniej nie nudny ;p Na początku wgl mi się nie podobał i nawet przestałam go pisać na jakiś tydzień.. Potem czytając nowe komentarze coś mnie wzięło i dokończyłam go :D Więc was kocham i wam dziękuje, bo właściwie to dzięki wam go dopisałam ^^ :*
Jest dobry.
OdpowiedzUsuńNaprawdę dobry.
Nic więcej nie trzeba pisać :)
Czekam na nn :)
Im dłuższy tym lepszy! Świetna końcówka, już zabieram się za następny rozdział <3
OdpowiedzUsuń