sobota, 24 listopada 2012

[9] ,, Zabiję się dziwko. Już nigdy nie zaznasz spokoju. Widzę cię, widzę go... Od kiedy to gustujesz w muzułmaninach?''


Gemma...

         Padał deszcz. Żadna nowość w końcu jesteśmy w Anglii. Deszczowej i szarej Wielkiej Brytanii. Właśnie tak wyobrażałam sobie sceny z filmów lub książek. Zakapturzona blondynka przemierza w deszczu kolejne uliczki w poszukiwaniu spokoju. Po jej policzkach ciekną gorzkie łzy, ale krople deszczu zakrywają je. Jedynie ciche szlochanie może ją zdradzić. 
   Od zawsze uważałam, że płacz jest oznaką słabości, ale teraz nie potrafiłam inaczej. Dotarło do mnie co takiego zrobiłam i co zrobiły ze mną narkotyki.
  Gdybym mogła cofnąć czas...
  Gdybym mogła jeszcze raz stanąć przed Harrym, Zaynem i resztą chłopców i powiedzieć im jaka jest prawda. Nie mogłam tego zrobić. Dopiero teraz zrozumiałam jaka jestem słaba.Dopiero słowa Zayna uświadomiły mi, że w końcu i tak się stoczę o ile już tego nie zrobiłam. 
   Westchnęłam zła na siebie i swoje zachowanie po czym wyjęłam z kieszeni pieniądze, które otrzymałam za naszyjnik, który ukradłam Kaylee.Schowałam je z powrotem po czym wyjęłam telefon i wybrałam numer Arona. Zrobiłam to wręcz odruchowo, bo wiedziałam że tylko on mnie wysłucha. Odebrał od razu.
  -Gemma nie mogę teraz...- wychrypiał do słuchawki.
  -Potrzebuję cię... Aron potrzebuję ciebie, a nie twoich pieniędzy. Chcę znów poczuć twoje ciepło...- powiedziałam przez łzy. Nie dało się ukryć moich załamań w głosie. Przez krótką chwilę panowała cisza, a ja usłyszałam czyjś głos w tle. Głos Kay. Był u niej i to ona była ważniejsza teraz ode mnie.- Nie ważne. Zajmij się Kaylą.- dodałam po czym rozłączyłam się i usiadłam na jednej z ławek w parku. Zapragnęłam krzyknąć tak głośno jak to tylko możliwe i komuś przywalić. Byle komu. Nagle w mojej głowie rozbrzmiały słowa Zayna.
  ,, Jesteś nic nie wartą dziwką. Egoistką i suką. Każdego musisz wykorzystać. Tylko po to by mieć na te swoje zasrane narkotyki.  Mam nadzieję, że szybko cię zniszczą, bo już nie chcę oglądać twojej tłustej dupy.''
  Właśnie to mnie bolało, to kuło. Myślałam, ze właśnie on mnie zrozumie. Sam kiedyś siedział w tym bagnie, sam topił się w swoim gównie tak jak teraz ja.Otarłam policzki po czym biegiem ruszyłam w kierunku domu.
  
***

     Pakowałam swoje rzeczy do walizki tak szybko na ile było to możliwe. Nie chciałam by ktokolwiek mnie zobaczył, a już zwłaszcza Paul, który miał by niezły ubaw, że wymiękam. Szczerze, to teraz miałam go w głębokim poważaniu. Zamknęłam torbę po tym opadłam na łóżko. Nigdy nie spałam na tak miękkim i wygodnym jak to. Podkuliłam nogi pod brodę i utkwiłam wzrok w oknie. Deszcz powoli ustępowałam słońcu, ale nadal mżyło. 
   Nagle wszystkie wspomnienia, które chciałam wyprzeć z mojej głowy, wróciły.
  -Zamknij się wreszcie! Idiotko! Niszczysz tę rodzinę! Niszczysz mnie! Gdybym mógł...Ah... Mam nadzieję, że więcej cię nie zobaczę! Że nie będę musiał cię oglądać! Ojciec miał rację! Jesteś nic nie warta! Jesteś taka sama jak każda inna!- słowa Harry'ego w tamtym momencie sprawiały mi nei tylko psychiczny, ale i fizyczny ból. 
  On żył w przekonaniu, że każda kobieta jest wartościowa, ale kiedy został sławny poznał zdanie ojca, który uważał, że nadajemy się tylko do jednego. Od kiedy nie bywał w domu... Wszystko się zmieniło. Każdy szczegół.
   Chmury przykrywały całą okolicę, śnieg padał. To były nasze pierwsze święta bez niego. Postanowił spędzić je z chłopakami w trasie koncertowej. Bolało mnie to... Bolało jak cholera, ale ukrywałam. Nie przełamałam się z nim opłatkiem, z nikim. Nikt nie przeczytał Biblii, nikt... Wtedy wszystko się zaczęło. Wybiegłam z domu, pognałam do klubu, zażyłam pierwszą dawkę, a potem wszystko przybrało szybsze tempo. Straciłam zaufanie rodziców, straciłam przyjaciół... Zostałam sama...
    Cicho stęknęłam na wspomnienie tego wydarzenia. Nadal miałam przed oczyma tę nieudekorowaną choinkę, stół bez jednego nakrycia i brak śpiewanych kolęd przez niego.
  -Gemma?- odezwał się ktoś za moimi plecami. Przekręciłam lekko głowę i zobaczyłam Harry'ego. Stał przy krawędzi łóżka i patrzył na mnie jakby nie wierzył, że taż mam uczucia.
   -Harry...- wyszeptałam wstając i rzucając mu się na szyję. Od razu odwzajemnił uścisk, usiadł na łóżku biorąc mnie sobie na kolana i mocno przycisnął do klatki piersiowej.
   -Już dobrze.. Jestem tu, jestem przy tobie.- potrzebowałam go. Kochałam go. Był dla mnie oparciem przez te wszystkie lata, a kiedy go straciłam na rzecz fanek i sławy...
   -Pomóż mi. Proszę. Wyciągnij mnie z tego. Nie umiem sama oddychać, nie umiem sama żyć. Pomóż mi...- wyszeptałam mu do ucha. Oczy coraz bardziej mi się kleiły, ale nie zważałam na to.
   -Pomogę. Jestem twoim bratem. Kocham cię.- powiedział ocierając moje łzy. Zapewne gdyby teraz ktoś nas zobaczył pomyślał by, że ja zwariowałam, a Harry jest idiotą skoro wierzy w moją poprawę.
   Został tylko jeszcze jeden problem... Naszyjnik. Jeśli teraz się dowie, że go sprzedałam nigdy nie będę mieć jego zaufania, nie mógł się dowiedzieć o tym. Nie teraz. Sapnęłam cicho oplatając swoje ręce na wysokości jego torsu.

***

        Obudziły mnie głośne krzyki z pokoju obok. W pierwszym odruchu pomyślałam, że może Louis i Niall kłócą się o to kto będzie pierwszy grał na konsoli, ale po chwili zorientowałam się, ze głosy nie dochodzą zza ściany, a z mojego pokoju. To Zayn i Harry o czymś dyskutowali, albo raczej kłócili się. Chodziło o mnie.
  -Narkomani zrobią wszystko dla jeszcze jednej dawki! Wiem o o tym! Wiesz jak trudno jest się z tego wydostać?! Nie starczy twoje dobre serce! Ona z tego nie wyjdzie! Jest za słaba! Nie mamy nawet pewności czy chce twojej pomocy czy może pieniędzy!- przez chwilę panowała cisza.
  -Znam ją doskonale. To moja siostra i nie mam zamiaru patrzeć jak stacza się na samo dno! Chcę tylko byś mi pomógł. Nie jej, a mi. Jeśli coś jej się stanie to nie wybaczę sobie tego! Rozumiesz?! Ona jest najważniejsza, zawsze była i zawsze będzie!Pomóż jej.- powiedział już nieco ciszej, po czym się poprawił.- Pomóż mi.
   -Dobra... Ale po pierwsze ona mus przed wszystkimi wyznać, że ją to niszczy i że chce poprawy. Po drugie, musi iść do dilera. Pójdę tam z nią. Wiem jak to załatwić. Po trzecie... Kiedy tylko przestanie ćpać zniknie z naszego życia i nigdy nie wróci. Rozumiesz?- zacisnęłam zęby, by nie popłakać się. Było to jednak za trudne. Łzy po prostu pociekły po moich policzkach. Czekałam na odpowiedź Harry'ego.
    -Zgoda.- zagryzłam dolną wargę, a palce u rąk i nóg ścisnęłam ze sobą, by złagodzić ból.
   -A teraz zostaw mnie z nią. Nie martw się. Nic jej nie zrobię, ale muszę przeszukać jej pokój.- usłyszałam tylko ciche zamykanie drzwi i odgłos otwieranych szafek. On naruszał moją prywatność. Otworzyłam oczy i przyglądałam się poczynaniom chłopaka. Przeszukiwał mnie skrupulatnie, podnosił dywan, pukał w ściany, patrzył nawet w bieliźnie.
   -Nie sądzisz, że trochę przesadzasz?- zapytałam ocierając łzy i siadając na łóżku. Zayn spojrzał na mnie zaskoczony i oparł się o ścianę.
   -Narkomani mogą schować narkotyki wszędzie.- powiedział oschle i wrócił do swoich zajęć.
   -Ty o tym coś wiesz, prawda?- nagle znieruchomiał. Nie spojrzał w moim kierunku tylko wyprostował się jak struna i czekał an dalsze słowa.- Chłopcy wiedzą, że brałeś? Znam wielu narkomanów... Nawet jeśli pozbędziesz się nałogu, to to zawsze w tobie pozostanie. Szukasz jak prawdziwy pies policyjny, wiesz gdzie szukać... Masz warunek bym poszła do dilera, bo wiesz, że tylko tak można udowodnić chęć zmiany. Gdybyś nie był kiedyś taki jak ja nigdy byś mi nie pomógł, bo nie wiedział byś jak.
    - Nie pomagam tobie, pomagam Harry'emu. Jest moim przyjacielem, a ja chcę się tylko ciebie pozbyć spod naszego dachu. Niszczysz to co zbudowaliśmy przez ten cały czas. Jeśli naprawdę chcesz zmiany to...- słowa szatyna przerwał dzwonek mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. David. -... to nie odbierzesz.- dokończył z uśmiechem na twarzy i znów zaczął grzebać po szafkach.  Oblizałam wargi i zamknęłam oczy. Kiedy tylko sygnał ustał przyszedł sms. Odczytałam go po czym przerażona upuściłam telefon na deski w pokoju. Mój oddech przyspieszył, serce zaczęło bić szybciej. Zayn spojrzał na mnie po czym na telefon, podszedł, podniósł go i przeczytał wiadomość.
   ,, Zabiję się dziwko. Już nigdy nie zaznasz spokoju. Widzę cię, widzę go... Od kiedy to gustujesz w muzułmanach?''
   Wstałam wystraszona i podbiegłam do okna.
   -Kto to?- spytał tylko szatyn.
   -David... Mój diler. - chłopak wciął mi się w zdanie.
   -Nie rozumiem. Czemu przejmuje się...- tym razem to ja nie dałam mu dokończyć zdania. Na początku dla mnie to też było nie jasne, ale teraz rozumiałam.
   - Bo jestem mu winna jeszcze dziesięć tysięcy...- przecież naszyjnik był wyceniony na jedyne dziesięć. Kolejne miałam wpłacić do końca miesiąca.- On... Kiedyś byliśmy parą, a on nie umie się pogodzić, że go zostawiłam.- dodałam patrząc prosto w ciemne oczy chłopaka. 
   -Zwołujemy zebranie. Powiesz im, że chcesz się zmienić. Tu i teraz.

_________
Od Akwamaryn: Chyba mój pierwszy aż tak długi. Pisałam na jednym wydechu, po prostu jak zaczęłam to w mojej głowie rodziło się tysiąc pomysłów. Mam nadzieję, że wam się podoba równie co mi.
  

1 komentarz:

  1. Uwielbiam długie rozdziały!
    Podoba mi się. Ciekawa jestem, co będzie dalej z Gemmą i jej długiem. Czekam na więcej! :)

    OdpowiedzUsuń