Gemma...
Zapragnęłam roześmiać się na głos, ale powstrzymałam się. Rozumiałam Kaylee,a raczej starałam się ją zrozumieć. Bycie gwiazdą i to nie z własnego wyboru musiało być okropne. Za nic w świecie nie oddała bym mojego zwykłego życia na luksusy jakich ona doznawała od małego. Urodziła się celebrytką i zapewne umrze jako celebrytka. Ja nie miałam tego zaszczytu, jak praktycznie wszyscy, ale nie zazdrościłam jej. Starczyło mi, że byłam siostrą Harry'ego Stylesa.
Aron zachłysnął się powietrzem patrząc na blondynkę z niedowierzaniem. Jak ją rozpoznałam? To proste. Jeśli komuś bliżej się przyjrzysz to widzisz znaki szczególne, których nikt nie zobaczy. Kaylee charakteryzowała się samą twarzy, już jej oczy były niepowtarzalne, a co tu mówić o czym innych. Dodatkowo drogocenna biżuteria, która o dziwo jeszcze była na jej nadgarstku.
Obróciłam się napięcie do Arona po czym podeszłam do niego i delikatnie pociągnęłam go na stronę. Wyglądał na przerażonego, a jednocześnie zadowolonego, że ma w domu kogoś tak znanego.
-Czemu nie odbierasz ode mnie telefonów?- spytałam kiedy przeniósł na mnie wzrok. Zmrużył gniewnie oczy czekając na dalszą część zdania.- Pożycz mi. Proszę...- powiedziałam tak cicho by dziewczyna słuchającej naszej rozmowy nie wiedziała o co mi chodzi.
-Czemu mam ci pomagać? Już drugi raz w ciągu dwóch dni dostałem od ciebie w twarz. Gemma, martwię się o ciebie, a ty mi takie cyrki odstawiasz. Miałaś siedzieć w domu, a ty polazłaś do opery i zrobiłaś swojemu bratu problemy. Myślisz, że dam ci pieniądze na TO?- podkreślił ostatnie słowo.
-Aron błagam cię... Ja już nie daję rady, nie mam nic...- powiedziałam głośno sapiąc. Do oczu napłynęły mi łzy i to nie sztuczne, a prawdziwe.
-Nie. Gemma powinnaś...- nie dałam mu dokończyć. Obróciłam się w stronę Kaylee wyglądała na zszokowaną i zdemaskowaną. Posłałam jej ciepły uśmiech po czym powoli podeszłam i wyciągnęłam w jej kierunku dłoń. -Gemma Styles.- przedstawiłam się bez namysłu, ale szybko ugryzłam się w język. Po co mówiłam swoje nazwisko?
-Kaylee Wihton. Ty jesteś siostrą...- wykręciłam oczyma i schowałam ręce do kieszeni spodni. Panowało to straszne zimno i czułam się jak w lodówce.
-Nie gadajmy o tym. Wolała bym nią nie być.- oświadczyłam. Aron złapał mnie za ramię, które było skaleczone co skutkowało tym, że cicho syknęłam z bólu po czym wyrwałam ją. - Nie dotykaj mnie.- wiedziałam, ze ranie go swoim zachowaniem, ale teraz najważniejsze były narkotyki. Oczy chłopaka powiększyły się kiedy nagle kurtka osunęła się po moim ramieniu ukazując obandażowaną ranę.
-Kto ci to zrobił?!- wręcz krzyknął na mnie. Wiedziałam, że tak zareaguje. Znał Davida, wiedział gdzie go szukać, ale przecież nie mogłam mu pozwolić by go skrzywdził bo to by tylko pogorszyło sprawę. Widząc jak drżą mu dłonie złapałam za nie i przeplotłam się nimi w pasie. Nie rozumiałam swojego wcześniejszego zachowania, nie chciałam go ranić.
-Nie przejmuj się, dam radę sama. Poradzę sobie, jestem już duża.- powiedziałam po czym skierowałam się w stronę drzwi. Kiedy byłam już przy nich obróciłam się jeszcze raz w stronę przyjaciela i posyłając mu lekko uśmiech wyszłam na zewnątrz.
***
Uchyliłam cicho drzwi i w tym samym momencie światło w pokoju zapaliło się. Czego się spodziewałam? Harry' ego, który siedzi na fotelu jak kiedyś tata i tak samo jak on bawi się plikiem kart w dłoni, ale zastałam co innego. Zamiast niego siedział tam...
Zayn. Czytał jakąś gazetę, chyba najświeższą z możliwych, bo kto czyta gazetę o szóstej rano?
- Patrz co narobiłaś...- powiedział rzucając mi ją. Przyjrzałam się zdjęciu na którym było widać jak pokazuję ochroniarzowi środkowy palec. Pod spodem był dopisek
,, Czyżby siostra Stylesa była podstawiona? ''
Zacisnęłam dłonie w pięści, tym samym zgniatając trochę gazetę. Myśleli, że nasza rodzinka jest taka idealna? Grubo się mylili. Przeczytałam kawałek dalszy i wybuchłam gromkim śmiechem co od razu zostało skarcone przez Zayna.
,, - Zapewniam, że takie wybryki nie są przeze mnie tolerowane. Pozbędziemy się problemu u źródła.'' Właśnie w taki sposób na mój temat wypowiadał się menadżer chłopców, Paul.
Rzuciłam gazetę na stół i usiadłam na kanapie zdejmując z stóp moje glany. Sporo czasu je rozwiązywałam, a kiedy szatyn patrzył mi się na ręce trwało to jeszcze dłużej. Nie znosiłam kiedy ktoś bezustannie mi się przyglądał, kontrolował i pilnował jak małego dziecka.
- Naprawdę się tym przejmujesz?- spytałam kiedy wreszcie mogłam skupić się na rozmowie. Starałam się nie patrzeć w oczy chłopaka, by nie zobaczył moich czerwonych gałek. Wiedziałam, że sam kiedyś brał i szybko by to rozpoznał.
-Tak. Do cholery! Chcesz zniszczyć Harry'ego?! Chcesz zniszczyć nas?! Pierw przeszkadzasz w występie, potem pyskujesz Paulowi, a na koniec znikasz gdzieś na całą noc by wrócić rano! Wiesz dlaczego ja tu jestem, a nie kto inny?- spytał. Jego gadka powoli zaczynała mnie przynudzać i miałam dość tego kazania. Chciałam tylko się położyć i zasnąć, by zapomnieć o tym bólu, który nie dawał mi spokoju.
- Nie! Nie wiesz co przeszłam! Nic nie wiesz, więc daj mi spokój! Nie jestem grzeczną dziewczynką jak zapewne sobie myślisz! Widzisz mnie?!- wrzasnęłam podnosząc się.- Ty jesteś sławny, masz wszystko, ja tak dobrze nie mam! Widzisz te glany, moje oczy i moje pokaleczone ciało?!- wrzasnęłam zdejmując z siebie kurtkę.- Dla mnie ważne jest to co mówi mi serce, a ona każe mi robić to co robię! Od zawsze go słucham i nie zacznę nagle kierować się rozumem!- rysy twarzy chłopaka nagle spoważniały, stały się bardziej ostre.
-Sugerujesz, że nie mam serca?- spytał krzyżując ręce na klatce piersiowej. Roześmiałam mu się prosto w twarz. Ostatnio robiłam tak coraz częściej, coraz częściej sobie z kogoś drwiłam. Zmieniłam się.
Bardzo... Nie byłam już tą małą Ice Gem, która wyglądała jak
babeczka. Byłam Gemmą, która miała własne zdanie, własne poglądy i
broniła ich własnym ciałem.
-Ja tego nie sugeruję. Ja to stwierdzam! Jesteś bezuczuciowym bad boyem, dla którego ważne jest to co myślą inni! I odpowiem na twojej poprzednie pytanie. Jesteś tu dlatego, że Harry nie ma odwagi spojrzeć mi w twarz i powiedzieć tego co o mnie myśli! A ty... Ty jesteś gnojkiem, który i tak jest postrzegany jako ten zły. Twoje tatuaże, palenie i imprezy nie świadczą o tym jaki jesteś! Takim stworzył cię świat, bo to właśnie ty wyglądałeś na tego złego, Liam na mądrego, Harry na flirciarza, Louis na zabawnego, a Niall na głodomora! Nie jesteście tacy, ale ludzie są prostymi istotami! Biorą wszystko co im dasz!- w ten sposób zakończyłam swój monolog. Nigdy nie pomyślała bym, że stać mnie na to by coś takiego wymyślić, a może to była prawda? Może tak kazało mi powiedzieć serce?
Zayn stał oszołomiony wpatrując się we mnie z zaciśniętymi dłońmi w pięści. Rozgryzłam go. Wiedziałam już wszystko. Teraz byłam pewna i wiedziałam, że rozstanie z Perrie było ustawione, a on gdzieś głęboko w środku chciał z nią nadal być.
-Ja tego nie sugeruję. Ja to stwierdzam! Jesteś bezuczuciowym bad boyem, dla którego ważne jest to co myślą inni! I odpowiem na twojej poprzednie pytanie. Jesteś tu dlatego, że Harry nie ma odwagi spojrzeć mi w twarz i powiedzieć tego co o mnie myśli! A ty... Ty jesteś gnojkiem, który i tak jest postrzegany jako ten zły. Twoje tatuaże, palenie i imprezy nie świadczą o tym jaki jesteś! Takim stworzył cię świat, bo to właśnie ty wyglądałeś na tego złego, Liam na mądrego, Harry na flirciarza, Louis na zabawnego, a Niall na głodomora! Nie jesteście tacy, ale ludzie są prostymi istotami! Biorą wszystko co im dasz!- w ten sposób zakończyłam swój monolog. Nigdy nie pomyślała bym, że stać mnie na to by coś takiego wymyślić, a może to była prawda? Może tak kazało mi powiedzieć serce?
Zayn stał oszołomiony wpatrując się we mnie z zaciśniętymi dłońmi w pięści. Rozgryzłam go. Wiedziałam już wszystko. Teraz byłam pewna i wiedziałam, że rozstanie z Perrie było ustawione, a on gdzieś głęboko w środku chciał z nią nadal być.
***
Gdzieś z tyłu głowy czułam strach, a jednocześnie ból. Wiedziała, że
długo tak nie pociągnę i mogę liczyć tylko na siebie. Jeśli w ciągu
tygodnia nie uzbieram dwudziestu tysięcy to...
To wolę nie myśleć jak skończę. Tylko skąd miałam wziąć taką sumę?
Harry mi nie da, reszta chłopaków jest na mnie wściekła, Aron stanowczo
mi odmówił, zresztą sam nie ma pieniędzy by zapłacić za czynsz, a co
dopiero mnie sponsorować. Nagle coś wpadło mi do głowy, a raczej ktoś.
Kaylee.
Ona na pewno ma pieniądze. Starczy ją przycisnąć, albo nawet ładnie
poprosić, a co jeśli będzie wypytywać? Jeśli spyta się na co mi te
pieniądze? Łganie tak na prawdę nic mnie nie kosztowało i mogłam jej
kłamać w żywe oczy, ale czy ona na to zasłużyła? Nie naraziła mi się.
Ona była moim jedynym wyjściem.
Wybrałam numer Arona, ale w ostatniej chwili zrezygnowałam. Sama nie
widziałam. Z jednej strony palący ból w gardle i suchość, a z drugiej
poczucie winy, którego tak dawno nie czuła.
Co wybrać?
Co jest ważniejsze?
Po ułożeniu sobie w głowie odpowiedź wybrałam numer Arona i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Odebrał od razu.
-Potrzebuję numeru do Keylee..
_____
Od Akwamaryn:
O Boże... Jestem załamana! Jakimś cudem chyba usunęłam rozdział Boddie, a
ona się nad nim tak na pracowała. Mogę się założyć, że to moja wina, bo
ja to jestem taka jakaś inna! Zabiję się! grr... A co do samego
rozdziału to... No nie podoba mi się początek. Potem lepiej, ale i tak
mi się nie podoba.
Z każdy rozdziałem robi się coraz ciekawiej. Podobają mi się postacie głównych bohaterek. Szczególnie szczera aż do bólu Gemma.
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej!!!
Mi bardzo podoba się twoja postać a to co tu napisałaś jest dobre i pogódź się z tym :) Masz talent i przestań zaprzeczać :)
OdpowiedzUsuńObie go macie :)
Tak więc, akcja zaczyna poważnie ruszać do przodu co mi się bardzo podoba :D
Czekam na kolejny :*