Kaylee...
Staliśmy w milczeniu. Ja obracałam w rękach perukę, niezdolna do spojrzenia Aronowi w twarz. Ten najprawdopodobniej patrzył na mnie ze złością i zranionym ego. Cały czas go okłamywałam, kiedy ten starał się mi pomóc. Było mi tak strasznie wstyd. Żal ściskał mi gardło, tak, że nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Aron pewnie czekał, aż wreszcie wyduszę z siebie te cholerne przeprosiny, ale ja nie potrafiłam. I choć wiedziałam, jak wstrętnie się w tym momencie zachowuje, nie umiałam tego zmienić. W myślach wręcz znienawidziłam ową Gemmę - zaraz jednak poprawiłam się i znienawidziłam siebie. To nie Gemmy wina, że udawałam kogoś kim nie jestem.
Podłoga zaskrzypiała i po chwili można było usłyszeć jak Aron siada na swoim krześle, znów wyciągając papierosy. Po chwili się odezwał.
- Mieszkam w Kanadzie, co? Nazywam się Kaytlin i pracuje jako kelnerka. Moi rodzice umarli dawno temu, a ja zamieszkałam u wuja, bardzo bogatego. Ale i tak muszę zapracować na swoje. Przyjechałam tu na wakacje. Kiedyś byłam bardzo biedna. - Tu prychnął, po czym podniósł głos. - Ty zdziro! - wrzasnął, a ja skuliłam się w sobie. - Nie dość, że chce ci pomóc, staram się ciebie jakoś ochronić... To ty mi jeszcze łżesz?! Nie wiesz co to jest być dzieckiem ulicy, co? Zresztą skąd byś to miała wiedzieć... Codziennie śniadanko na złotej tacy... Potem obiadek w najdroższej restauracji. Nigdy nie zaznałaś głodu, co? Podczas, gdy my tu walczymy u skórkę chleba, o przeżycie, ty suko, kłamiesz, że kiedyś nie miałaś co do ust włożyć?!
Jeszcze niżej spuściłam głowę, po czym wyszeptałam.
- Aron, ja... ja naprawdę cię przepraszam.. Ja, po prostu...
- Tak, tak, wiem. - przerwał mi chłopak. - Jak bardzo musi być ciężkie twoje życie... Ciągła sława i bogactwo.. To musi być okropne. Służba na pstryknięcie palca. Najdroższe ciuchy, kabriolety. Kilka willy. Tak ci współczuje.
Ścisnęłam mocniej perukę, podnosząc natychmiast głowę. W oczach miałam łzy.
- Chętnie bym to oddała za choć godzinę prywatności! Nie mogę nawet iść wyrzucić śmieci, bo od razu jestem oblężoną przez paparazzi! - wykrzyknęłam. - Nic nie mogę zrobić sama! Każdy mój błąd, każdy najmniejszy jest krytykowany przez cały świat, a ja jestem wyśmiewana! Cały świat mnie obserwuje tylko czekając aż upadnę! Aż coś mi się nie uda, coś z czego mogli by się pośmiać! Może i mam dużo fanów, ale dwa razy więcej ludzi mnie nienawidzi! Myślisz, że ja nie walczę o życie? Już dwa razy napadli mnie jacyś psychofani, w dodatku jeden był pewny, że jestem jego żoną i mam z nim dwójkę dzieci! Dostali zakaz zbliżania się, ale nigdy nie mogę być pewna czy go nie złamią! Albo czy nie trafi się ich więcej! - Poczułam jak trzęsie mi się broda, lecz ciągałam dalej, jeszcze głośniej. - Przepraszam, że cię okłamałam, naprawdę bardzo żałuję! Ale pragnęłam choć na chwilę zobaczyć jak to jest być zwykła dziewczyniną, zwykłą Kaytlin! Chciałam, żebyś nie traktował mnie jak Kaylee, tej Kaylee, która ma kilka milionów na koncie i której dochodzi jeszcze kilka rocznie! Chciałam, żebyś zobaczył we mnie zwykłego człowieka! I tak traktował! - Po moich policzkach popłynęły łzy. - I prawdę mówiąc mam w dupie to co o mnie teraz myślisz. Jeśli chcę przetrwa, to muszę mieć to w dupie, inaczej mnie zniszczą. Wybacz, że tak cię zraniłam. Nie chciałam cię okłamać, ale musiałam.Jeszcze raz przepraszam.
Po czym nie czekając na jego reakcje wyszłam, trzaskając drzwiami. Tu rozpłakałam się na dobre. Wiedziałam, że zachowywałam się głupio, - przecież to jeszcze nie powód do płaczu - ale musiałam sobie ulżyć. Nałożyłam na siebie marynarkę i wycierając spływające łzy, zaczęłam iść przed siebie. Ściągnęłam ze zbolałych nóg obcasy i zaczęłam wskakiwać w kałuże. Naciągnęłam na głowę perukę, jeszcze bardziej szlochając. Nie miałam nawet ku temu dobrego powodu - musiałam po prosto odreagować. Całości dopełnił najpierw grzmoty, a następnie deszcz. Zaśmiałam się lekko, przypominając sobie czasy, w których żyła mama, gdy miałam 6 lat.. Zawsze podczas deszczu wychodziłyśmy na podwórku i 'tańczyłyśmy' podwodny taniec. Tak by nie widzieli paparazzi. Oczywiście. Byłam od nich zależna całe życie. Z bólem serca, przypomniałam sobie twarz matki. Jestem do niej strasznie podoba - tak mówią wszyscy. Umarła na raka, kiedy miałam 8 lat. Bardzo to przeżywałam, pamiętam. Nie chciałam jeść ani pić... Leżałam i płakałam. A najgorszy był pogrzeb. Tyle ludzi... Najbardziej jednak złościli mnie paparazzi. Nawet teraz nie mogą dać nam spokoju. Nam i jej. - myślałam rozzłoszczona.
Zamyślona, nagle uderzyłam w coś. Oszołomiona podniosłam gwałtownie wzrok i zamówiłam. Pokręciłam głową, a potem lekko się zaśmiałam. Nie. Nie, na serio, nie. To już jest przesada.
- Nic ci nie jest? - zapytał Harry, patrząc na mnie zmartwiony.
Zaśmiałam się głośniej.
- Bo się to interesuje - odparłam z przekąsem i omijając go, szturchnęłam Loczka w ramię.
- A to co było? - usłyszałam za sobą.
Wzruszyłam ramionami, odwracając się, lecz nie zatrzymując.
- Mam zły dzień, wybacz - powiedziałam, uśmiechając się z przekąsem.
Znów zaczęłam iść przodem, lecz nie uszłam paru kroków, gdy Harry chwycił mnie za nadgarstek, zatrzymując. Westchnęłam, znów odwracając się w jego stronę.
- Coś jeszcze? - zapytałam słodkim tonem, zmuszając się do uśmiechu.
Na twarzy Harry`ego dostrzegałam wahanie. Zagryzł wargę, a ja zniecierpliwiona wykręciłam oczami. Nie powinnam go w ogóle spotkać. Powinnam grzecznie siedzieć w garderobie tak jak kazał mi wuj. Teraz dopiero zrozumiałam swój błąd i zaczęłam go żałować. Wszystko było nie tak.
- Nie musisz się mną przejmować. Naprawdę nic mi nie jest - powiedziałam.
Harry niepewnie przebiegł mnie wzrokiem. Wiedziałam co widzi: zapłakaną dziewczynę, z rozmazanym makijażem, całą ochlapaną błotem, z włosami poprzyklejanymi do twarzy. Ale prawdę mówiąc miałam to gdzieś. Chciałam tylko znów znaleźć się w domu, przy wuju, z kubkiem kakao w ręce... Z dala od tego wszystkiego.
- Może chcesz bym cię gdzieś odprowadził? - zapytał Loczek.
Pokręciłam głową, wyrywając rękę z uścisku.
- Nie. Chcę, żebyś dał mi spokój - odpowiedziałam ostro, po czym szybko zaczęłam iść przed siebie.
Skręciłam w uliczkę i niechętnie zauważyłam, że świeci tylko jedna latarnia. Byłą chyba trzecia w nocy, panowały egipskie ciemności. Peruka zaczęła mi ciążyć, więc zdjęłam ją głowy, dając wolność blond lokom. I wtedy właśnie, tuż pod tą jedną latarnią zatrzymało się czarne BMW. I zanim w ogóle je zauważyłam, ktoś wciągnął mnie do środka.
Zszokowana i przerażona nawet się nie zaczęłam wyrywać, a samochód już jechał dalej. Z trudem przełknęłam ślinę. Bałam się nie tyle tego, że jestem 'porwana', a tego, że ten ktoś właśnie mnie rozpoznał.
Więc możecie wyobrazić sobie moją ulgę, gdy ktoś chwycił mnie za podbródek zmuszając do spojrzenia na siebie, a przed moimi oczami stanęła twarz wuja. Wściekła, całą czerwona, ale wuja. Odetchnęłam z ulgą, opadając na fotel. Zachciało mi się śmiać. Praktycznie nie słyszałam kazań wuja. Coś tam wrzeszczał, lecz nie docierało to do mnie. W pewnym momencie, kierowana jakimś dziwnym odruchem nawet go przytuliłam. Przytuliłam! Nawet wuj zaniemówił i niepewnie mnie objął. Zapomniałam zupełnie, że niedawno siedziałam w domu palacza, a przed momentem spotkałam Harry`ego Stylesa. Harry`ego! To chyba jeszcze do mnie nie dotarło.
- Kocham cię - wyszeptałam w tors wuja.
Potrzebowałam tego. Wuj chyba się trochę zmniejszał, bo wybełkotał tylko:
- Co nie znaczy, że nie masz szlabanu...
Po piętnastu minutach dojechaliśmy na miejsce, gdzie jak najciszej wsunęliśmy się do domu. Położyłam buty pod wieszakiem na płaszcze i na palcach zaczęłam iść za wujem. Nagle w kuchni zapaliło się światło. Wuj w ostatniej chwili popchnął mnie do cienia, gdzie pośpiesznie założyłam perukę. Mimo wszystko blond kosmyki wciąż wystawały zza czarnych loków. Nie miałam jednak teraz czasu na dokładne chowanie włosów.
Usłyszałam jak wuj kłóci się... Chyba z Zaynem.. Oraz Niallem. I niepewnie wsunęłam się do kuchni. Wszyscy umilkli i zaczęli się wgapiać we mnie. Zagryzłam wargę, nie wiedząc jak się zachować. Liam patrzył na mnie dość przyjacielsko.. Choć z litością. Niall jak na kanapkę, Zayn ponuro, a Lou dostrzegał chyba jedynie moje nogi.
Z opresji uratował mnie wuj. Objął mnie ramieniem, po czym rzekł:
- Chłopcy.. To.. To jest nasza nowa pokojówka - Spojrzałam na niego zaskoczona, jednak łapiąc kłamstwo, gorliwie zaczęłam kiwać głową.
Zayn prychnął, opierając się o ladę. Pozostali nie odezwali się ani słowem. Dopiero Niall rozładował napięcie.
- Mam taką samą marynarkę - rzekł, uśmiechając się do mnie przyjaźnie.
Zaśmiałam się lekko, ściągając z siebie płaszcz.
- To będziesz miał drugą - odparłam, podając mu marynarkę.
Chłopak spojrzał na mnie uradowany, nakładając na siebie płaszcz.
- Nawet mój rozmiar! - wykrzyknął szczęśliwy.
Od razu go polubiłam. Jak dziecko, pomyślałam ze śmiechem patrząc na uśmiech blondynka. Może mieć wszystko, a cieszy się ze zwykłej marynarki.
Nagle usłyszeliśmy trzask drzwi. Gwałtownie odwróciłam się, wpadając prosto na... Na Stylesa. Chłopak zatrzymał się zdziwiony, mierząc mnie wzrokiem. Usta miał otwarte - tak jak ja. Przez chwilę staliśmy tak, nie wiedząc co powiedzieć. Zupełnie o nim zapomniałam!
- Harry - usłyszałam wuja. - To twoja nowa pokojówka.
Loczek spojrzał na mnie z jeszcze większym zdumieniem.
- Hej - bąknęłam, machając palcami.
_____________________
Od Boddie: Długi, chyba aż za długie... To przez te opisy, przepraszam xd Za bardzo się rozpisuje xd Postaram się by następny był krótszy :D xd Bo ten nie dosć, że chyba nudny to się tak ciągnieeee... ; /
Niezły pomysł z tą pokojówką! Wcale nie było nudno! Szybko się czyta, bo strasznie wciąga :)
OdpowiedzUsuń