czwartek, 25 października 2012

[2] - To nie jest takie łatwe, nie wystarczy sobie pomyśleć " To nic. Idź dalej. Nie patrz w tył", bo czasami ten tył mnie przegania.

Kaylee...

     Willa, w której ubikacje zbudowane są ze złota. Garaż, w którym mieszczi się jakieś dziesięć aut. W tym cztery moje. Basen dwa razy większy niż ten publiczny. Pełno służby, gotowej spełnić każdy twój rozkaz. Dostawać śniadanie do łóżka. Budzić się w Londynie, a po godzinie być na zakupach w Paryżu. Mieć wstęp na wszelakie gale, gdzie jesteś traktowany jak król. Pełno fanów, uwielbiających każdy twój gest, ruch, czczących cię jak Boga. Codzienne sesje zdjęciowe. Makijażystki, stylistki, fryzjerki chodzące za tobą krok w krok. Chłopcy na pstryknięcie palca. Świat śledzący każdy twój ruch, posunięcie i decyzję. Bycie w centrum uwagi. Twoja twarz na nagłówkach, reklamy z twoją podobizną. Sieć ubrań z twoim nazwiskiem! Bogactwo, pałac, sława, uroda i ty. 
    Idealnie? Do czasu. 
   ***
   Wściekła rzuciłam magazyn na nieduży stolik, tuż obok kubka kawy. Zacisnęłam dłonie w pięści, i po raz kolejny lekko podskoczyłam na wyboistych drogach Londynu. Jechaliśmy jakaś uliczką, ciasną i trudną w przedostaniu się dla ogromnej, długiej limuzyny. Nie mieliśmy jednak wyboru. Musieliśmy zgubić jadących za nami paparazzi, a przy okazji ominąć korek. Wuj byłby rozjuszony, gdybym spóźniła się na samolot. Trzeci raz. Ale ja wcale nie chciałam tam jechać. Do niego. Do jego pracy, do jego świata, do jego życia. Miałam własne. Ale ojciec uważał, że tak będzie dla mnie lepiej. Że odetchnę trochę od show biznesu. Że taki "urlop" to fajna sprawa, a przy tym bardzo pożądana. 
   A tak naprawdę się mnie wstydził.  Wstydził się tej afery, tego skandalu. Tej całej "sex taśmy", która "wyciekła" z  "mojego" laptopa. Którego "zostawiłam" w sklepie w LA. 
   Jeszcze raz z odrazą spojrzałam na nagłówek magazynu. " Kaylee Wihton zdradziła Martina?! Jej sex taśma wyciekła do internetu!" 
   Tyle, że to nie byłam ja. Ten wieczór, kiedy owa kaseta miała być nagrywana, ja spędzałam z Martinem na oglądaniu horrorów. A laptop miałam przy sobie - dobrze to pamiętam, bo przez niego, na skypie gadaliśmy z babcią Martina, a później z Aschley i Jane. 
    Zresztą, kobieta na tym filmie ma ciemniejszy odcień włosów ode mnie i większe piersi. Oraz tyłek. Szkoda, że to jakoś umyka, jakże czujnemu wzrokowi mediów. W końcu taka okazja dwa razy się nie zdarza - córka jednego z najbogatszych milionerów, zdradziła swojego chłopaka, przy okazji nagrywając ponętny pornos. Ależ to się sprzeda! 
     Martin oczywiście wie, że to nie prawda. I wspiera mnie, jak tylko potrafi. Bo wie, że to dla mnie trudne. Cały świat uważa mnie za dziwkę. Nawet ojciec. Nie potrafi zrozumieć, że to nie ja. Widzę to w jego oczach. Nie wierzy mi. 
  - Kay, spokojnie - usłyszałam kojący głos mojej opiekunki, Lucy. - To minie. Oni tylko szukają rozgłosu. A taka piękna, mądra i bardzo bogata dziewczyna potrafi go dać. Kochanie, miliony oczu śledzi twoje poczynania. Nie usuniesz z ich pamięci tej plotki. Ale możesz pokazać, jak głęboko masz ich zdanie i ile masz w sobie siły, by to przezwyciężyć. Że nie przejmujesz się ich oceną, bo nie znają prawdy. Zapomną. Zapomną, ale teraz niech widzą, że cię to nie rusza. Nie tylko muszą słyszeć, że to nie ty. Muszę to również widzieć. 
   Westchnęłam. Wiedziałam, że ma rację. Nie mogę pokazać swoje słabości. To jest jak gra z poziomami. Jeśli przejdziesz jeden - zaraz znajdzie się następny, o wiele trudniejszy. Ale teraz chyba zaliczałam finał. 
   - Rozumiem - odparłam, opadając na fotel. - Jednak czasem to mnie przerasta. Nie umiem dać sobie z tym rady, to zbyt trudne. Cały świat myśli, że jestem dziwką. To nie jest takie łatwe, nie wystarczy sobie pomyśleć " To nic. Idź dalej. Nie patrz w tył", bo czasami ten tył mnie przegania.
   - Kotku, oni tylko chcą byś tak myślała. Tak naprawdę to ty wygrywasz tę bitwę. Możesz chylić się ku upadkowi, ale nie upadniesz. Nie przez nich.
   Lucy wyciągnęła w moim kierunku rękę, po czym ścisnęła moją dłoń. Uśmiechnęłam się do niej słabo, biorąc głęboki wdech. Zapomną, ale teraz niech widzą, że cię to nie rusza, pomyślałam, cytując słowa Lucy.
   ***
   Opadłam na fotel w limuzynie wuja, włosami zasłaniając twarz przed wścibskimi oczami paparazzi. Starałam się ich  ignorować i jakoś ukryć drżenie dłoni. Gdziekolwiek spojrzałam tam oślepiał mnie blask fleszy, a zewsząd dobiegały bolesne pytania, choćby np. " Z kim zdradziłaś Martina?". Bolało, bardzo. 
   Po chwili do limuzyny wgramolił się wuj, następnie Lucy. Drzwi zostały zamknięte, a ja zdjęłam z oczu przeciwsłoneczne okulary i wyprostowałam się na siedzeniu. Przymknęłam oczy, licząc do dziesięciu i starając się opanować emocje. Czasami po prostu coś we mnie pękało. Rzucały mną sprzeczne uczucia, ja sama nie wiedziałam co zrobić, co myśleć... Komu mogę zaufać, komu nie. Co mogę zrobić, a co będzie wzięte za skandal. Miałam tego dość, wykańczało mnie to.
   Usłyszałam ciężkie westchnienie wuja i lekko uchyliłam powieki. 
  - Wkopałaś się, Kaylee - zaczął. - Tym razem to przesada.
   Cicho prychnęłam.
   - Nie moja wina, że ojciec mnie spłodził. A potem wychowywał na skandalach, tak, że ludzie przyzwyczaili się, że zawsze wokół mnie jest szum. A skoro go nie ma, to sami sobie stworzą chaos. Ja przez najbliższy miesiąc byłam grzeczna.
    - Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że uprawiałaś sex z tym chłopakiem, lunatykując? - przerwał mi gniewnie wuj.
    Pokręciłam głową, mrużąc oczy.
    - Chcę powiedzieć, że to nie byłam ja. Ale przecież posiadacie większe zaufanie do prasy. A jeśli tak bardzo chcecie wiedzieć, to wciąż jestem dziewicą.
    Przez chwilę mierzyliśmy się z wujem spojrzeniem, które ostatecznie przerwała Lucy.
    - Paul, już dobrze. Daj jej odpocząć. Oboje musicie zresztą odpocząć i się zrelaksować.
   Widziałam, jak wujek zaciska zęby, jednak po chwili ulega i przenosi wzrok na szybę, przez która i tak nie mógł nic zobaczyć. Były przyciemniane.
   Dalsza podróż minęła w ciszy. Każdy był pogrążony we własnych myślach. Od czasu od czasu Lucy uśmiechała się do mnie pocieszająco, lub robiła głupie miny wskazując na Paula. Próbowała mnie rozśmieszyć i nawet jej to wychodziło. Czasami wręcz z trudem panowałam nad tym, by nie wybuchnąć śmiechem.
   Po trzech godzinach byliśmy na miejscu. Lekko uchyliłam szybę, spoglądając na ogromny budynek, pod którym tłoczyło się sporo ludzi. Podniosłam brew, patrząc na Paula.
   - Mają koncert? - zapytałam, zamykając szybę.
  No tak. Zupełnie zapomniałam, że wuj jest menadżerem tego boys bandu. O, przepraszam. TEGO boys bandu. One Direction. Super sławni, super utalentowani i super komercyjni. Tworzą jakieś tandetne piosenki o tym, jaka to dziewczyna jest piękna, albo o tym, jak to się nieszczęśliwie zakochali. A mimo wszystko i tak się sprzedali. Ciekawa byłam czy to dzięki "talentowi" czy ślicznym buźkom.
   - Owszem - Po twarzy wuja przebiegł cień wahania, po czym spojrzał mi w oczy i rzekł. - Ustalmy coś, Kaylee. Nie chce by chłopcy mieli z tobą coś wspólnego. Nie chcę byście kiedykolwiek zamienili choć słowa, jasne?
   Prychnęłam.
   - Nie jestem dostatecznie dobra dla nich? - zapytałam ze złością. - Czy za bardzo niegrzeczna?
   - Po prostu nie chcę by pojawiły się plotki. Ludzie nawet nie wiedzą, że jesteśmy spokrewnieni. I niech tak zostanie - odpowiedział z równą złością. - Będziesz mieszkać z moją żoną, ale od razu informuje cię, że nie zamierzam pozwalać ci zatrudniać jej na posadzie służącej. - Wręcz zachłystałam się powietrzem słysząc to. Czy ten gburowaty, chamski facet miał mnie za rozwydrzonego bachora i sądził, że wszystkich traktuje jak poddanych? Nie dał mi jednak sobie przerwać. - Póki co będziesz tu, na hali koncertowej. Jednak z dala od chłopaków, jasne? Będziesz grzecznie siedzieć w garderobie, a po koncercie pojedziemy do domu, gdzie cię zostawię, zrozumiano?
    Zacisnęłam zęby, ze złością mierząc się z nim spojrzeniem. Dopiero dłoń Lucy, zaciskająca się na moim ramieniu, uspokoiła mnie nieco. Kiwnęłam niechętne głową, myślach " Głupszym się ustępuje", po czym otworzyłam drzwi, mrucząc jeszcze:
  - Na wszelki wypadek zabierz mi kamerę, bo mogę nagrać w garderobie sex taśmę z manekinem...
________________
Od Boddie:  Chyba trochę zanudzałam... Ale to pierwszy mój rozdział, obiecuje, że się poprawię :D Mi się nawet podoba... Mam nadzieję, ze Wam też :D I też się strasznie cieszę, że zaczęłyśmy pisać tego bloga, choć Akwamaryn musiała mnie trochę przekonywać do jego założenia :P Jednak nie żałuje, że go założyłyśmy :D

3 komentarze:

  1. Super rozdział ... Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Komentuje dopiero dziś bo wcześniej miałam problemy z zalogowaniem się na własne konto :)
    Myślę ,że rozdział jest dobry :) Co prawda nie dzieje się w nim za wiele ale to początek i to normalne :)
    Do strony technicznej nie mam żadnych zarzutów :)
    Ładnie :)
    Czekam na rozdział Akwamaryn ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. C.U.D.O.W.N.E!!! Dziewczyno, masz ogromny talent! Potrafisz świetne oddać emocje swojej bohaterki, przy czym nieźle rozśmieszyć ;)

    OdpowiedzUsuń